"Pov Lucy"
- Popraw sukienkę, głowa do góry i stawiaj pewne kroki. Ludzie muszą wiedzieć, że nie jesteś zwykłą dziewczyną, tylko córką Jude'a - sarknęła po raz setny rudowłosa, która wpatrywała się we mnie, szukając jakiś błędów.
Wywróciłam oczami, bo miałam już dosyć... A spotkanie odbędzie się dopiero za dwie godziny. Świetnie.
- Możliwe, że ta kreacja do ciebie nie pasuje - mruknęła pod nosem i wycofała się do ogromnej szafy, która mieściła same sukienki. - Ogólnie, jak tam w szkole?
Prychnęłam, bo przed twarzą miałam różowłosego, który wpycha się przede mną w kolejce po kebaby. Zacisnęłam pięści ze zdenerwowania i zagryzłam wargę.
- Jest fajnie - odpowiedziałam po chwili milczeniu.
- Dobrze - odparła. - Niestety zostaniesz w tej sukience, ponieważ jest nowa i Jude chciał abyś na dzisiaj ją ubrała.
Przytaknęłam jedynie głową, aby wreszcie wyszła a, gdy to już zrobiła, to ciężko westchnęłam, siadając na łóżku.
- Ja mam zawsze przejebane...
Miałam wszelką nadzieję, że ojciec zrezygnuje z tego obiadu, bo jakoś nie uśmiecha mi się przez godzinę słuchać, jak gadają o swojej pracy. Nie wytrzymam tym razem i po prostu wyjdę.
Nagle usłyszałam charakterystyczny dźwięk, który przypominał, jakby ktoś walnął czymś w okno. Bez przedłużania podeszłam do niego i z rozmachem otworzyłam.
Na samym dole znajdował się Natsu, który uśmiechał się łobuzersko, z rękami za głową.- Przyszedłem po księżniczkę - powiedział z powagą, lecz jego mina zdradzała wszystkie plany.
Oczy się świeciły niebezpiecznie, jak i postawa mówiła, że ma na "coś" ochotę.
- Jak wszedłeś za ogrodzenie, cymbale? - warknęłam i przyjrzałam się mu dokładniej. - Piłeś coś?
- Sok jabłkowy - odpowiedział, kiwając wesoło głową. - No chodź.
- Nie mogę. Mam dzisiaj ważnych gości.
- Jakby mnie to obchodzi..lo? - zaśmiał się po chwili, bo zrozumiał, że zaczyna plątać sylaby. - Mam ochotę cię pocałować, Luce~
Ja pierdolę... Co za człowiek...
- Chory, czy pojebany?
- Czy - zarechotał.
- LUCY! - Krzyk jednej z gospoś, przypomniała mi, że mogą nas przyłapać.
- Musisz iść - powiedziałam do różowłosego, który wpatrywał się we, jak w obrazek. - Szybko.
- O, której się spotkamy? - zapytał już normalniej.
- Raczej nie dziś.
- Będę o północy - wyjąkał niedbale, aby potem wyruszyć do wyjścia, które o dziwo było otwarte.
Walnęłam się w czoło za swoją głupotę.
******
Powinnam uciekać? ;'D