"Prov Lucy"
Przemierzałam niespokojnymi krokami korytarz, aż zatrzymałam się na środku niego. Oddychałam płytko, bo krótka wymiana zdań z Gray'em na poważnie wpłynęła na moje nerwy.
Lecz wszystkie te złe uczucia znikły, gdy zauważyłam różową czuprynę na końcu owego korytarza. Chciałam przed chwilą się na niego po prostu wydrzeć, ale całkowicie o tym zapomniałam, przez jego zielone tęczówki, które były skierowane właśnie na mnie. Postawiłam jeden, niepewny krok, ale na dalsze nie miałam odwagi.
- Panna Lucy — odparł i zacisnął pięści.
W jego oczach pojawiły się, tańczące płomyki, które miały w sobie złość.
Zmarszczyłam brwi, a strach znów zawitał gdzieś w mojej główce, który cichutko szeptał, abym się wycofała, ale mimo wszystko...
Nadal tu stoję.
- Coś się stało? - zapytałam najspokojniej, lecz lekko drżący głos, skutecznie mnie zdradzał.
- Nie twoja sprawa, blondyno — warknął i zaczął w prędkości świata do mnie podchodzić.
Pisnęłam przestraszona, a serce waliło tysiąc razy na sekundę. Przełknęłam ślinę, gdy złapał mnie za dłonie i przyparł je do szafki. Wpatrywał się we mnie twardo i złowieszczo, jakbym to ja była winna.
- Zastanawiam się, dlaczego tak bardzo mi zaimponowałaś — powiedział. - Przecież niczym się nie różnisz od tych dziwek i suk.
- Co ty wygadujesz? - zapytałam, choć jego słowa zabolały mnie.
- Od kiedy kręcisz z tym parszywym gnojem, hm?
- Z kim?
- Hughes — warknął.
Po raz kolejny zmarszczyłam brwi. Nie odpowiedziałam. Tylko gapiłam się na niego z tym niezrozumiałym wzrokiem.
- Więc nie zaprzeczysz, że poszłaś się z nim pieprzyć? - Jego oczy pociemniały i jeszcze mocniej zacisnął palce, na moich dłoniach.
- Nie znam nawet gościa — syknęłam. - Nie wiem o kim mowa i do cholery jasnej, boli. - Mówiąc to, nawet mnie nie puścił. - Widziałeś mnie kiedyś z nim? NIE. I w ogóle, jak ty mnie oceniasz, że poszłam z nieznajomym do łóżka?
- Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę?
- Bo, gdybym była dziwką, to chyba z tobą, jako pierwsza, przespałabym się?
Jego wzrok nagle złagodniał i ciężko westchnął. Puścił moje dłonie, ale tylko po to, aby złapać mnie za biodra.
- Racja — mruknął pod nosem.
- Jesteś głupi. - Wywróciłam oczami. - Jeszcze raz mnie nazwiesz dziwką, to stracisz swoje klejnoty.
- Ma się rozumieć — odpowiedział. - Ten dureń... Zrobi raczej wszystko, abym to ja wyszedł na potwora.
- Ganiałeś mnie po szkole. - Przypomniałam mu.
- Miałem swoje powody. - Podniósł brwi i nagle, niespodziewanie uśmiechnął się szeroko.
Wpatrywałam się w niego, jak zaczarowana, ale szybko się obudziłam z tego transu, gdy gwałtownie jego wargi wbiły się w moje. Oparłam się o szafki, pod jego siłą i przewodzeniem pocałunku. Lecz nawet nie zdążyłam go odwzajemnić, bo się odsunął. Jego, jakże zielone tęczówki, były teraz czarne. Otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, lecz wtedy znowu mnie pocałował i zaczął jeździć swoimi dłońmi na moje uda, aby tuż po chwili je wziąć i mnie podnieś. Mrugnęłam w jego usta, zaskoczona, ale niechcący, jego język wkradł się i zaczął mnie pieścić. Nie wiedziałam, co się dzieje. Nie mogłam nawet go odsunąć, bo zbytnio mi się to wszystko podobało.
Nagle odsunął się, ciężko dysząc i wciąż mnie trzymając.
- Miałem na to ochotę od dłuższego czasu — odparł i delikatnie mnie postawił na ziemię, lecz szybko mnie podtrzymał, bo traciłam równowagę. - Było zbyt zajebiście, aby tego w przyszłości nie powtórzyć.
- Jesteś zbyt pewny siebie — wydyszałam i miałam go odepchnąć, układając dłonie na jego torsie, lecz wtedy złapał je i znów odnalazł moje usta. Pisnęłam, bo szybko się odsunął, puszczając mnie. Dostałam zwykły całus od niego, a potem obdarzona zostałam jego pewnym siebie uśmieszkiem.
- Ciężko to potwierdzić, Luce — zaśmiał się wrednie i wkradł swoje dłonie, do swoich kieszeń. - Nie oprzesz się moim wdziękom.
- Uwierz, że to ty nie potrafisz się powstrzymać, chłopczyku. Byłeś taki w tym pocałunku desperacki, że mogę stwierdzić, że dawno z nikim się nie pieprzyłeś. Pewnie się znudziłeś innym dziwkom.
- Myślisz, że to mnie nie chcą? - Podniósł brwi i jeden kącik ust. - Potrafię każdą zaciągnąć do łóżka, ale po co, gdy same już dawno na nim leżą, w dodatku rozebrane? Każda chciałaby być przeze mnie pieprzona, jak i rozdziewiczona.
- Oceniasz się na bardzo wysokim poziomie, jak widzę — parsknęłam. - Na typowego dziwkarza.
- I właśnie z takim dziwkarzem się przed chwilą całowałaś, cukiereczku.
- Dla ciebie to było oddawanie pocałunku? A myślałam, że jesteś doświadczony w tych sprawach...
- Lucy — powiedział z nutką rozbawienia. - Zagrajmy, więc w idealną grę, która rozstrzygnie, to wszystko.
Podniosłam brwi na jego słowa.
- W jaki sposób?
- Gra polega na tym, że kto pierwszy podda się temu drugiemu, to ten przegrał. Wszystkie chwyty dozwolone.
- Co oznacza... poddanie się? - zapytałam niepewnie, lecz wtedy jego twarz wtedy się do mnie zbliżyła, a jego dziwny uśmieszek się pojawił.
- Doskonale wiesz, o czym mówię — mruknął i po chwili odszedł ode mnie, zostawiając mnie osłupiałą.