"Pov Mirajane"
Wzięłam większy wdech i zacisnęłam zdenerwowana pięści.
Minęło parę dni, gdy spotkałam mężczyznę, który był przy mojej "próbie" popełnianiu samobójstwa. Do dzisiaj pamiętałam, jak jego zimny wzrok skanował moją osobę i nie wyrażał nawet małego procenta, swoich uczuć.Ale dzięki jemu... zauważyłam, że miałam dosyć głupi powód, aby po prostu się zabić za kogoś, kto już dawno nie żyje. Mimo wszystko wciąż odczuwam ból, który pewnie za szybko mnie nie opuści.
Wyciągnęłam dłoń i chwyciłam drabinki, po której leniwie się wspięłam.
Byłam lekko zaniepokojona, ponieważ nie mogłam sobie wyobrazić, jak może on na mnie zareagować...
Tuż po chwili, stałam w wejściu i obserwowałam zachód słońca, który spowodował, że otworzyłam szerzej oczy i pomyślenia, jaki on jest po prostu piękny...
- Znowu ty. - Usłyszałam ten szorstki głos, który przyprawił mnie o dreszcze. - Mówiłem ci już, że u mnie nie ma skoków w dal.
Przełknęłam nerwowo ślinę i odwróciłam głowę, aby spotkać się z zimnym wzrokiem, blondyna.
Miał skrzyżowane ręce i opierał się o zimną ścianę.
- Nie jestem tutaj po to... - mruknęłam pod nosem i podeszłam bliżej mężczyzny, który nie zmieniał wyrazu twarzy, od kiedy się spotkaliśmy. - Nawet nie wiem, dlaczego moje nogi same tutaj zawędrowały.
- Ta - odpowiedział beznamiętnie i wyciągnął z kieszeni bluzy, swoje papierosy.
Obserwowałam, jak przystawia sobie jeden z nich do buzi i odpala zapalniczką, którą trzymał w drugiej kieszonce. Nie odrywał wtedy ode mnie wzroku, co było naprawdę krępujące.
- Lubisz palić? - zapytałam zaciekawiona, ale wtedy w duchu walnęłam sobie z gołej dłoni w twarz.
- Nie - prychnął. - Ale uspokaja mnie.
Czyli był zdenerwowany przy mnie?
- Um, no spoko.
- Podobno jesteś z jednych, najszczęśliwszych osób w Fairy Tail - powiedział nagle, wywalając mnie ze spokojnego rytmu. - Zawsze uśmiechnięta, pomocna i straszliwie irytująca czasem, ale te ostatnie chyba zgadza się nawet teraz.
Zarumieniłam się zakłopotana tym wyznaniem.
- Cóż... każdy nosi maskę - oznajmiłam, wzruszając ramionami. - Tylko te na pozór najszczęśliwsze osoby, mają najbardziej popieprzone w życiu. Udawanie to... chyba tylko to mi pozostało i nie zamartwiać bez powodu przyjaciół, jak i rodzinę.
- Robisz to, gdy zbliżasz się do krawędzi, jakiejkolwiek przepaści. - Co? - Ich serca pewnie są zaniepokojone, albo dusze, które mają cię cały czas na oku. Najprościej jest poszukać pomocy, a nie być idiotą i zbliżać się każdego dnia, do pewnej śmierci.
- A co możesz wiedzieć o życiu? - syknęłam i spojrzałam na niego ostrzej. - To nie ty masz chorą siostrę na poważną chorobę, nie straciłeś kogoś bliskiego, ani nie widzisz, gdy twój własny brat bierze jakieś świństwo i potrafi nie raz uderzyć.
Westchnął przeciągle i zmrużył na mnie oczy.
- Mówiąc, że inni mają gorzej, nic tu nie pomoże - odparł spokojnie i wziął moją dłoń, nakierowując nią w stronę nieba. - Nic nie wskórasz, gdy będziesz opłakiwać każdą chwilę i robiąc z siebie słabą, tak jak twój brat. Powinnaś zgłosić to na policję i wreszcie skupić swoją uwagę na siostrze, która nie potrzebuje kolejnych zmartwień.
- Nie zrobię tego własnemu bratu! - warknęłam cicho, bo naprawdę nie lubiłam rozmawiać o sytuacji rodzinnej...
Więc dlaczego mu wszystko powiedziałam? Czemu zaczęłam w ogóle ten temat?
- Jesteś zaślepiona, jak większość osób.
- Wolę już... - zająknęłam się, gdy chciałam mu znów dogadać, ale wszystko nagle wyparowało mi z głowy.
Spojrzałam na swoją dłoń i jego, które wciąż wskazywały na coraz ciemniejsze niebo.
- Każda chmura nie wyróżnia się tym, w jaki sposób została stworzona, ale zauważ, że nie wyglądają całkowicie tak samo. Mają inne kształty i każda z nich, w innych momentach chcą wypełnić ten świat, swoimi łzami. Ale... kto to z nas zauważa? Dopiero, gdy zaczynają spadać krople na naszą twarz? Są również wyjątki, gdy niektórzy ludzie widzą na pierwszy rzut oka, że coś jest, jednak nie tak.
- Chcesz mi powiedzieć, że chmury są, jak ludzie, czy co?
- Jak reagujemy na czyiś ból - odpowiedział beznamiętnie. - Nie możemy sprawić, że nagle chmura nie będzie wylewać z siebie kropli, lecz możemy się przed nimi skrywać... - Prychnęłam pod nosem, przez co blondyn mocniej zacisnął na mojej dłoni palce, ale wciąż dalej kontynuował swoją przemowę. - Lub tańczyć w czyiś łzach.
- Tańczyć? - Zszokowana odwróciłam wzrok z chmur, na blondyna, który chyba cały czas mnie obserwował.
- Możesz płakać ile chcesz, ale uwierz, że znajdzie się osoba, która nie będzie cię uspokajać, ani próbować przebiec jakiejś gwałtownej burzy, z twojej strony - wyjaśnił spokojnym głosem i dzięki promykom słońca, mogłam wreszcie zauważyć coś więcej niż zimny lód w jego oczach. - Ona będzie tańczyć w twoich łzach i po prostu będzie. Chce ona twojej uwagi, więc zauważ ją wreszcie, Mirajane.