"Pov Lucy"
Może i straszliwie się bałam, a moje serce biło o kilka razy więcej co sekundę, to i tak nie potrafiłabym znieść tego, że uciekłabym poprzez strach.
Może i to głupie z mojej strony, ale nie mogłam stchórzyć, gdy Natsu walczyłby o... spokój.Wybłagałam Loke'iego, aby zabrał mnie za sobą. Na początku zdecydowanie odmawiał, ale gdy wytłumaczyłam swoje uczucia, to zmiękł.
Mimo, że wygląda na zewnątrz, na pewnego siebie... to jednak nosił w środku uczucia, w których przede wszystkim było zrozumienie i współczucie.
Gdy byliśmy w drodze, do tego tajemniczego miejsca, udawał że wszystko jest w najlepszym porządku i już nie mógł się doczekać, aż szkarłatnowłosą porządnie wypieprzy. Ta... tak właśnie mówił, ale zauważyłam, że nosił zdjęcie Miry...
Kaszlnięcie.
Jej zdjęcie było w "kieszeni" drzwiach samochodu, z mojej strony.
Musieli być naprawdę blisko ze sobą... Ugh... czułam się tak okropnie.
Przeze mnie... Erza ją zabiła.
- To nie twoja wina. - Moja twarz była dotąd schowana w dłoniach, ale gdy tylko usłyszałam jego skruszony głos, to podniosłam swój smutny wzrok, na niego. - Gdybym przy niej był, to wtedy ty byłabyś na jej miejscu, a Natsu nie mógłby się wtedy skupić na swojej misji. Idiota robi to wszystko dla was, abyście byli razem i... on chyba by mnie zabił, gdybyś znalazła się w rękach... no tego nieromantycznego Romeo. - Podniósł jeden kącik ust i mrugnął do mnie oczkiem. - Właściwie... teraz chyba też denerwuje się, bo nie odbieram jego telefonów, bo zostawiłem swoją nokię w domu.
Zagryzłam dolną wargę i wbiłam się bardziej w fotel.
Po dłuższej ciszy wreszcie mu odpowiedziałam.
- Więc... lubisz swoją nokię? - zapytałam, nie ukrywając rozbawienia na twarzy.
- Kocham - odpowiedział bez wahania. - Często obijam mordę innym, nieromantycznym Romeom.
Zaśmiałam się cicho i powróciłam myślami do jego, wcześniejszych słów.
"Idiota robi to wszystko dla was, abyście byli razem"
Bardzo dyskretnie chciał mi przekazać, że Natsu odwzajemniał moje uczucia? Znaczy... może nie był we mnie zakochany, ale że jednak coś do mnie czuł.
Jeśli to była prawda, to... chyba mogłabym być już szczęśliwą? Ta, tylko jak nią być, gdy jakaś wariatka poluje na mojego faceta...- Podjedziemy do miejsca, gdzie mieli na mnie czekać - powiedział po chwili rudy.
- Za ile?
- Tak, szczerze? Możesz już odpinać pasy. - Mrugnął do mnie oczkiem, a ja otworzyłem szerzej oczy, gdy zatrzymał się na uboczu, gdzie przed nami jeszcze był zjazd do lasu. - Muszę zaparkować, więc wysiadaj My Lady, zanim pomyślę, że chcesz abym cię przeleciał.
Wywróciłam oczami i wysiadłam.
Czekaj...
Odwróciłam się, jak oparzona, trafiając na zdziwione, zielone oczy.
Różowłosy opierał się o drzewo, wraz z Gray'em i pozostałymi. Nie odrywał ode mnie wzroku, tak samo jak ja.
Po chwili jego wzrok stał się wściekły i ruszył w moim kierunku, szybkimi krokami.
Niedawno tęskniłam i pragnęłam go znów zobaczyć, ale w obecnej chwili, chciałam spierdolić, aby nie słuchać jego wrzasków.
Oblał mnie strach, gdy był tuż przede mną, ale zamiast zacząć się drzeć, to wziął mnie za uda i podniósł, wbijając się gorączkowo w moje usta.