Mój budzik jak prawie co dzień obudził mnie równo o 6:00. Nie cierpię wstawać tak wcześnie ale jestem już przyzwyczajona bo służba nie drużba.
Miałam wielką ochotę jeszcze chwilę pospać ale niestety nie mogłam na to sobie pozwolić. Tak więc zwlekłam się z łóżka i zaścieliłam je. Następnie odsłoniłam rolety w moim ulubionym kolorze - czerwonym. Następnie podeszłam do białej, dużej szafy na ubrania w rogu pokoju. Otworzyłam przedmiot i zaczęłam przeglądać swoje ubrania. Ostatecznie zdecydowałam się na wygodny komplet, który jest często przeze mnie używany w lecie - chabrowa sukienka przed kolano z rękawem trzy czwarte a do tego cienki, szary sweterek. Cały outfit podkreślały perłowe kolczyki. Ubrałam się szybko i wyszłam z sypialni udając się do łazienki w celu wykonania porannej toalety. Na początku przemyłam twarz wodą oraz tonikiem. Następnie zabrałam się za fryzurę. Dziś postawiłam na wysokiego kucyka. Wykonałam również lekki makijaż czyli podkład, delikatny brzoskwiniowy puder a na usta lekki różowy błyszczyk. Oczu dziś postanowiłam nie malować. Kiedy byłam już gotowa dochodziła szósta trzydzieści. Miałam jeszcze pół godziny do wyjścia które miałam zamiar przeznaczyć na przygotowanie i zjedzenie śniadania. Tak więc udałam się do kuchni, czyli mojego ulubionego pomieszczenia w domu. Postanowiłam zrobić tosty czyli to co uwielbiam. Włożyłam chleb tostowy do tostera i czekałam aż będzie gotowy. W między czasie przeglądnęłam powiadomienia z social media. Kiedy chleb "wyskoczył" z tostera, najpierw nasmarowałam masłem które szybko się roztopiło. Następnie nałożyłam dżem truskawkowy czyli moje ulubione nadzienie do wszystkiego. Z szafy wyciągnęłam czysty talerz i kubek z napisem "I ♡ London" który zakupiłam rok temu na wakacjach w Anglii. Wlałam tam sok jabłkowy i usiadłam na jednym z krzeseł przy stole i zaczęłam spożywać mój posiłek. Kiedy nagle rozdzwonił się mój telefon i zaczął wibrować. O mało co nie spadł ze stołu...Chwyciłam urządzenie jednym ruchem ręki i spojrzałam na wyświetlacz. "Emilka"-widniało na ekranie oraz numer i uśmiechnięte zdjęcie mojej przyjaciółki. Odebrałam i przyłożyłam telefon do ucha.
-Halo, Emilka?-zapytałam wesołym głosem. Dawno nie widziałam się z kobietą ponieważ razem z Krzyśkiem dostali urlop i wyjechali wraz z Tośkiem na tygodniowe wakacje do trójmiasta. Jednak zdziwiło mnie to, że dzwoni tak wcześnie. I w dodatku jest w dziewiątym miesiącu ciąży a poród zbliża się wielkimi krokami.-Coś się stało, że dzwonisz tak wcześnie?
-Ala, przepraszam, że tak wcześnie dzwonię, ale mamy wspaniałą wiadomość.-w głosie Emilki słychać było wyraźne uradowanie i podekscytowanie.
Nie wiedziałam o co mogło chodzić, jednak przyszła mi pewna myśl do głowy która była bardzo prawdopodobna. Czyżby Krzysiek i Emilka właśnie zostali rodzicami?
-Czy Ty właśnie...urodziłaś?-zapytałam a podekscytowanie we mnie rosło.
-Tak, dokładnie dwadzieścia trzy minuty temu na świat przyszła nasza córeczka!-oznajmiła nie kryjąc radości.
Na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Bardzo im gratulowałam i zaczęłam się dopytywać o wszystko.
-No to gratulacje!-pogratulowałam świeżo upieczonym rodzicom.-Jakie imię wybraliście?-oczekiwałam odpowiedzi.
-Gaja. Postanowiliśmy nadać jej takie oryginalne imię.-odpowiedziała a ja pomyślałam że to bardzo ładne imię.
-Bardzo ładnie.-komplementowałam.-A wszystko z małą w porządku? A ty jak się czujesz?-zasypywałam ją pytaniami.
-Z małą wszystko w porządku. Dostała dziesięć punktów. Ja jestem trochę wymęczona cztero godzinnym porodem ale trud był tego wart.-za pewne uśmiech nie schodził z jej twarzy. Z mojej z resztą też nie.-Akcja porodowa zaczęła się przed przed 2:30 w nocy. Od razu pojechaliśmy do najbliższego szpitala w Gdańsku. No i tak jesteśmy już w komplecie.-dodała opisując sytuację z tej nocy.
-Jeszcze raz gratuluję wam. Wiesz co spieszę się teraz do pracy ale zadzwonię jeszcze wieczorem. I pozdrów Krzyśka i Tośka.-powiedziałam spoglądając na zegar ścienny wskazujący za kwadrans siódmą .
-Jasne. Ty się pierwsza dowiadujesz o porodzie więc powiedz wszystkim na komendzie. I powiedz Jaskowskiej że za trzy dni wracamy do Wrocławia jak wypuszczą mnie ze szpitala.-poprosiła na co ja się zgodziłam.
-Okej. To na razie , do zobaczenia.-pożegnałam się.
-Pa.-odpowiedziała przeciągle.
Następnie zakończyłam połączenie i dokończyłam posiłek i umyłam zęby. O 6:50 zbierałam się do wyjścia. Wzięłam torebkę do której spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Po krótkim zastanowieniu zdecydowałam że ubiorę dziś moje nowe, białe sandały na obcasie z uwagi na to, że mam dziś na sobie sukienkę. Tak gotowa spojrzałam jeszcze w lustro i pięć przed siódmą wyszłam z mieszkania zakluczając je. Windą zjechałam na parter i wyszłam z klatki schodowej. Na komendę miałam jakieś czterdzieści pięć minut drogi autobusem miejskim ponieważ mieszkałam po drugiej stronie miasta niż znajdowała się komenda i dojazd tyle mi zajmował. Udałam się więc w stronę najbliższego przystanku autobusowego który nosił nazwę "Konwaliowa - szpital"
No właśnie, mieszkanie obok szpitala wcale nie jest przyjemne...
Nie musiałam sprawdzać rozkładu jazdy bo znałam go na pamięć i odpowiedni autobus ma być o 7:04. Czyli mam jeszcze pięć minut. Usiadłam na ławce w oczekiwaniu. Po wspomnianym czasie pojazd zatrzymał się na przystanku. Wstałam z siedzenia i weszłam przez otwarte drzwi do środka. Usiadłam na wolnym miejscu przodem do kierunku jazdy a po chwili autobus odjechał. Ja wyciągnęłam swój telefon i zaczęłam przeglądać Instagrama.
CZYTASZ
Miłość nie zawsze jest idealna//Ala i Jacek//Policjantki i Policjanci
Fanfic× Alicja Morawska i Jacek Nowak... Co lub kto połączy te dwie osoby? Czy ich historia zakończy się happy ende'm? Czy jednak ich miłość przyniesie ze sobą dużo problemów? A może oni nigdy tak naprawdę nie darzyli się tym uczuciem? × O...