◾33.◾

155 14 4
                                    

-Spokojnie,kochanie - Jacek cały czas szeptał do mnie uspokajające słowa, podczas gdy sam próbował połączyć się z centrum powiadamiania ratunkowego.

-Jacek, ja chcę mieć Kubusia przy sobie-podczas tamtego okropnego incydentu nie byłam w stanie myśleć ani mówić racjonalnie.

Po prostu chciałam tylko tego, żeby zdarzył się jakiś cud, żeby całe te porwanie naszego synka okazało się jakąś totalną pomyłką.

-Wiem kochanie, ja też, będzie dobrze,znajdą go - doskonale wiedziałam,że Jackowi jest tak samo ciężko jak i mnie, lecz mimo wszystko zachowywał zimną krew i starał się mnie wesprzeć- Halo? Nazywam się Jacek Nowak, mój syn został porwany ! Nie wiem gdzie jestem, proszę nam szybko pomóc! - Jacek mówił, a właściwie krzyczał do telefonu wystraszonym i zestresowanym głosem- Zjazd na A8. Nie wiem proszę pana,chyba ten pierwszy, Tak, w kierunku północnym. - Jacek chaotycznie określał dyspozytorowi pogotowia nasze położenie.

A ja wylewałam słone łzy, które znaczyły mokre ścieżki na moich policzkach i tworzyły plamę na koszuli Jacka. Półleżałam W jego ramionach, na środku chodnika, jeszcze nie mogąc się podnieść. I chyba powodem tego w większym stopniu był szok i fakt, że moje ciało drżało tak, że pewnie nie zdołałabym ustać na nogach, niż to,że tamten facet popchnął mnie...

Zapatrzyłam się zamglonymi oczami w jakiś przypadkowy punkt w oddali; samochody mknące po autostradzie migały mi przed oczami, a dotyk i obecność mojego męża oraz niepewna, ale jednak realna wizja na szybkie odnalezienie Kubusia były jedyni rzeczami, dzięki którym nie załamałam się doszczętnie. Czekałam aż mój mąż skończy rozmowę z dyspozytorem numeru alarmowego i na pomoc która- miałam nadzieję- nadejdzie bardzo szybko.

*15 minut później*

Następne wydarzenia pamiętam jak przez mgłę. Jakiś kwadrans po telefonie Jacka na numer alarmowy, przyjechała policja A tuż za nią karetka. Wstępne zeznania spisali od nas dobrze znani nam policjanci - Asia i Szymon, którzy jeszcze po przyjacielski okazali nam słowa otuchy. Jednak to nie były jakieś magiczne słowa które byłyby sposobem na ukojenie ogromnego bólu i strachu o synka.

Następnie medycy obejrzeli mnie, miałam tylko parę zadrapań i siniaków. Oprócz tego podali mi i Jackowi również jakieś leki uspokajające, żebyśmy mogli bezstresowo złożyć zeznania na komendzie i żeby Jacek w ogóle mógł kierowac bo na komendę przecież trzeba było dojechać. Asia i Szymon nie mogli nas zabrać radiowozem bo mieli kolejne wezwanie,medycy już odjechali A przesłuchać nas mieli Krzysiek z Zuzą [Pamiętajmy o tym że Krzysiek i Emilka to u mnie w książce zgodne małżeństwo i załóżmy że romansu z Zuzą nie było (dop. Autorki)]

-To co wszystko w porządku? -zapytała Asia zanim jeszcze odjechali do kolejnego wezwania.

-Asia no co za pytanie.. -odezwał się przybitym głosem Jacek,tuląc mnie w swoich ramionach. W dłoniach ściskałam chusteczkę higieniczną bo co chwilę wycierałam nią oczy. Moje podkrążone i czerwone od płaczu oczy z pewnością nie wyglądały dobrze ale w tamtym momencie mnie to nie obchodziło -Wiadomo jest trochę lepiej niż wcześniej ale eh...

-Znajdźcie go. Błagam was.-odezwałam się do kolegów błagalnym głosem.

-Zrobimy wszystko co w naszej mocy. Teraz musimy jechać do włamania na Wielkopolską ale wszystkie jednostki w mieście są postawione na nogi i trwają już poszukiwania Kuby. - słowa Szymona dodały mi odrobinę spokoju ale to tylko słowa. Dobrze jednak usłyszeć coś takiego bo dodaje to wiary.

-Jak cokolwiek będzie wiadomo to dajcie znać. Proszę- dodał Jacek po czym głęboko westchnął.

-Oczywiście. Nie martwcie się. Chociaż łatwo nam mówić. Teraz jak już Jacek będzie w stanie kierował to podjedźcie do nas na komendę złożyć szczegółowe zeznania. Krzysiek i Zuza muszą mieć raport. Na spokojnie,dobra? Przypomnijcie sobie wszystko i jak już będziecie gotowi to...-Przerwałam Zatońskiej w połowie zdania.

Miłość nie zawsze jest idealna//Ala i Jacek//Policjantki i PolicjanciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz