[T. I.] po kąpieli w wodzie usiadła na jednym z kamieni na klifie. Tamtego dnia słońce grzało naprawdę przyjemnie, więc nie mogła przegapić okazji na poopalanie się. Początek roku szkolnego zbliżał się nieubłaganie, a ona nadal była blada, niczym wampir.
Rozłożyła swój liliowy ręcznik, włożyła do uszu słuchawki i na swoim Walkmanie odtworzyła kasetę jednego ze swoich ulubionych zespołów, a mianowicie Queen. Położyła się na plecach i zamknęła z uśmiechem oczy, wsłuchując się w słowa piosenki I Want To Break Free.
Stukała palcami w skały w rytm muzyki, ruszając przy tym stopą. Takie chwile lubiła najbardziej; samotne, tylko i wyłącznie ze swoim ukochanym Walkmanem, który był z nią na dobre i na złe. Nie zostawiał jej, gdy miała gorsze dni i nie strzelał fochów, gdy został oblany porzeczkowym sokiem. Wróć, z tym drugim trochę gorzej.
Przyjaciele tak naprawdę nie byli dla niej. Doszła do wniosku, że byli fajni tylko przez chwilę. Po jakimś czasie i tak zwykle znajdywali jakieś brudy, tworząc pretekst do kłótni i zerwania kontaktu. Taki scenariusz był jej bardzo, ale to bardzo znany.
Z przemyśleń wyrwały ją wrzaski i odgłosy rzucania rowerów na ziemię. Podniosła się i zsunęła okulary przeciwsłoneczne na czubek nosa chcąc dowiedzieć się, kto przerwał jej błogi odpoczynek.
Spostrzegła swoich znajomych ze szkoły, tak zwanych Frajerów: Billa Denbrougha, Stana Urisa, Eddie'go Kaspbraka i Richie'go Toziera. O ile pierwsza trójka zbytnio jej nie przeszkadzało, z tym czwartym było gorzej. Młody Tozier znany był ze swoich niestosownych komentarzy przy każdych możliwych okazjach i dziewczyna dzieląc z nim tylko chemię raz w tygodniu miała go naprawdę dosyć.
Położyła się z powrotem wygodnie na ręczniku licząc na to, że chłopcy zaraz pójdą się kąpać we wodzie i nawet jej nie zauważą. Cóż, myliła się.
—Jasna cholera!—Usłyszała dobrze jej znany, irytujący głos—[T. N.] ma cycki!
Wywróciła oczami, ściągając okulary wraz z słuchawkami i podpierając się na łokciach. Spojrzała na rówieśników, każdy z nich miał inny wyraz twarzy. Bill był zdecydowanie zakłopotany, Stan zażenowany, a Eddie był cały poczerwieniały na twarzy. Nie wiedziała, co to mogło znaczyć, ale wiedziała, że Richie bawił się wręcz świetnie.
—Tozier—zaczęła, patrząc ze zdegustowaniem na bruneta—idź spójrz na cycki własnej matki.
—Zadziorna—skinął głową chłopak, przygryzając wargę, jak w jakimś tanim romansie—lubię takie.
Dziewczyna pokręciła głową sądząc, że dłuższa dyskusja z osobą taką jak on nie ma najmniejszego sensu. Założyła z powrotem słuchawki, okulary i położyła się na plecach, jak gdyby nigdy nic.
—Twój stary mówił poprzedniej nocy to samo, obmacując twoją opiekunkę, Richie!—Fuknął nagle Kaspbrak—może znajdź sobie ciekawsze zajęcie i nie idź w jego ślady, co?! Jesteś wystarczająco obrzydliwy! Poszukaj innego towarzystwa, bo ja nie mam zamiaru na Ciebie patrzeć, chodząca zarazo, która nie myje rąk po sikaniu!—Mówiąc, a raczej krzycząc to podszedł bliżej [T. I.] i usiadł na kamieniu, jakieś półtorej metra od niej.
Wszyscy byli zdecydowanie zszokowani. Nie spodziewali się, że ten drobny chłopak ma w sobie tyle emocji. Zawsze raczej był zamknięty w sobie, ograniczając się do zwykłego "japa, Richie".
Nastolatka uśmiechnęła się mimowolnie. Nie potrzebowała przyjaciół, to był fakt. Mimo to, poczuła się naprawdę miło, gdy ktoś po raz pierwszy od dłuższego czasu się za nią wstawił.
—Hej, Kaspbrak—powiedziała, przekręcając się na bok i zsuwając okulary—dzięki—puściła mu oczko i wróciła do poprzedniej pozycji, zanim ten zdążył odpowiedzieć.
Cóż, po tym co zrobiła nawet nie byłby w stanie.