FINN WOLFHARD

2K 103 13
                                    

Marcelina154321

Grudniowy, nocny wiatr owiewał twarz dziewczyny, stojącej na końcu ulicy na której mieszkała. Było dość zimno, dlatego poprawiła swój szalik i patrzyła dalej przed siebie; w stronę rozciągającego się miasta, które oświetlane było przez tysiące wielokolorowych świateł różnego pochodzenia. 

Czasami miała naprawdę dość; presji rodziny, wygórowanych oczekiwań rówieśników, ciągłego wrażenia czystego pecha i swego rodzaju niespełnienia. 

Prawda była taka, że gdyby [T. I.] [T. N.] miała taką opcję, jej noga nie postałaby już w tym mieście. Tu wszystko było tak nudne, monotonne, takie samo, od kiedy tylko pamiętała. Ona chciała czegoś więcej; odmiany, czegoś, a raczej kogoś nowego w życiu.

Tak naprawdę jedynym, co trzymało nastolatkę w aktualnym miejscu zamieszkania był Finn Wolfhard; z powodu niepozorny, a jednak cholernie oczytany i mądry znajomy ze szkoły, z którym mogła rozmawiać godzinami o wszystkim. 

Finn był jak ona; też pragnął odmiany. Niby to przeciwieństwa się przyciągają, ale oni byli tacy sami, a dało się powiedzieć to samo.

Kimś nowym, kogo pragnęła w swoim życiu był właśnie ten brunet. Ktoś z was pewnie powie "ale przecież już go zna, nie jest więc nowy". Rzecz w tym, że chciała go jako kogoś innego; nie znajomego, lub kolegę. Chciała, żeby Finn był jej chłopakiem.

Może nie znali się na wylot, ale przyciągał ją, niczym magnes. Nawet, gdy miała trudne dni i nie chciała rozmawiać ze swoją przyjaciółką, chciała rozmawiać z Finnem.

—Myślimy podobnie—dobrze jej znany głos wyrwał ją z przemyśleń.

Odwróciła się i spostrzegła Wolfharda, oświetlanego jedynie przez światło latarni stojącej nieopodal tej dwójki. Dłonie trzymał w kieszeniach swojej popielatej kurtki i patrzył centralnie na nią.

—Też masz dosyć rodzinki?—Spytała, unosząc jeden z kącików ust.

—Bardziej, niż myślisz—parsknął śmiechem i pokręcił głową, patrząc przed siebie.

—Mam dość—westchnęła, spuszczając wzrok na swoje zimowe buty—mam cholernie dość, Finnley.

—Co mam powiedzieć, [T. I.]? Dobrze wiesz, że u mnie jest tak samo—brunet kopnął mały kamyczek pod swoimi nogami i przeniósł wzrok na dziewczynę—no, prawie.

—Prawie?—Zmarszczyła brwi.

—Ja nie mam dość tylko Ciebie—powiedział, łapiąc jej dłoń—mała.

Poczuła jakieś swojego rodzaju ciepło w środku. Tak przyjemne, lepsze z każdą sekundą. 

To było właśnie to, czego potrzebowała, a raczej ten ktoś.

Finn.

Spojrzała na chłopaka tylko po to, by przekonać się, że on też na nią patrzy. Utrzymywali tak przez dobre pięć sekund kontakt wzrokowy, po czym ciemnooki ujął także jej drugą dłoń. Spuściła wzrok na ich dłonie, czując, jak dosłownie robi się czerwona na policzkach. 

—[T. I.]—odezwał się ciepło nastolatek sprawiając, że dziewczyna spojrzała na niego.

Wtedy, niewiele myśląc przywarł swoje wargi do tych, należących do niej. Zrobił to delikatnie, a jednak tak zdecydowanie. Dziewczyna oddała jego pocałunek, ściskając mocniej jego duże, chłodne dłonie. 

I to było to, czego potrzebował Finn.

Finn potrzebował [T. I.], a [T. I.] potrzebowała Finna.


✓ | imaginesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz