❝you made me feel alive❞
❝forget them other bitches, i will put 'em to the side❞
Para trzymająca się za ręce pod osłoną nocy dotarła do największego oceanarium w swoim mieście. Za dnia tętniąca życiem atrakcja, choć tylko w wakacje. Teraz, nie w sezonie mało kto w ogóle jeszcze o nim pamiętał.
— Finn, skoro jest zamknięte, to po co nam wejściówki? — Spytała dziewczyna, patrząc na chłopaka grzebiącego w kieszeni swojej bordowej bluzy.
— To czysta formalność, Høpcia — odpowiedział jej, wygrzebując z kieszeni plik kluczy i otwierając drzwi budynku.
Dziewczyna przygryzła wargę i poczuła coraz to większy przypływ adrenaliny. Czy Finn załatwił te klucze legalnie? Czy to co robili było w ogóle legalne? Czy ktoś mógł ich przyłapać? Mimo że pytania tego typu krążyły po jej głowie, nie chciała znać odpowiedzi na nie.
Wbiegła do budynku, który po chwili przepełnił się jej donośnym śmiechem. Chłopak wyszczerzył się i przeciągnął wajchę przy wejściu, włączającą światło. Recepcja oświetliła się, a brunet pochwycił dłoń blondynki i pobiegł w stronę bramek. Przeskoczył je szybko, dziewczyna natomiast z uwagi na trochę niższy wzrost po prostu przez nie przeszła.
Przebiegli błyskawicznie do głównej sali. Obok nich, z każdej strony a także nad nimi widniały szklane ścianki olbrzymiego akwarium. Dookoła nich dało się zauważyć wiele okazów rybek mniejszych, jak i większych. Wolfhard lubił to miejsce, z jakiegoś powodu go relaksowało.
— Finnie, tam jest żółw! — zawołała ucieszona dziewczyna, pokazując na stworzenie nad nimi. — Podsadź mnie!
— Się robi. — Chłopak puścił jej dłoń i nachylił się tak, by mogła wejść mu na barki.
Gdy tak uczyniła, złapał jej łydki i podniósł się powoli. Ta zachichotała z zachwytu i dotknęła szyby udając, że dotyka bezpośrednio żółwia.
— Biegnij dalej! Tam jest płaszczka!
—
Gdy dotarli na sam koniec oceanarium chłopak schylił się, co spotkało się z niezadowoleniem Bailey.
— Ej, dlaczego mam zejść? Na górze jest fajnie — odparła schodząc niechętnie z jego barków i stając naprzeciw niego.
— Chciałem Ci tylko powiedzieć — zaczął, łapiąc jej dłonie i patrząc w jej oczy — że sprawiasz, że naprawdę czuję, że żyję.
— Użyłeś trzy razy "że", Finnlard — zachichotała, mimo tego, jak bardzo było jej w tamtym momencie ciepło na sercu.
— Oj, Bailey. . . — zaśmiał się. — Czepiasz się — dodał cicho, gładząc ją po policzku.
Blondynka przymknęła oczy i uśmiechnęła się mimowolnie. Uwielbiała, gdy chłopak jej tak robił. Mogła spokojnie uznać to za jedno z najlepszych uczuć na świecie.
— Kocham Cię, wiesz? — Wyszeptał.
— Wiem. — Wyszczerzyła się. — W końcu ja Ciebie też.
Finn odwzajemnił jej uśmiech i oparł jedną z dłoni na jej plecach. Przechylił ją delikatnie do tyłu i złożył pocałunek na jej ustach. Ta oddała pocałunek i wplotła palce w jego włosy, na co zamruczał.
Dziewczyna słysząc to odsunęła się i zachichotała.
— Ej, miarkuj się. Rybki patrzą.