Szesnastoletnia dziewczyna stanęła przed lustrem w hallu i przejrzała się w nim. Z włosów miała upleciony tzw. wodospad, dzieło jej mamy. Na powiekach widniały cienie w niebieskich tonach, a usta pomalowane były neutralną, matową pomadką. Jej sukienka była niebieska, w pastelowych tonach i sięgała do ziemi. Dodatkowo, na jej ramionach widniała biała narzutka, a w dłoni dzierżyła torebkę kopertówkę w tym samym kolorze.
Właśnie wybierała się na szkolną potańcówkę wraz ze swoim. . . chłopakiem? Tak, chyba tak to można było nazwać. Ona i Jaeden byli stosunkowo świeżą sprawą, zaledwie tydzień wcześniej po romantycznej kolacji w jednej z włoskich restauracji w ich mieście na jej ganku, tuż przed pożegnaniem ciemnowłosy złożył pocałunek na jej ustach. Do dzisiaj ta sytuacja śniła jej się co noc, a na samo wspomnienie automatycznie się uśmiechała.
Wzięła głęboki wdech i wyszła z domu. Od razu w oczy rzucił jej się chłopak odziany w czarny garnitur w połączeniu z jasnoniebieską muszką, próbujący się niezdarnie wygramolić z samochodu pożyczonego od matki. Zaśmiała się cicho na ten widok, co nie umknęło jego uwadze. Gdy na nią spojrzał, zaniemówił. Jego zielone oczy się zaświeciły, bo chłopak nigdy nie sądził, że ktokolwiek może być tak piękny.
Podszedł bliżej i ujął jej dłoń, pomagając jej tym samym zejść po schodkach. Gdy już zeszła i stanęła naprzeciw niego, spojrzeli sobie w oczy uśmiechając się mimowolnie.
— Hej — powiedzieli w jednym momencie, po czym oboje się zaśmiali.
Martell bojąc się, że palnie coś głupiego z wrażenia po prostu ujął jej dłoń i poprowadził do samochodu. Otworzył jej drzwi ze strony pasażera i gdy weszła, zamknął je po chwili okrążając pojazd i siadając ze swojej strony. Gdy oboje zapięli pasy, chłopak przekręcił kluczyk w stacyjce, nacisnął pedał gazu i ruszyli.
— Ch-Chciałem Ci tylko powiedzieć . . . — zaczął niepewnie zielonooki — ż-że wyglądasz prześlicznie, [T. I.].
Dziewczyna zarumieniła się, po chwili kładąc dłoń na dłoni chłopaka spoczywającej na biegach. Ten spojrzał na nie i także się zarumienił, od razu wracając wzrokiem na drogę.
— Ty też, Jae — odpowiedziała mu po chwili ciszy.
Martell poczuł, jak robi się jeszcze bardziej czerwony. Nie był przyzwyczajony do otrzymywania komplementów, tym bardziej od dziewczyny, w której się zakochał.
— Właściwie to. . . Chciałem z Tobą pogadać — oznajmił.
— Tak?
— Chciałem wiedzieć, czy myślałaś o naszej relacji bardziej. . . poważnie — powiedział cicho.
Dziewczyna słysząc to uśmiechnęła się szeroko i od razu wiedziała, co odpowiedzieć chłopakowi.
— Jasne, że myślałam. B-Bo. . . — Zawahała się. — J-Ja. . .
— Kocham Cię, [T. I.] — powiedział od razu, patrząc jej w oczy, gdyż akurat stali na światłach.
— Też Cię kocham, Jae. — Uśmiechnęła się.
I mimo że tak bardzo chciał w tamtej chwili pocałować jej idealne usta, to nie mógł, bo w końcu prowadził. Zamiast tego jednak ujął jej dłoń i cmoknął ją parę razy wywołując u niej chichot, który tak bardzo uwielbiał.