Nadszedł ostatni tydzień sierpnia 1985 roku w Hawkins. Wraz z nim, nadeszła tak zwana "depresja" nowego roku szkolnego, którą dało się wyczuć dosłownie u każdego dzieciaka w tym mieście. No, prawie każdego.
U Mike'a Wheelera było trochę, a nawet zupełnie inaczej. Od początku jego lato było skazane na nieudane, gdyż na początku lipca jego dziewczyna, El wyjechała ze swoim ojcem na wycieczkę po Stanach. Z tego prostego powodu nie potrafił cieszyć się latem i odliczał dni do końca tego piekielnego, najgorszego lata dotychczas.
Więc w odróżnieniu od innych, zamiast kompletować przybory i podręczniki szkolne siedział już trzecią godzinę pod domem Szeryfa Hoppera. Mieli być o wiele wcześniej, ale po drodze natrafili na korki.
Westchnął i zamknął ze zmęczenia oczy, po chwili zasypiając na schodach domu.
—
—Ej, dzieciaku—usłyszał i poczuł, jak ktoś nim potrząsa.
Na początku to zignorował, zmarszczył swoje ciemne brwi i dalej nie otwierał oczu. Po chwili jednak ktoś ponawiał swoje ruchy, więc dość rozzłoszczony otworzył oczy, oślepiony na początku przez blask słoneczny.
—Co do-—zaczął, ale nagle potem uciął.
Nie zwrócił uwagi na Jima stojącego przed nim, a raczej na drobną posturę za nim. Ubrana w krótki kombinezon w czarno-białe paski i czarne sandały, wraz z przeciwsłonecznymi okularami na głowie.
—El...—otworzył oczy szerzej ze zdumienia.
—Mike!—Uśmiechnęła się czternastolatka.
Tak bardzo brakowało mu jej uśmiechu przez to całe lato. Bez zastanowienia poderwał się ze schodków i uderzając barkiem ojca dziewczyny, podbiegł w jej stronę.
Objął ją szczelnie w pasie i czas się najprościej mówiąc zatrzymał. Niczego dookoła nie było, byli tylko oni; on i jego miłość. Gładził delikatnie dłońmi jej plecy i dobrze wiedział, jak bardzo za tym tęsknił. Jak bardzo tęsknił za nią.
Jej głowa natomiast spoczywała na jego ramieniu, a oczy miała zamknięte. Chciała się jak najbardziej oddać tej chwili. Chwili, która mogłaby być dla nich wiecznością i właściwie nią była; taką ich małą, prywatną wiecznością.
—Tęskniłem—powiedział po około dwóch minutach ciszy między nimi. Ciszy, ale jednak przyjemnej, bo ich ciszy.
—Też tęskniłam, Mike—objęła go jeszcze ciaśniej swoimi drobnymi ramionami—mam Ci tyle do opowiedzenia, znam już na pamięć nazwy dwudziestu Stanów! Tata powiedział, że mam pamięć do takich rzeczy i jak już pójdę do szkoły to będę dobra z gego-—zmarszczyła nos—geogo... Nie! Geagro...—zamyśliła się na nowo.
—Geografii, El—wspomógł ją, posyłać jej pełne miłości spojrzenie i zagarniając kosmyk jej ciemnych włosów za ucho—będziesz świetna.
Spojrzeli sobie w oczy i po chwili ich usta spotkały się ponownie, jak pierwszego dnia lipca, gdy ją żegnał. Ich pocałunek nie był zbyt długi, trwał koło trzech sekund i był bardzo delikatny, ale takie lubili najbardziej. Takie, które wyrażały tą ich wzajemną delikatność wobec siebie.
Wowza, w końcu to napisałam! Dobra, to idę otworzyć z powrotem zamówienia i pisać "Party". Do zobaczonka i zapraszam do zamówień!
Adzioch
![](https://img.wattpad.com/cover/166986750-288-k178944.jpg)