Dziewczyna siedziała na pomoście, mocząc nogi w jeziorze. Spędzała ostatnie cztery dni lata w domku swoich rodziców wraz ze swoim przyjacielem, Jaedenem. Chłopak wraz z rozpoczęciem roku szkolnego miał odlecieć z powrotem do Los Angeles, więc chcieli dobrze spędzić ten czas.
To miało być jedno z tych trudniejszych rozstań, niż rok czy dwa lata temu. Głównie dlatego, że ten rok uświadomił dziewczynie, jak bardzo go kocha. Tak bardzo cieszyła się, widząc go przy rozmowie na kamerce, a co dopiero gdy odbierała go z lotniska. Przy nim czuła się tak swobodnie, jak przy nikim innym. Mimo wszystko, gdy tylko chociażby dotknął przed przypadek jej dłoni przechodził ją swego rodzaju przyjemny dreszcz, który chciała czuć znacznie częściej.
Na początku to było dziwne, gdyż znali się praktycznie od urodzenia. Byli przy sobie na dobre i na złe, nic tak dobrze nie działało na nich wzajemnie jak oni sami. Ale potem pogodziła się z tym, że po prostu zakochała się w swoim najlepszym przyjacielu, jednak była gorsza ta część, że on nie czuł tego samego. Nawet jeśli, to był świeżo po rozstaniu z Lilią, z którą z resztą rozstał się ze względu na karierę. A jeśli nie miał czasu na związek Lilią, dlaczego miałby mieć czas na związek z nią?
Wpatrywała się w ostatni wakacyjny zachód słońca, a raczej jego odbicie w tafli jeziora. Będzie za tym tęskniła, a co dopiero za Jae.
Chłopak akurat usiadł obok niej i także spojrzał na słońce, a zaraz potem na nią.
—Cieszę się, że mogłem spędzić z Tobą choć trochę czasu—powiedział z uśmiechem—będzie mi tego brakować.
—Mi bardziej—odpowiedziała, starając się na niego nie patrzeć. Wiedziała, że wtedy po prostu wybuchnie płaczem.
—Będę tęsknił, wiesz?—Mówiąc to, położył swoją dłoń na tej należącej do niej.
Wzdrygnęła się lekko, ale po chwili na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
—Jesteś dla mnie najważniejsza, [Z. T. I.]. Zawsze byłaś i będziesz i nawet nie masz pojęcia, jak trudno mi jest żyć tam, bez Ciebie w pobliżu—słyszalne było to, że jego głos lekko się łamie—to tak jakby żyć bez tlenu, bo...
—Bo?—Spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami.
—Bo żyć bez miłości to tak, jakby żyć bez tlenu, przynajmniej ja tak sądzę.
Zamarła. Kompletnie nie spodziewała się, że powie coś takiego. O ile dobrze go zrozumiała, to tak po części właśnie wyznał jej miłość.
—Jae, czy ty-
—Tak, kocham Cię najbardziej w świecie—spojrzał jej w oczy—nie wiem, czy moja wypowiedź ma w tym momencie sens, bo w sumie moim światem jesteś ty. Zbieram się, żeby Ci to powiedzieć od jakiegoś roku, ale jakoś zawsze w ostatnim momencie brakuje mi odwagi. Ale stwierdziłem, że jeśli teraz widzimy się po raz ostatni przed Świętami, to nie mam nic do stracenia.
Zamrugała parę razy, wpatrując się w niego. Nie wierzyła w to, co się działo.
—Tak jak mówiłem, nic do stracenia—zaśmiał się cicho, po zbliżył się do niej i przywarł delikatnie swoje usta do jej.
Oddała z niezwykłą ostrożnością pocałunek, kładąc dłoń na jego policzku. Był jej pierwszym pocałunkiem, krótkim i troszkę niezdarnym, ale nie mogła sobie wyobrazić lepszego.
—J-Ja...—Zaczęła, bawiąc się swoimi dłońmi.
—Rozumiem, jeśli nie czujesz tego samego—powiedział z lekkim smutkiem w głosie—ale... Mogę poczekać—spuścił wzrok.
—Nie, nie, nie—zapewniła, unosząc jego podbródek—czuję to samo, Jae. Kocham Cię, na serio—uśmiechnęła się.
—O—uśmiechnął się—to chcesz... Spróbować? Wiem, że nie jestem na miejscu, a-ale damy radę, obiecuję.
—Chcę—powiedziała, opierając głowę na jego ramieniu i splatając ich dłonie.
Nie mogła być szczęśliwsza.