RICHIE TOZIER

2K 90 28
                                    

VincentSutcliff

Pierwszy kwietnia na zawsze zapadł w pamięć młodego Toziera. Nie dlatego, że to były jego siedemnaste urodziny. Nie dlatego, że wtedy zrobił największą imprezę kiedykolwiek w Derry. Cóż, po części. 

Bardziej dlatego, że na imprezie była obecna [T. I.], nic dziwnego, zawsze bywała na jego imprezach urodzinowych, znali się przecież od zawsze. Ale tamten wieczór zmienił wszystko.

Zmienił wszystko z momentem, gdy dziewczyna przekroczyła próg jego domu, niczym Courtney Love; w czarnej minisukience z białymi guzikami i kołnierzykiem, martensach tego samego koloru i kolanówkach pod kolor sukienki, mówiąc "Najlepszego, Tozier!".

Wtedy spojrzał na nią inaczej, niż na zwykłą przyjaciółkę. Spostrzegł, że dziewczyna jest naprawdę piękna i że nie tylko on jest takiego zdania, sądząc po minie Mike'a czy Billa, gdy ją zobaczyli. 

Całą imprezę spędził nie tańcząc z najładniejszymi dziewczynami z żeńskiego liceum Derry, nie próbując namówić Bena do wypicia choć jednego piwa, ale po prostu siedząc z [T. I.] i rozmawiając na rozmaite tematy, na które jakimś cudem wcześniej nie mieli czasu.

Wtedy też zdał sobie sprawę, jak mądrą osobą była. Jak potrafiła wyrazić swoje zdanie na wiele tematów i jak chętnie zagłębiała się w te, o których nikt nie chciał dyskutować.

Od tamtego wieczora wszystko stało się trudniejsze. Nie potrafił już rzucać swoimi dennymi tekstami w jej obecności, bo wychodziły twory jak "Eddie, zrobiła Cię twoja mama", co było raczej dość logiczne. 

Nie zwracał już uwagi na cheerleaderki ich szkolnej drużyny, wolał patrzeć na [T. I.].

Dlatego stał teraz pod jej oknem, jak w dramacie "Romeo i Julia", którego czytała kilka dni wcześniej w szkolnej bibliotece i rzucał kamieniami, w celu obudzenia dziewczyny. Przyszedł o dwudziestej trzeciej, Richie Tozier na zawsze pozostanie Richie'm Tozierem.

W końcu, dziewczyna otworzyła okno i spojrzała chłopaka z niemałym zirytowaniem na twarzy. Nawet tak, z wałkami na włosach i przydużawej koszuli nocnej do kolan wyglądała prześlicznie.

—Mała, hej!—Zawołał, poprawiając okulary na swoim nosie—em...Wpuścisz mnie? To ważne.

—Palant—powiedziała, wywracając oczy i zamykając okno.

Uśmiechnął się tylko cwanie i podszedł pod drzwi czekając, aż jego przyjaciółka je otworzy. Po chwili, [T. N.] stanęła w drzwiach tupiąc nogą i zmierzyła go wzrokiem od góry do dołu.

—Gdzieś ty się tak odwalił?—Spytała, marszcząc przy tym nos.

Otóż miał po prostu ubraną znoszoną, skórzaną kurtkę, biały T-Shirt i jeansy z podwiniętymi nogawkami. Nadal preferował hawajskie koszule, jednak chciał wypaść jak najlepiej, a cytując Bev "w tych pseudotropikalnych szmatach nikt nawet na Ciebie nie spojrzy".

—Jak zawsze, dla Ciebie—powiedział, puszczając jej oczko i przeczesując włosy, po czym się opamiętał—dobra, do rzeczy.

—Na to czekam—odpowiedziała mu, krzyżując ramiona pod biustem.

—Bo wiesz—zaczął—przychodzi w życiu często taka chwila, że zdajesz sobie sprawę o tym, jak bardzo ktoś jest dla Ciebie ważny. Zazwyczaj to jest mega niespodziewany moment, ale potem ciągle tylko myślisz i myślisz o tej konkretnej osobie—wziął głęboki wdech—dlatego tu jestem, [T. I.]. Bo dla mnie ty jesteś taką osobą i Cię kocham.

Dziewczyna nie czekając na nic więcej stanęła na palcach i przyciągnęła chłopaka za kołnierzyk jego kurtki, po chwili go całując. Nie spodziewał się tego, ale cholera, to było nieziemskie. Rozkoszowali się pocałunkiem dobre kilkanaście sekund i żadne z nich nie chciało tego kończyć, ale w końcu [T. I.] oderwała się od niego i uśmiechnęła się szeroko.

—Też Cię kocham, Richie.


Kochani! Przypominam, że zamówienia są nadal otwarte. Nawet jeśli już zamówiliście jednego, to możecie śmiało zamawiać więcej, zapraszam!

Adzioch

✓ | imaginesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz