❝'cause I know what you really want❞
❝a little more confidence❞
— No spójrz tylko na niego i tą jego paczkę — prychnęła Vee, wpychając sobie jedną z frytek do buzi. — To jest przecież jakiś żart, El.
— Totalnie. — Przyznała jej rację Colins, podbierając jedną z frytek z talerza kuzynki. — Ale ten w koszuli jest uroczy. — Pomachała wspomnianemu chłopakowi i puściła mu oczko.
Ciemnowłosy w oddali odmachał blondynce i zaczerwienił się na twarzy, zajmując miejsce obok Oleffa przy jednym ze stolików kilka metrów dalej.
— Dobra, dobra. . . On jest okej, on się zarumienił na twój widok. Pewnie jest nieśmiałym artystą słuchającym Arctic Monkeys razem z The 1975, lubi zachody słońca, puszyste zwierzątka i kaczuszki. No, i jest wyższy od Ciebie. Więc możesz śmiało zarywać.
— Zapamiętam, Vee — zachichotała niebieskooka nie odrywając wzroku od chłopaka.
— Ale spójrz tylko na tego obok. . . Co to w ogóle jest? Jakiś makaron na głowie, uśmieszek jak ten laluś z Grease, łazi tak i podrywa wszystko, co się rusza. — Zmarszczyła brwi. — Nie no, już go nienawidzę.
— Tylko się nie zakochaj, Hudson. — Ellie uderzyła ją lekko w ramię. — Lubisz dupków.
— Poprawka, lubię im mówić, co o nich myślę. Jemu też to niedługo powiem, zobaczysz.
— No, trzymam za słowo.
Hudson zmrużyła oczy, wciąż patrząc na blondyna. Wyatt Oleff, bo tak nazywał się ten jegomość pojawił się wraz z przyjaciółmi w ich liceum zaledwie dwa dni temu, a już zdążył podbić serca dużej ilości dziewczyn, jak i chłopaków. Jego prywatna szkoła kilka przecznic stąd była w gruntowym remoncie z powodu zniszczenia w zawierusze jakiś tydzień wstecz. Vee od razu wiedziała, jaki to typ człowieka; król szkoły, który panoszy się jak u siebie, gdzie tylko się znajdzie. Dlatego, nieważne ile tylko uwodzicielskich spojrzeń zdążył już jej posłać, ona nienawidziła go całym sercem.
— Hej, Veronica! — Usłyszała, przez co uniosła natychmiastowo głowę.
Przed nią siedział Oleff we własnej osobie. Przeczesał pospiesznie włosy i uśmiechnął się delikatnie, krzyżując z nią spojrzenia.
— Coś nie tak?
— Nie, nie — pokręcił głową — po prostu mamy razem zajęcia muzyczne. Jutro mam zaliczyć jakieś chwyty na gitarze i wiesz, nie rozumiem paru rzeczy. . . Może wytłumaczysz mi to po lekcjach?
— No to niech twój koleżka w koszuli Ci wytłumaczy, w końcu on gra na gitarze — powiedziała.
Chłopakowi zrzedła mina, a ona poczuła jakby poczucie winy w środku.
— Dobra, niech będzie — rzuciła od niechcenia. — Od razu po szkole, u Ciebie.
— Się wie. — Chłopak puścił jej oczko i odszedł od stolika.
Ta zaledwie wywróciła oczami i westchnęła cicho. Z jakiegoś powodu nie miała serca odmówić komuś pomocy, nawet jemu. W końcu nie chciała, żeby zawalił przez to, jak bezsensowną nauczycielkę mają.
— Oby to się nie zamieniło w lekcję anatomii, albo pokaz układów rozrodczych człowieka — rzuciła El, gdy Oleff usiadł na miejsce.
— Ellie no!
—
— Cholera jasna! — Zaklęła Hudson, chowając twarz w dłoniach. — Jesteś tak bardzo tępy, czy udajesz?!
Razem z Wyattem siedzieli już dobrą godzinę nad C-dur, a on nadal się mylił. Fakt, Veronica była dość cierpliwa, ale do czasu. Poza tym, miała wrażenie, że chłopak po prostu robi jej na złość.
— No ej, może milej. . . Nie każdy jest muzycznym guru jak ty, Hudson.
— Nie każdy jest debilem jak ty, Oleff — prychnęła.
— Właściwie. . . — zaczął chłopak, odkładając gitarę wypożyczoną ze szkoły obok siebie. — Dlaczego tak bardzo pokazujesz, że mnie nienawidzisz?
Dziewczyna zmarszczyła brwi, po czym udzieliła chłopakowi jednoznacznej odpowiedzi.
— Wkurwiasz.
— Ale czym? — Zaśmiał się.
— Nie lubię tego, że nigdy się nie zamykasz. Ciągle masz coś do powiedzenia, a twoi kumple tylko Ci potakują. Ale i tak niczego nie możesz zrobić, żeby zepsuć mi humor. — Pokręciła głową. — Nie polubię Cię. Wiem, że pewnie miałeś jakieś schody w życiu i dlatego jesteś taki, a nie inny ale to nie oznacza, że teraz moja kolej. Zapewne jutro wyciągniesz na mnie jakieś brudy i nie przestaniesz gadać razem ze swoimi kapryśnymi znajomymi. Ale ja wiem, czego potrzebujesz, Oleff — prychnęła. — Więcej pewności siebie. Klasyczny trik z książek.
Chłopak tak po prostu tak siedział i wpatrywał się w dziewczynę na jego krześle obrotowym. Na jego twarzy po chwili zagościł uśmiech, który, jak przypuszczał mógł jeszcze bardziej zdenerwować niebieskooką.
— A ja lubię to, że nigdy się nie zamykasz — oznajmił. — Teraz się umówimy? Nie mam złych zamiarów, czy coś. Nie lubię plotkować.
Dziewczyna wypuściła głośno powietrze i spojrzała w jego czekoladowe oczy. Doszła do wniosku, że był na swój sposób słodki.
— Umawiając się ze mną jednocześnie zgadzasz się na to, że jeśli rozpuścisz jakąś niedorzeczną plotę, lub po prostu okażesz się dupkiem, to ja wybiję Ci jedynki, a Ellie złamie Ci nos. A potem wyrwiemy Ci nogi z dupy, tak na żywca.
Oleff zaśmiał się i wyciągnął dłoń w jej stronę.
— Umowa stoi.
Veronica tylko uśmiechnęła się pod nosem i ścisnęła jego dłoń.