21

288 9 0
                                    

Wstaliśmy koło 9. O 10 było śniadanie.Poszłam się wykąpać i ubrać w koszulkę termiczną i wąskie czarne spodnie termiczne. Na to założyłam zwykłe dżinsy. Wykąpana i ubrana zajęłam sie twarzą. W tym momencie wszedł Jake.

-Dzień dobry -powiedział uśmiechając się leniwie, odpowiedziałam uśmiechem i zaczęłam rozprowadzać podkład. Ograniczyłam się tylko do niego.

-O której idziemy na stok?-zapytałam chowając rzeczy do kosmetyczki. Jake właśnie mył zęby, wypluł pianę i spojrzał na mnie.

-Idziesz z nami?-zapytał zaskoczony.

-Nie, będę tu siedziała cały dzień i czekała aż się wyjeździcie.-odpowiedziałam ironicznie i przewróciłam oczami.

- Wychodzimy o 10:30, Luis już tam jest. Ma wczesne lekcje. -odpowiedział opłukując szczoteczkę.- Teraz idziemy na śniadanie. Wychodzimy dokładnie o 10:30.

-OK, a Mon i Zofija wiedzą o tym?-zapytałam.

-Dowiedzą sie na śniadaniu. Teraz chodź bo nie zdążymy.-miałam już pytać czy się nie przebiera z pidżamy a później zauważyłam że ma na sobie koszulkę termiczną ,która świetnie uwidaczniała jego niemałe mięśnie klatki piersiowej i brzucha, i spodnie narciarskie. Położył mi rękę na plecach i pchnął lekko w kierunku drzwi.

Mon i Zofija już siedziały w jadalni kiedy my weszliśmy. Usiadłam i zaczęłam rozmawiać z dziewczynami a Jake poszedł po śniadanie. Żadna z nich nie wiedziała jakie są relacje między mną a Jakem chociaż jestem pewna że obie już się domyśliły. Przed nimi tego nie ukrywamy, ufam im. Kiedy chłopak wrócił z talerzem pełnym warzyw i owoców był zaskoczony że tak żywo ze sobą rozmawiamy.

-Czemu sie dziwisz?-zapytałam i wyjęłam moje tabletki które muszę brać raz w miesiącu. Połknęłam je sprawnie- Jesteśmy dziewczynami, zawsze będziemy się dobrze dogadywać.

-Dokładnie-potwierdziła Zofija i upiła łyk kawy.

-Nie powinieneś się dziwić-skomentowała Monika. Po czym wszystkie sie roześmiałyśmy. - Bez mięśnie?-zapytała mnie Mon

-Chwilowo jestem na diecie bezmięsnej, wege- powiedziałam i nabiłam pomidorka na widelec. Jake uśmiechną się lekceważąco

-Kończymy, -powiedział i rozejrzał sie po stołówce- gdzie Josh?

-Na stoku, z Luisem już jeździ. Prawdziwy pasjonat-wytłumaczyła Monika a ja i Zof roześmiałyśmy się . W końcu poszliśmy wziąć jeszcze najpotrzebniejsze rzeczy. Narty zostały przy wejściu. Stok nie był daleko więc szliśmy na piechotę.Wzięliśmy je i poszliśmy,równo o 11 byliśmy na miejscu.

Jeździliśmy do momentu aż wszyscy umierali ze zmęczenia i głodu. Zwłaszcza głodu.Kiedy jestem głodna strasznie marudzę i nie daje ludziom żyć wiec poszliśmy szybko coś zjeść. Ze stoku wróciliśmy koło 20 kiedy Luis skończył pracę.

WychowawcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz