Pov Lauren
Obudził mnie mój okrutny budzik. To jeden z najgorszych dźwięków, jaki można usłyszeć, zwłaszcza jeśli wyrywa cię ze snu. Szybko odwróciłam się w stronę źródła dźwięku, aby szybko go uciszyć. Chciałam, żeby Camila mogła jeszcze pospać.
Niechętnie zwlokłam się z łóżka. Wzięłam z krzesła ubrania, które przygotowałam sobie wieczorem, aby nie krzątać się rano i wyszłam do łazienki. Szybko przebrałam się, umyłam zęby i upięłam włosy w wysoki kucyk. Skierowałam się do pokoju Sofii. Usiadłam na łóżku i przez chwilę podziwiałam śpiące dziecko. Obudzenie jej byłoby największą skazą, jednak musiałam to zrobić, aby poszła do szkoły.
-Sofia.- powiedziałam spokojnie. Po chwili dziewczynka otworzyła leniwie oczy.- Wstawaj śpiochu, czas do szkoły.- starałam się uśmiechnąć jak najbardziej zachęcająco.- Ubieraj się i zejdź do kuchni na śniadanko.- musnęłam opuszkami palców delikatnie jej ramię i opuściłam jej pokój. Zeszłam po schodach, na dół i udałam się do kuchni. Wyjęłam z lodówki dwa jajka, które następnie wbiłam do miski i roztrzepałam. Wiem, że Camila nie lubi, kiedy białko jest osobno, podejrzewam, że jej siostrzyczka też została nauczona jedzenia jajecznicy w ten sposób. Wlałam olej na patelnię i po chwili wrzuciłam na nią jajka. Kiedy się już ścięła, przełożyłam ją na talerzyk. Całość posypałam szczypiorkiem dla smaku.
-Co robisz?- usłyszałam za sobą.
-Pasuje ci jajecznica mała księżniczko?- spytałam i zaniosłam talerzyk na wyspę kuchenną, przy której siedziała już brunetka.
-O tak! Jajecznica jest dobra!- powiedziała i po chwili zaczęła się zajadać śniadaniem.
Podeszłam do blatu i zaczęłam robić jej kanapki do szkoły. Postawiłam na szynkę, ser i ogórka. Skończywszy, zapakowałam kanapki do papierowej torebki śniadaniowej, włożyłam tam jeszcze jabłko i soczek w kartoniku, który kupiłyśmy wczoraj. Wzięłam torebkę i podeszłam do jej plecaka, który rzuciła na przedpokój, zapewne schodząc.
-Słońce, nie rzucaj na środek tego plecaka, bo się jeszcze ktoś potknie.- zwróciłam jej uwagę.
-Przepraszam Lo.- powiedziała i wstała z krzesełka. Podeszłą do mnie i wtuliła główkę w mój brzuch. Położyłam dłonie na jej głowie, a po chwili ją ucałowałam.
-Gotowa? Możemy wychodzić?- spytałam.
Dziewczynka założyła na plecy plecak i złapała mnie za rękę. Ruszyłyśmy do garażu. Otworzyłam dziewczynce drzwi mustanga, zapięłam ją, kiedy wsiadła i usiadłam na swoje miejsce. Odpaliłam samochód i wyjechałyśmy.
Po drodze razem wspominałyśmy wydarzenia z minionego weekendu. Nim się zorientowałam, byłyśmy już na miejscu. Wypuściłam dziewczynkę z samochodu.
-Albo ja, albo Camila przyjedziemy po ciebie.- powiedziałam i ucałowałam ją w policzek. Dziewczynka zaczęła biec w stronę wejścia do budynku.- Miłego dnia!- rzuciłam jej jeszcze.
-Wzajemnie Lo!- krzyknęła, nie odwracając się do mnie._____________
-Lauren.- usłyszałam przytłumiony głos.- Kochanie.- poczułam, jak coś przygniata moje ciało.
Po chwili poczułam parę miękkich warg na swoim policzku, a po chwili na swoich ustach. Niechętnie otworzyłam oczy. Jednak widok, który zobaczyłam, był wart swojej ceny. Zobaczyłam brązowooką leżącą na mnie. Obdarowywała moje usta delikatnymi pocałunkami. Wplotłam dłoń w jej piękne, brązowe włosy.
-Hej kochanie.- powiedziałam.
-Dlaczego nie wróciłaś do mnie?- spytała.
-Nie chciałam cię budzić, więc zrobiłam sobie drzemkę na kanapie.-uśmiechnęłam się do niej ciepło, a ona lekko skrzywiła się na moje słowa.
-Chodź, zjemy śniadanie.- powiedziała i spróbowała wstać, jednak skutecznie jej to uniemożliwiłam, bo złapałam ją mocniej w tali.
-Nie, chcę cię jeszcze poprzytulać.- powiedziałam i zamknęłam oczy. Przytuliłam ją mocniej do siebie. Nie protestowała, wręcz przeciwnie. Wtuliła swoją głowę w moje piersi.
-Lubię słuchać bicia twojego serca. Mam wtedy pewność, że jesteś blisko.- powiedziała, po chwili ciszy.
-To serce bije tylko dla ciebie. Pamiętaj.- powiedziałam i delikatnie przycisnęłam jej głowę do swojej klatki piersiowej.
-To w nim jest najlepsze.-
Uśmiechnęłam się na jej słowa. Właśnie takie najprostsze gesty z jej strony, stale upewniają mnie o jej uczuciu. To przepiękne uczucie słuchać, jak ona mówi o moim sercu. To niby nic takiego, ale dla mnie to wiele znaczy. W tym związku nie chodzi o ciągłe pocałunki czy seks. Właściwie te najmniejsze rzeczy pokazują naszą miłość. Chociażby to głupie "uważaj na siebie po drodze" czy "zapnij pasy" czasem znaczy więcej niż jeden krótki pocałunek. Co nie zmienia faktu, że uwielbiam, kiedy to ona wychodzi z inicjatywą pocałunku czy buziaka.
-Kocham cię Camz.-
-Ja ciebie też Lolo.- powiedziała, podnosząc głowę. Spojrzała mi w oczy i po chwili musnęła moje usta, swoimi nieziemskimi wargami.- Chodź, chcę, żebyś zjadła.-
Dziewczyna podniosła się z kanapy i czekała z tym samym na mnie. Podniosłam się do siadu, a ona wyciągnęła do mnie dłoń. Chwyciłam ją i musnęłam wargami jej wierzch. Wstałam, a ona zaciągnęła mnie do kuchni.
-Na co masz ochotę?- spytałam.
-Lauren, wystarczą mi same kanapki, które mogę sobie zrobić sama. Nie musisz codziennie robić mi nie wiadomo jak wymyślnych posiłków. Czasami chciałabym po prostu usiąść z tobą przy stole i zjeść razem to śniadanie, rozmawiając o totalnych bzdurach.-
Podeszłam do lodówki i postawiłam na te same składniki co, do kanapek Sofii. Wyjęłam dwie kromki chleba i posmarowałam je masłem. Ułożyłam na nich wszystkie składniki i umieściłam je na talerzu, który od razu podałam Camilii. Z wyspy kuchennej zgarnęłam talerzyk, po śniadaniu małej Cabello i włożyłam go do zmywarki. Po chwili usłyszałam charakterystyczny dźwięk ekspresu do kawy. Wyjęłam dwa kubki, podałam jeden brunetce, a drugi podłożyłam sobie pod nos. Po upiciu łyka gorącego napoju, odstawiłam kubek na blat. Podeszłam znowu do lodówki i wyjęłam z niej owoce. Następnie posiekałam wszystkie drobno i wrzuciłam do sokowirówki. Ustawiłam ją na najwyższe obroty i już po minucie mogłam napić się swojego koktajlu. Usiadłam naprzeciwko brązowookiej i zaczęłam sączyć napój.
-Lauren, to nie jest śniadanie.- powiedziała z dość poważną miną.
-Dla mnie jest.-
-Musisz zacząć normalnie jeść. Zrozum.-
-Nie Camila. To ty zrozum w końcu, że nie muszę jeść tyle ile każdy. Mój organizm dalej dla wielu lekarzy jest zagadką. Mogę pić same koktajle i będę w dobrej formie! A teraz przepraszam, bo idę na siłownię.- krzyknęłam i wystałam. Ruszyłam szybkim krokiem na górę. Zrzuciłam z siebie koszulkę i jeansy. Założyłam dresy i zeszłam do podziemi mojego domu. Podeszłam do worka i bez żadnego rozgrzania zaczęłam rozładowywać złość. Uderzałam szybko, cios za ciosem. Trenowałam w ten sposób szybkość i wytrzymałość. Umiałam sobie układać treningi w domu. Na wypadek, gdybym nie mogła iść do Ticka lub na takie sytuacje jak ta. Aby rozładować swój gniew, we w miarę pozytywny sposób. Po pewnym czasie poczułam, jak czyjeś ręce oplatają się wokół mojej tali i blokują moje ciosy. Na początku próbowałam jeszcze uderzać, jednak po chwili zrezygnowałam z tego pomysłu, gdyż było to bardzo niewygodne. Poczułam, jak Camila wtuliła głowę w moje plecy.
-Przepraszam.- szepcze. Odwróciłam się przodem do niej. Dziewczyna złapała mnie za ręce.-Przepraszam. Po prostu ja.. Lauren martwię się o ciebie. Nie chcę, abyś znowu miała anemię. Szykujesz się teraz do bardzo ważnych zawodów. Musisz jeść normalnie. Już nie chodzi o to, że się najadasz. Chodzi o ważne składniki odżywcze. Zrozum, nie chcę, żebyś była chora i musiała rezygnować z treningów.-
-To ja przepraszam, że tak zareagowałam. Nie powinnam na ciebie krzyczeć. Kocham cię i wiem, że się martwisz. Nie zasługuje na ciebie. Przepraszam.- powiedziałam i przyciągnęłam jej dłoń do moich ust, po czym musnęłam jej wierzch kilka razy.
-Nigdy tak nie mów.- powiedziała i niemalże rzuciła się w moje objęcia.
![](https://img.wattpad.com/cover/173182355-288-k545751.jpg)
CZYTASZ
Zanim wróciłaś CAMREN
FanfictionŻycie Lauren jest perfekcyjne i idealnie ułożone. Nie ma opcji, żeby coś wyszło bez przyczyny tym bardziej, żeby wywróciło się do góry nogami. Wszytko jest naprawdę dobrze, aż do nieplanowego spotkania.. Czy Lauren poradzi sobie z przeszłością? Dop...