Pov Lauren
-Dobra, muszę się już zbierać.- powiedziałam, siedząc na swojej pryczy. Spojrzałam na Halsey, która się do mnie uśmiechnęła.
-Kiedy wrócisz? Pamiętaj, że przed akcją będzie jeszcze jedno zebranie.-
-Daj mi znać kiedy, przyjadę.-
Wstałam i podeszłam do regału. Zdjęłam kurtkę z logiem gangu i niebieską apaszkę. Położyłam je na swojej półce i zamieniłam na czarną bluzę, którą założyłam na siebie.
-Coś mi się wydaje, że wrócisz szybciej.- usłyszałam głos Vives i obróciłam się w jej stronę. Brunetka siedziała przy stole, zwrócona w stronę obozowiska. Poły były podwieszone, więc miała idealny widok na to, co się działo. Trzymała patyczek lizaka, którego miała w ustach. Nie spojrzała na mnie.
-Serwus.- powiedziałam i wyszłam. Wsiadłam na motor i włożyłam kluczyki do stacyjki, po czym je przekręciłam. Ruszyłam powoli w stronę bramy. Po drodze zobaczyłam Samuela, który kiwnął do mnie głową. Również mu kiwnęłam. Chwilę później wyjechałam z terenu obozu. Jechałam piaszczystą drogą kilka minut, aż wjechałam na asfalt. Niedługo później dojechałam do miasta, a stamtąd miałam już rzut beretem do domu.
Zapakowałam maszynę w garażu i weszłam do domu. Odłożyłam kluczyki na komódkę obok drzwi. Ruszyłam w stronę kuchni i zobaczyłam na podłodze dwie torby spakowane aż po brzegi. Zdziwił mnie ten widok. Nie było mi nic wiadomo o żadnym wyjeździe mojej dziewczyny.
-Camila?- zawołałam, a odpowiedziała mi jedynie głucha cisza. Jednak po chwili zobaczyłam brunetkę, która schodzi po schodach. Jej mina nie wyrażała żadnych emocji. Kiedy znalazła się obok mnie, objęłam ją w talii, ale ona zaczęła mnie odpychać, a to zaczęło mnie martwić.
-Puść.- wykonałam jej prośbę, jednak spojrzałam na nią z pytaniem w oczach.
-Nie mówiłaś, że gdzieś wyjeżdżasz.- skomentowałam.
-Wyprowadzam się.- miałam nadzieję, że źle usłyszałam.
-Co?!-
-To, co słyszałaś!- krzyknęła i kilka łez spłynęło po jej policzku. Dlaczego?- To koniec Lauren!-
Odsunęłam się od niej kilka kroków, mimo że chciałam trzymać ją teraz w swoich ramionach. Dziewczyna spojrzała na mnie, a ja ujrzałam w jej oczach ogromną ilość łez i pokłady bólu. Nie wiedziałam, co się stało, ale już czułam się winna jej stanowi.
Osiemnastolatka poszła w stronę salonu, więc ruszyłam za nią. Stanęłam w wejściu, a ona wzięła swoją książkę z białego stolika kawowego.
-Powiedz mi, o co chodzi.- poprosiłam, choć fakt faktem bez tego kluczowego słowa. Nie mogłam go użyć w tej sytuacji.- Chociaż tyle mi się należy.- powiedziałam ciszej.
Coraz trudniej było mi zapanować nad sobą. Moja krew się gotowała w żyłach. Miałam już ostatki samokontroli, dlatego lepiej było dla niej, aby zaczęła mówić.
-Zayn Mailk.- powiedziała i odwróciła się w moją stronę, a ja momentalnie znieruchomiałam.- Mówi ci to coś?- stała i patrzyła na mnie. Natomiast ja stałam w bezruchu i zapewne z szokiem wymalowanym na twarzy.- Przyszedł tu dzisiaj i wiesz, co mi powiedział?! Że moja dziewczyna jest przywódczynią największego i najniebezpieczniejszego gangu w całych stanach!-
W tym momencie urosła we mnie złość, a raczej niepohamowany gniew. On nie miał prawa z nią rozmawiać, a co dopiero przekazywać jej te informacje. W moich oczach Mailk stał się trupem, nie żył, nie istniał. Były totalnym zerem, które miało czekać na moje pięści.
-Widzisz? Nawet nic nie mówisz.- spojrzała na mnie i momentalnie zalała się łzami. Wzięłam głęboki oddech. Wiedziałam, że jeśli nie teraz to już nigdy nie będę miała szansy jej tego wyjaśnić i stracę ją na zawsze. Jedyną osobę, na której mi zależy.
-Mogę ci wszystko wyjaśnić. Tylko usiądź i mnie posłuchaj.-
Brunetka odłożyła książkę na stolik i usiadła na kanapie. Spojrzała na mnie, po czym wskazała na miejsce na fotelu. Ewidentnie nie chciała mnie, blisko siebie. Ruszyłam w stronę fotelu, na który opadłam.
-Masz 5 minut.- chciałam już coś powiedzieć, jednak ona uniosła rękę.- 5 minut.-
Zaczęłam jej wszystko wyjaśniać, od poznania Carlosa, aż do momentu, w którym dowiedziałam się, że jest w gangu. Powiedziałam jej o tym, jak dokładniej umarł, że stało się to na moich rękach. Powiedziałam jej, że jestem odpowiedzialna za jego śmierć i za obietnicę, którą mu złożyłam. Mówiłam o tym, że faktycznie wspierałam Ashley w trudnych momentach na polanie. Dowiedziała się też o tym, że Vives jej w gangu. Powiedziałam jej, dlaczego nie chciałam tego przed nią ujawnić. Dziewczyna siedziała i uważnie słuchała moich opowieści, jednak nie patrząc w ogóle na mnie.
Nie chciałam jej stracić, dlatego wiedziałam, że wbrew pozorom muszę powiedzieć jej całą prawdę. Prawdę, która wcale nie była taka kolorowa. Straciłam wszystko, na czym mi zależało, rodzinę, brata. Nie mogłam stracić ostatniej osoby, na której mi zależało. Najbardziej zależało.
Kiedy skończyłam moją wypowiedź, która wcale nie trwała pięciu minut, brązowooka spojrzała na mnie. Długo zastanawiała się, co powiedzieć. Domyślałam się, że nawet nie wiedziała co o tym myśleć.
Pochyliła się do przodu, splotła dłonie i położyła na kolanach. Zwiesiła głowę w dół, zapewne, aby ukryć łzy.
-Wiesz, że to nic nie zmienia?- usłyszałam i wtedy doznałam wrażenia, jakby moje serce się ukruszyło. Nie powiem, że liczyłam na to, iż mnie zrozumie i zostanie. Miałam cichą nadzieję, że chociaż postara się zrozumieć tę sytuację i poje postępowanie.- To wszystko nie zmienia faktu, że mnie okłamałaś Lauren. Ukrywałaś przede mną coś takiego.- podniosła z powrotem tułów.
Chciałam zacząć krzyczeć. Krzyczeć i coś rozjebać. Nie mogłam jej stracić. Nie w taki głupi sposób! Wiedziałam, że jeśli wybuchnę- tylko pogorszę sytuację. Musiałam się opanować. Wzięłam głęboki wdech.
-Okej. Rozumiem. Mam tylko prośbę.- opuściłam głowę.- Zostań w tym domu. Przemyśl to sobie wszystko. Proszę.-
-Nie mam nad czym myśleć! Przestań mną kierować! To moja jebana decyzja!- wzięła oddech, aby się uspokoić.- Nie mogę być z kimś, komu nie mogę ufać..-dodała spokojnie i cicho.
-Mimo wszystko zostań tutaj. Proszę.- dziewczyna nie odpowiedziała, a kiedy uniosła głowę, zobaczyłam jak płacze. Ten widok krajał mi serce. A gorsze już mogło być tylko to, że nie mogłam podejść i jej przytulić. Wstałam z fotela i zaczęłam wychodzić z salonu. Odwróciłam się na chwilę w jej stronę i dodałam półszeptem.- Bez ciebie i tak mnie, nie ma.-
Weszłam do holu i zgarnęłam szybko kluczyki od motoru. Zobaczyłam na komodzie małą kartę papieru i długopis. Napisałam szybko "przepraszam" i weszłam do garażu. Nie minęła chwila, jak wyjechałam z zawrotną prędkością z terenu posesji.
CZYTASZ
Zanim wróciłaś CAMREN
FanficŻycie Lauren jest perfekcyjne i idealnie ułożone. Nie ma opcji, żeby coś wyszło bez przyczyny tym bardziej, żeby wywróciło się do góry nogami. Wszytko jest naprawdę dobrze, aż do nieplanowego spotkania.. Czy Lauren poradzi sobie z przeszłością? Dop...