-Zostaw mnie! Zostaw!- usłyszałam rozpaczliwy krzyk Camilii i od razu poderwałam się do siadu.
-Camz!- krzyknęłam, aby ją zbudzić, jednak to nie pomogło. Wstałam na nogi i uklękłam przy niej. Chwyciłam ją za ramiona i potrząsnęłam nią.- Obudź się Camila!-
-Nie!- to było ostatnie słowa, które wyszły z jej usta, nim otworzyła powieki.
-Chodź do mnie.- powiedziałam i wyciągnęłam ku niej ramiona. Domyśliłam się, co jej się śniło. Była przestraszona, bardzo przestraszona. Chciałam, żeby wtuliła się w mój tors i poczuła bezpiecznie.
-Nie dotykaj mnie Lauren.- powiedziała nico spokojniej, jednak z takim jakby.. obrzydzeniem?
-Camz. To tylko ja. Nie skrzywdzę cię.- powiedziałam spokojnie, kiedy powoli się od niej odsunęłam, żeby nie czuła zagrożenia.
Dziewczyna podkurczyła nogi pod siebie i swój tors objęła ramionami. Po policzkach spłynęły jej łzy. Od tego płaczu miała już spuchnięte i przekrwione oczy. Sunęła wzrokiem od swoich kolan, przez prześcieradło, aż do mnie. Skrzyżowała nasze spojrzenia i z jej oczu wypłynęło więcej łez. Wpadła w swego rodzaju histerię. Spojrzała na mnie tak jak, ja bym była sprawcą jej ogromnej krzywdy. Zobaczyłam w jej oczach masę bólu i zawiedzenie? Tak. Zawiodłam ją w momencie, kiedy ten skurwysyn ją zmacał.
-Przepraszam.- wyszeptałam i spuściłam głowę. Nie chciałam dłużej patrzeć w jej oczy. - Nigdy sobie tego nie wybaczę.- przysięgłam.
Chwilę później dziewczyna dosłownie rzuciła się w moje ramiona. Oplotłam ją, nimi jak najszczelniej dałam radę. Pocałowałam ją w czubek głowy, kiedy dziewczyna usiadła mi na kolanach i wtuliła głowę w moje piersi. Ciągle płakała. Nie mogłam zrobić nic poza zacieśnianiem uścisku i przypominaniem jej, że jestem z nią, obok.
Po jakimś czasie osiemnastolatka zasnęła w moich ramionach. Nie miałam serca, by ją położyć. Za bardzo się bałam powtórki z rozrywki. Nie zmrużyłam też oka z tego samego powodu.
Chciałam jej powiedzieć o mojej przynależności do gangu, dzień po imprezie. Jednak w takich okolicznościach musiałam to przełożyć. Nie mogłam w takim momencie dołożyć jej kolejnej warstwy stresu. Chciałam to zrobić jak najszybciej, jednak mając na uwadze jej zdrowie psychiczne. W końcu to ona uratowała mnie przed prochami i nadmiarem alkoholu. Poruszenie tej kwestii zadałoby jej swego rodzaju ból. To tak jak uratowanie kogoś przed skoczeniem z klifu, a ta osoba chwilę poczeka i spełni swoje fantazje.
-Lauren?- usłyszałam jej głos, który wyrwał mnie z zamyśleń.
-Tak?- rozejrzałam się po pokoju, w którym było już jasno. Nawet nie wiedziałam, kiedy noc zleciała.
-Sprawdzałam, czy śpisz.- powiedziała i wstała z moich kolan. Zeszła z łóżka i podeszła do szafy, aby wyjąć z niej szlafrok. Włożyła go i spojrzała na mnie.- Czemu mnie nie położyłaś?- spytała.
-Nie chciałam, żebyś krzyczała.- skwitowałam i spojrzałam w jej oczy. Jej spojrzenie było puste, mimo tego, że usta formowały się w delikatny uśmiech. Nie chciała mnie po prostu martwić, mimo bólu, który w sobie kryła.
-Um, okej. Pójdę pod prysznic.- powiedziała i wyszła z pokoju. Szybko się poderwałam, aby pójść za nią. Złapałam ją za ramię i odwróciłam przodem do siebie.
-Zrobię śniadanie. Jeśli coś się będzie działo- krzycz.- powiedziałam i pocałowałam ją w czoło. Brunetka niepewnie oplotła mnie ramionami i ułożyła głowę na mojej klatce piersiowej.
-W porządku.- powiedziała, odkleiła się ode mnie i zniknęła za drzwiami łazienki.
Zeszłam po schodach na dół i podeszłam do lodówki. Nie zobaczyłam w niej wielu produktów. Zawiesiłam wzrok na jajkach. Nie chciałam znowu robić jej jajecznicy, więc zdecydowałam się na omlet. Wyjęłam je z lodówki, z szafki miskę. Wrzuciłam wszystkie składniki do miski i zmiksowałam. Rozlałam ciasto na rozpaloną patelnię i czekałam aż, pojawi się gruby placek. Po chwili Camila weszła do kuchni i usiadła przy wyspie kuchennej. Przełożyłam omlet na talerz i postawiłam przed dziewczyną. Wróciłam się do lodówki i wyjęłam z niej dżem truskawkowy, który po chwili tez znalazł się obok dziewczyny.
Usiadłam naprzeciwko niej. Przejeżdżała nożem upapranym w czerwonej galarecie po omlecie. Po chwili zaczęła go kroić i konsumować.
Nie odzywała się słowem. Nie mogłam tego wytrzymać, musiałam przerwać tę ogłuszającą ciszę. Ciszę, która nie do końca nią była. W moim domniemaniu to był niemy krzyk Camilii i prośba o pomoc.
-Jak się czujesz?-
Dziewczyna oparła nóż i widelec po obu stronach talerza. Splotła dłonie piersi i uniosła głowę. Spojrzała na mnie, jakby miała mnie zaraz zabić.
-Lauren, wczoraj o mało nie zostałam zgwałcona. A ty się mnie pytasz, jak się czuje?! Czy ty siebie słyszysz?!-
-Miałam na myśli, czy czujesz się choć trochę lepiej psychicznie.- sprostowałam jej.
-Nie! Nie czuje się lepiej! Zamiast zadawać głupie pytania, mogłabyś mnie czymś zająć, żebym o tym nie myślała! Chcę zapomnieć, że ta sytuacja w ogóle miała miejsce!- po jej policzkach zaczęły płynąć łzy.- Nie pomagasz mi!- krzyknęła i ruszyła biegiem w stronę schodów.
-Camila!- krzyknęłam i rzuciłam się za nią biegiem. Wbiegłam po schodach, jednak dziewczyna zdążyła się zamknąć już w łazience. Podbiegłam do drzwi i chwyciłam za klamkę, zaczęłam ją szarpać, jednak to nic nie pomogło.- Camz przepraszam!- krzyknęłam.
-Lauren idź sobie.- powiedziała przez płacz.
Chwilę szarpałam jeszcze za klamkę. Poddałam się, oparłam się plecami o drzwi i zsunęłam się w dół, aż na podłogę. Postawiłam stopy na ziemi, aby podnieść kolana. Złapałam się za włosy. Uderzyłam mocno głową w drzwi.
![](https://img.wattpad.com/cover/173182355-288-k545751.jpg)
CZYTASZ
Zanim wróciłaś CAMREN
FanfictionŻycie Lauren jest perfekcyjne i idealnie ułożone. Nie ma opcji, żeby coś wyszło bez przyczyny tym bardziej, żeby wywróciło się do góry nogami. Wszytko jest naprawdę dobrze, aż do nieplanowego spotkania.. Czy Lauren poradzi sobie z przeszłością? Dop...