V

1.1K 43 6
                                    

Wróciłam najebana w trzy dupy do domu. Położyłam się od razu do łóżka. Nie mogłam zasnąć, będąc przytłoczoną myślami. Po 4 latach mogłam znowu poczuć usta osoby, którą kiedyś tak kochałam. Czas spędzony z nią nigdy nie jest czasem straconym. Popołudnie na plaży spędziłam bardzo dobrze w gronie ważnych dla mnie osób. Lauren w końcu powiedziała mi, co leży jej na sercu. Nie ukrywam, że wszytko wiedziałam, bądź się domyśliłam. Ale czy ona nadal mnie kocha..? I pytanie kluczowe. Czy ja znowu kocham ją? Podobno dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi. Weszłam wiele razy do 'rzeki' zwanej-Lauren. Ale czy tym razem też chce to zrobić? Nie wiem. Pogubiłam się w tym wszystkim. Przemknęła mi nawet myśl, że nie potrzebnie wróciłam i namieszałam jej w głowie. Nie chcę jej więcej zranić. Strasznie to przeżywałam. Nie wiem jakim uczuciem ją darzę w tym momencie. Może uda jej się na nowo mnie, w sobie rozkochać.. 

 _____________________

  Pov Lauren

Obudziłam się rano i rozejrzałam się wokół. Upewniłam się, że jestem w domu, do którego nie wiem jak, dotarłam. Nie to było teraz ważne. Natomiast wczorajszy dzień, zwłaszcza wieczór były moim priorytetem. Pamiętam, że w końcu udało mi się pogadać na poważny temat z Camz. Pocałowałam ją. Jednak nie wiem, co ona czuła w tamtej sytuacji. Nie spytałam o jej punkt odniesienia. Nie wiem co o tym wszystkim myśli. Dowiedziałam się tylko, że nie może sobie wybaczyć tego, że tak postąpiła-zostawiła mnie. Nigdy nie przestałam jej kochać, udało mi się na 'chwilę' o niej zapomnieć, ale nigdy nie przestałam darzyć ją tym wspaniałym uczuciem. Camila, pozwól mi siebie kochać..


Plan na dzisiaj brzmiał: zabić kaca, udać się do Davida, po czym pojechać, sprawdzić sprawy firmy.

Mając tak ambitny plan, zdecydowałam przespać pół dnia, aby nie męczyć się z bólem głowy.

Obudziłam się po 16. Ból głowy trochę minął, na wszelki wypadek jednak poszłam do kuchni wziąć tabletkę. Wykąpałam się, spróbowałam chociaż trochę ogarnąć moją twarz, żebym nie wyglądała jak po przepiciu. Założyłam czarne jeansy z dziurami na całej długości nogawki, biały crop top, białe conversy i zarzuciłam na plecy czarną bluzę. Wyszłam z domu i pojechałam od razu do Davida. Weszłam do jego mieszkania.

-Hej.- odezwał się.

-Hej.-

-Musimy pogadać Lo.-

-Też chciałam to zrobić.- uśmiechnęłam się do niego.- Możesz zacząć.-

-Potrzebowałaś wsparcia, które zawsze będę w stanie ci ofiarować. Jednakże uważam, że nasz związek jest bez sensu i proponuję to zakończyć w pokoju. Nie chcę wojny, chcę, aby między nami pozostały stosunki czysto-przyjacielskie.- uśmiechnął się lekko, bo ewidentnie nie był pewien mojej reakcji.

-To samo chciałam powiedzieć. Jesteś naprawdę zajebistym kumplem. Nigdy nie będę mogła ubrać w słowa, tego, jak bardzo ci dziękuję, za to, co dla mnie zrobiłeś przez te 3,5 roku.- chłopak mnie przytulił, a ja oddałam uścisk. Wyjęłam z bluzy pieniądze i podałam mu do ręki.

-Za co to?- spytał.

-Za towar i inne pierdoły.- zaśmiałam się.

-Żartujesz? Byliśmy razem i nic za to nie chcę. Nie rób ze mnie aż takiego dupka.- zaśmiał się i odłożył mi pieniądze do bluzy.- Gdybyś czegoś potrzebowała, wiesz, gdzie jestem.- puścił mi oczko i wyszłam z jego domu. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do biura.  

___________

  -Uważam, że wypuszczenie firmy na dalsze biegi jest bardzo dobrym pomysłem. Powinna się rozwijać i rozrastać na jak największych obszarach. Przyniesie to wiele zysku, a co najważniejsze-zadowolonych klientów nie tylko w Kalifornii.- uśmiechnęłam się do Carlosa.

-Uważam dokładnie tak samo. Nie mogę się doczekać, kiedy już będziemy razem pracować. Zobaczysz, ta firma przyniesie takie zyski z twoimi pomysłami, że do końca życia starczy ci pieniędzy. Ba. Nawet twoim dzieciom.- uśmiechnął się do mnie, a wtedy podeszła do nas sekretarka mego ojca- Bella i podała nam kawy. Podziękowałam jej, a ona odeszła.

-Nie byłabym tego taka pewna. Nie mam doświadczenia w prowadzeniu takiego przedsiębiorstwa.- speszyłam się delikatnie.

-Ej, ja nie jestem tylko od wygłaszania kazań na konferencjach. Będę ci pomagał, tak jak, pomagam twojemu ojcu.- poklepał mnie po ramieniu.

Uśmiechnęłam się do niego i do biura wszedł ojciec.

-Lauren. Cieszę się, że widzę cię w tym miejscu.- uśmiechnął się, a ja wstałam i mnie przytulił. Poszedł usiąść na swoje ulubione krzesło, za biurkiem. Wyjął czarną teczkę z szuflady i podsunął ją w moją stronę.

-Chcę, abyś, się zagłębiła w te dokumenty.-

-Dobrze, coś jeszcze powinnam zrobić?- spytałam, pakując teczkę do torby.

-Chciałem, żebyś złapała kontakt z Carlosem, ale widzę, że uprzedzasz moje ruchy.- zaśmialiśmy się wszyscy.

-Dobrze słonko, skończyłem na dziś. Idziesz na obiad?- wstałam, pokiwałam twierdząco głową. On złapał mnie pod rękę i udaliśmy się do domu.

Wchodząc do rodzinnego domu, poczułam zapach pieczonego kurczaka. Mama wie, co lubię.

-Lauren kochanie.- przytuliła mnie mama.

-Hej mamo.- odwzajemniłam uścisk.

-A gdzie David?- spytała.

Cholera.

-Davida nie ma i nie będzie.- powiedziałam spokojnie i skierowałam się do jadalni.

-Jak to? Pokłóciliście się?- podążała za mną.

-Nie mamo.-powiedziałam i opadłam na krzesło.- Nie wyszło nam i tyle.-

-Dlaczego mówisz to tak spokojnie?- spojrzała podejrzliwie.

-Rozstaliśmy się w pokoju. Będziemy mieli dalej przyjacielski stosunki. To chyba dobrze?-

I do jadalni wszedł tata, który słuchał całej rozmowy.

-Lauren czy ja dobrze słyszę, że znowu bawisz się w miłość? Myślałem, że dojrzałaś i, że jesteś odpowiedzialna!- krzyknął.

-Bo jestem, po prostu mi z nim nie wyszło. To nie było to. Miałam sobie zmarnować życie z osobą, której nie kocham?!-podniosłam głos.

-Nie, ale mogłabyś się w końcu ogarnąć! Wcześniej uganianie się za laskami. Każdej nocy inna, później Camila a teraz to?!- odpowiedział.

-O co ci chodzi z Camilą?!- spytałam, ale nie doczekałam odpowiedzi.- A jeśli ona jest osobą, którą kocham dalej?! Nie będziesz mi układać życia!-

-Nie miałem nic do waszego związku! Nie umiesz się ustabilizować!-

-To nie jest twój zasrany interes!-krzyczałam coraz głośniej.

-Lauren uspokój się! Ojciec chce dla ciebie dobrze!- wtrąciła matka.

-Nie chcę! Ma się w końcu ogarnąć! Ona ma przejąć firmę! Będąc tak nieodpowiedzialną i niedojrzałą doprowadzi ją do upadku!- spojrzał w stronę mamy.

-A ciebie obchodzi tylko ta jebana firma! Nie interesuje cię ja, czego chcę czy potrzebuję!- poczułam, że jestem cała czerwona od wkurwienia na twarzy.-Nie chcę waszego dobra. Bądź też zła. Nic od was nie chcę! W dupie to mam.- uśmiechnęłam się do nich szyderczo.

-Zmień ton i wyrażaj się!- krzyknął tata.

- Nie! Nie będziecie mi mówić co mam robić! Ułożę sobie życie, jak będę chciała, bez waszej pomocy!- wstałam i pokierowałam się do przedpokoju. Złapałam bluzę z wieszaka i otworzyłam drzwi frontowe.

-A obiad?- spytała mama.

-Smacznego.- powiedziałam, po czym wyszłam i trzasnęłam drzwiami. Wiedziałam, że zaraz której z nich wyjdzie przed dom i będzie próbowało mnie zatrzymać. Ruszyłam biegiem do samochodu i odjechałam. Wyjęłam telefon z torby i wybrałam numer Kordei. Ustawiłam na głośnomówiący i czekałam na odzew.

-Tak Lo?- usłyszałam.

-Słuchaj, możesz być za 10 minut w naszej kawiarni?-

-Będę.-

Szybko się rozłączyłam i skupiłam na prowadzeniu pojazdu. Na moje nieszczęście były korki. Uchyliłam szybę i wyjęłam z torebki paczkę papierosów. Wyjęłam jednego po czym, go szybko rozpaliłam. Po chwili dym wypełnił moje płuca, a wypuszczając go z ust, poczułam, jak się trochę uspokajam. Udało mi się na miejsce przyjechać jedynie 5 minut spóźnioną. Wbiegłam do tej kawiarni i zaczęłam szukać dziewczyny. Znalazłam ją i podeszłam szybkim krokiem w jej stronę, nachyliłam się nad nią i przywitałam się buziakiem. Usiadłam naprzeciwko niej.

-Przepraszam, korki.- powiedziałam.

-Co jest?- spytała.

-Pokłóciłam się z rodzicami.-  

Zanim wróciłaś CAMRENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz