XXIII

627 37 0
                                    

Pov Lauren

-Sof!- krzyknęłam, widząc małą kopię Camilii. Dziewczynka, od razu spojrzała się na mnie, i podbiegła, rzucając mi się w ramiona.

-Cześć Lauren.- szepnęła mi do ucha. Odstawiłam ją na ziemię i otworzyłam jej drzwi do samochodu, po chwili siedziałam już na swoim miejscu.

-Wracasz dziś do domu. Mama wróciła.- uśmiechnęłam się do lusterka, bo wiedziałam, że dziewczynka w nie patrzy.

-Tęskniłam za nią, ale teraz będę tęsknić za wami.- powiedziała smutnym głosikiem.

-Przecież dalej będziemy przyjeżdżać i jak tylko mama będzie musiała na dużej jechać do pracy- znowu do nas przyjdziesz.- pocieszałam ją.

-Przecież jednorożec nie może na długo zostawiać swojej księżniczki.- powiedziała i posłała mi uroczy uśmiech.

Nim się zorientowałam, dojechałyśmy na posesję rodziny Cabello. Wypuściłam małą z samochodu, a ona od razu pobiegła do drzwi. Wyjęłam z bagażnika jej torbę i do niej dołączyłam. Otworzył nam jej mama.

-Cześć dziewczynki.- powiedziała, a mała natychmiast się w nią wtuliła.

Posłałam jej ciepły uśmiech i weszłyśmy do środka. Usiadłyśmy w spokoju w kuchni, po chwili mama podała mi ciepły kubek z herbatą.

-Była grzeczna?- spytała, unosząc lekko głowę w górę, aby wskazać na górne piętro, na którym znajdowała się Sofia.

-Ona nigdy nie sprawia nam problemów.- powiedziałam pewnie i posłałam jej uśmiech.

-Cieszę się w takim razie bardzo.- wzięła oddech.- Mogę mieć prośbę?- spytała.

-Co tylko chcesz mamo.-

-Alejandro dziś wraca do domu, na kilka dni. Mogłybyście po niego pojechać? Zdążysz pojechać teraz po Camilę i razem po niego pojedziecie. Na pewno chciałaby zobaczyć ojca, po takim długim czasie.-

-Dobrze, nie ma sprawy.- posłałam jej uśmiech. Szybko dopiłam herbatę,- W takim razie jadę.- posłałam jej uśmiech. Chwyciłam kubek i włożyłam go do zmywarki i wyszłam z domu. Wsiadłam szybko do samochodu, wybrałam numer Camilii i ruszyłam.

-Skończyłaś już?- spytałam.

-Za dwadzieścia minut skończę.- usłyszałam.

-Za tyle już będę czekać. Kocham cię.-

-Uważaj na siebie, ja ciebie też.- powiedziała, a ja się rozłączyłam.

Jechałam piętnaście minut pod studio, w którym dziewczyna nagrywała. Miałam jeszcze pięć minut czekania. Wysiadłam z samochodu i usiadłam na jego masce. Wyjęłam z kurtki paczkę papierosów. Wyciągnęłam papierosa, którego włożyłam do ust i po chwili przypaliłam końcówkę. Zaciągnęłam się śmiercionośny dymem, który już doszczętnie niszczył moje płuca. Po chwili z budynku wyszła brunetka, od razu spojrzała w moją stronę i się skrzywiła. Podeszła do mnie i ułożyła mi dłonie na biodrach.

-Mówiłam ci, żebyś nie paliła. Nieważne jak cholernie seksownie przy tym wyglądasz.- szepnęła mi do ucha, po czym lekko przegryzła jego płatek. Uśmiechnęłam się na jej słowa. Pocałowała mnie w policzek i oderwała się ode mnie. Zabrała mi papierosa i sama się nim zaciągnęła.

-Ej.- powiedziałam z lekkim niedowierzaniem w głosie.- Przecież ty nie palisz!-

-Nie palę, ty też nie.- wypuściła dym i rzuciła niedopałek na ziemie, po czym zdeptała go butem. Uśmiechnęła się do mnie figlarnie, co odwzajemniłam.

Wsiadłyśmy do samochodu, a brunetka odetchnęła z ulgą.

-Jak było?- spytałam.

-W porządku, udało mi się ją nagrać. Całą.- podkreśliła to słowo.- Szukają osoby do nakręcenia teledysku i kiedy wszytko będzie gotowe -wypuszczą ją w świat.- powiedziała i uśmiechnęła się szeroko. Widziałam, że sprawia jej to ogromną radość. Mogłam patrzeć na taką uśmiechnięta Camilę całe życie, a i tak by mi się nie znudziła.

-Cieszę się.- posłałam jej uśmiech.

-A jak Sof?-

-Zawiozłam ją rano do szkoły, odebrałam i zawiozłam do mamy. - uśmiechnęłam się, uważnie patrząc na drogę.

-To dobrze, w końcu będzie trochę prywatności w domu.- kątem oka zauważyłam jej chytry uśmieszek, na co pokręciłam lekko głową i prychnęłam.- Lauren to nie jest droga do domu.- słusznie zauważyła, kiedy zamiast na skrzyżowaniu jechać prosto, skręciłam w lewo.

-Muszę coś załatwić, po drodze.-

Po chwili dojechałyśmy na lotnisko, wysiadłam z samochodu, mówiąc dziewczynie, żeby na mnie poczekała i, że zaraz wrócę. Weszłam do budynku i zaczęłam się oglądać za jej ojcem. Szybko mi się rzucił w oczy, byli zbyt podobni do siebie, aby na niego spojrzeć obojętnie i nie powiązać żadnych faktów. Mężczyzna spojrzała na mnie i z szerokim uśmiechem ruszył w moją stronę.

-Hola Lauren! (Cześć)- przywitał się i od razu przyciągnął mnie do uścisku.

-Como estas Alejandro? (Jak tam?)- uśmiechnęłam się do niego i wzięłam walizkę z jego ręki.

-El vuelo fue horrible (Lot był okropny).- powiedział i ukazał zmęczoną minę, a po chwili dodał z uśmiechem.- No hay nada como el hogar. (Nie ma, to jak w domu)-

-Camila está esperando (Camila czeka).- powiedziałam, a jego oczy się zaświeciły.

Zanim wróciłaś CAMRENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz