II

1.4K 51 1
                                    

  W nocy nie mogłam spać, dręczyło mnie to spotkanie. Dlatego na zajęcia poszłam w strasznym stanie. Przed wykładem na korytarzu spotkałam Normani i Dinah.

-Okropnie wyglądasz Lauren.- stwierdziła szatynka.

-Zamknij się Kordei, nie spałam całą noc.-

-Aż tak się tym przejmujesz?- spytała.

-Normani.- Dinah trąciła czarnoskórą.- Ja się jej nie dziwie. Przestań.-

-Dobra, ogarnijcie się już. Nie pomagacie mi.- powiedziałam i poszłam w kierunku sali, w której miałam pierwszy w tym dniu wykład.
Usiadłam na swoim miejscu i wyciągnęłam notatki. Chciałam sobie przypomnieć trochę, na wypadek, gdyby profesor chciał kogoś spytać. Zaczęłam czytać zapiski. Wtedy usłyszałam, że ktoś siada obok mnie. Odwróciłam szybko głowę w kierunku tej osoby.
-Camila? Co ty tu robisz?-

-Hej Lauren, zamierzam się właśnie skupić na pierwszym wykładzie, w nowej uczelni.- uśmiechnęła się.

Czy ona mnie śledzi? Albo celowo wybrała tę uczelnię?

Myślałam, że jak zajmę się nauką, Camila, chociaż na chwilę zniknie z moich myśli. Ale ze świadomością, że jest ze mną na jednej uczelni, a co gorsze siedzi obok mnie, raczej nie jest to możliwe.
Nie mogłam się skupić. Patrząc na brunetkę, przypominały mi się wszystkie chwile dzielone z nią.

-Lauren?- siedziałam zapatrzona w notatki. A ponieważ nie odpowiedziałam, dziewczyna pstryknęła mi palcami przed oczami. -Ej.-

-Tak?- potrząsnęłam głową.

-Co się dzieje?- zobaczyłam na jej twarzy wyraz zmartwienia.

-Nic.- uśmiechnęłam się do niej, żeby tylko mi uwierzyła.

-Wiem, kiedy kłamiesz. Jak nie chcesz, to nie mów, ale w zamian pójdź ze mną na kawę.-

-Niech będzie.- uśmiechnęłam się lekko.

Kiedy wykład dobiegł końca, poszłyśmy z Camilą do bufetu. Podeszłyśmy do lady.

-Rozpuszczalną z mlekiem poproszę.- powiedziałam.

-Dalej? Kubki smakowe chyba nigdy ci się nie zmienią.- zaśmiała się brunetka.

-Stare zwyczaje ciężko zmienić.-wzruszyłam ramionami.

Usiadłyśmy przy stoliku i zaczęłam rozmowę.

-Przepraszam za wczoraj Camila, spanikowałam.- powiedziałam.- Ale nie przejmuj się, przeszło.-

-Rozumiem, nie zdziwiła mnie twoja reakcja.- uśmiechnęła się do mnie.

-To może mi powiesz, jak znalazłaś się w mojej uczelni?- spytałam z lekkim uśmiechem.

-Cóż, wróciłam do Malibu i chciałam kontynuować edukację.-

-Rozumiem.-

-Lauren, widzę, że coś jest nie tak.- dziewczyna złapała mnie za ręce.

-Um, nauka mnie przytłacza. Teraz zrobiło się dopiero luźno, a tak to referat gonił za referatem.-

-Wiesz, że to nie jest najważniejsze. Tym bardziej nie możesz tego stawiać wyżej niż zdrowia.- uśmiechnęła się i zaczęła zataczać kciukiem kółka na moich dłoniach.

____________________
Pov Camila

Wróciłam zmęczona do domu. Włączyłam laptopa, aby sprawdzić, co jest mi potrzebne w tym tygodniu na uczelnię i czy muszę oddać jakieś prace.

Włączyłam ulubioną płytę. Pierwszy dzień szkoły trochę zmęczył.

Kiedy wczoraj zobaczyłam Lauren, zrobiło mi się ciepło na sercu, dawno jej nie widziałam. Tęskniłam za nią. Przykro mi było tylko z powodu tej kawy. Spotkanie po latach a ja wylałam na nią wrzący napój. Głupio wyszło. Jednak dzisiaj jej zachowanie było co najmniej dziwne. Znam Lauren od dziecka. I domyśliłam się, że nie chodziło wcale o szkołę. Nie wiem, o co chodzi. Ale na razie ona mi tego nie powie. Muszę na nowo zbudować jej zaufanie. Nie było mnie długo, ale brunetka nie jest osobą, która opowiada o swoich problemach każdemu. Nie wiem kim, teraz jest, co robi, jak żyje. Ale mimo tego martwię się o nią. Jednak to, że byłyśmy blisko ma dla mnie znaczenie.

Martwi mnie też ten ślad na twarzy Lauren. Ona zawsze była buntowniczką. Ale czy nadal nią jest?

Nagle mi się przypomniała piosenka, którą napisała Lauren.

Wish I had no expectations
I wish that I could get it through your head
With no confrontation
Really wish we could talk about it instead
All these tears that I cry while I'm turned to the side
And you're in the same fucking bed
Wish I had no expectations
But I expect, you expect, we expect

Miłe wspomnienie. Uśmiechnęłam się sama do siebie.

Usłyszałam melodie mojego telefonu. Spojrzałam na ekran.

Mama

-Hej Camila. Kiedy wróciłaś do Kalifornii? Czemu nic nie powiedziałaś?- usłyszałam.

-Mamo, skąd wiesz? Chciałam ci zrobić niespodziankę i wpaść do was jak tylko się ogarnę.-

-To ogarniaj się szybko. Stęskniliśmy się z tatą.-

-Nie wątpię mamo.- zaśmiałam się.-Dam znać.-

Rozłączyłam się.

_______________________

Obudziłam się o 9;30. Cholera zaspałam na pierwszy wykład. Zdążę na kolejny. Zaczęłam biegać po mieszkaniu i ogarniać się jak poparzona. Wypiłam szybko herbatę, zjadłam w pośpiechu pierwszy lepszy jogurt z lodówki i wybiegłam z domu. Zdążyłam na zajęcia. Wchodząc na uczelnię, pokierowałam się w stronę mojej sali. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam dwie doskonale znane mi osoby. Normani i Dinah. Podeszłam do nich.

-Camila!- krzyknęła blondynka i od razu przytuliła mnie, a ja odwzajemniłam uścisk.

-Hej.- uśmiechnęłam się pod nosem.

-Cześć.- spojrzała na mnie czarnoskóra.-Sto lat cię nie widziałam.-

-Ugh.- speszyłam się trochę.

-Co u ciebie?- spytała Dinah.

-W sumie to nic, zaspałam na jeden wykład. Szczęście, że na drugi zdążę.-zaśmiałam się.

-Masz dalej ten sam numer?- spytała Normani.

-Nie, byłam zmuszona zmienić.-

Podałam dziewczynom numer.

-Trzeba się ustawić poza szkołą.- trafnie spostrzegła blondynka.

-Leć, bo nie zdążysz.- spostrzegła szatynka.

Pożegnałam się z nimi i ruszyłam w stronę sali. Wszyscy akurat wchodzili. Zaczęłam się rozglądać za Lauren. Zobaczywszy ją, udałam się w jej stronę.

-Hej Lolo.-uśmiechnęłam się do niej i zajęłam miejsce.

-Camila!- krzyknęła lekko poirytowana. Pokazała mi, że nie mogę już tak do niej mówić. Szkoda, bo kiedyś byłam jedyną osobą, która mogła tak do niej powiedzieć.

-Przepraszam, cześć Lauren.- zaśmiałam się, żeby się nie speszyć.

Wyjęłam notatnik i postawą zgłosiłam przygotowanie do zajęć. Wtedy zielonooka położyła zeszyt na moim notatniku. I wtedy powiedziała:

-Notatki z przedsiębiorczości CAMZ.- wyraźnie podkreśliła to zdrobnienie i pokazała swój głupi uśmiech.

-W przeciwieństwie do ciebie nie będę się o to obrażać.- teraz ja pokazałam głupi uśmiech.

-Przepraszam, sama..-

-Wiem, rozumiem.- przerwałam jej, a brunetka się delikatnie uśmiechnęła.

Reszta wykładu minęła bardzo dobrze. Z Lauren cały czas się śmiałyśmy i rozmawiałyśmy jak za starych dobrych czasów.. Nawet parę razy wykładowca zwrócił nam uwagę. Ale za bardzo się tym nie przejęłyśmy.

______________________

Pov Lauren

Po całkiem miłym dniu na uczelni zdecydowałam, że pojadę do Davida. Na mieście nie było korków, więc dojechałam tam w 15 minut. Zaparkowałam samochód pod jego domem i udałam się do środka. Zobaczyłam czarnoskórego śpiącego na kanapie. Podeszłam do niego i dałam mu buziaka. Nim się zorientowałam chłopak, złapał mnie za biodra i wciągnął na siebie.

-Cześć kochanie.- przyciągnął mnie do siebie i dał mi buziaka.

-Jak na dzielni?- spytałam.

-Na razie spokojnie, pały się nie kręcą.- zaśmiał się.

-Masz tu jeden z najgroźniejszych gangów w Malibu, dziwisz się?- dałam mu buziaka, a chłopak się zaśmiał.

Zdjął mnie z siebie i usiedliśmy.

-Mam do ciebie prośbę.- powiedział.

-Słucham.-

-Mam klienta, z którym nie dam rady się dziś spotkać. Mogłabyś wziąć to i spotkać się z nim o 23 w klubie nocnym? Gość ma na imię Jackson, jest czarnoskóry i zawsze nosi czerwoną bejsbolówkę i czapkę NY. Na pewno go rozpoznasz.- powiedział, trzymając w ręku woreczek, w którym na oko było ze 20 działek koki.

-A co ja będę z tego miała?- spytałam z głupim uśmiechem.

-Hymm, co powiesz na działkę?- uśmiechnął się do mnie. Wyjął z woreczka jeden mniejszy, w którym była moja działka i mi ją podał.

-Zgoda.- uśmiechnęłam się chytro.

Wzięłam od niego towar i wróciłam do domu, bo miałam mało czasu na wyszykowanie się. Jak zwykle miałam problem pod tytułem: W co się ubrać? Standardowa kobieta. Wiedząc jednak, że miałam mało czasu, zdecydowałam się na czarną sukienkę do połowy uda z wycięciem na plecach. Z przodu miała wycięty śmieszny wzorek. Udało mi się na tyle szybko ogarnąć, że wyszłam wcześniej.

Wchodząc do klubu, poczułam alkohol, pot i dym tytoniowy wymieszane razem, tak że aż chciało się rzygać. Ciemno, jedynie wirujące kolorowe światła, sztuczna mgła i ledowe oświetlenie baru. Jedyne co widziałam. Aby dojść do baru, musiałam przepchnąć się między tłumem tańczących ludzi.

-Mojito.- powiedziałam, kiedy dotarłam do celu. Barman szybko podał mi szklankę wypełnioną do połowy lodem i niebieską cieczą. Wyglądał bardzo ładnie, a smakował jeszcze lepiej.

Poszłam do łazienki jeszcze szybko wciągnąć działkę i przy okazji przypudrować nosek.

Wychodząc z łazienki, chciałam znaleźć miejsce, w którym można usiąść. Poszłam w głąb klubu i zobaczyłam stoliki z kanapami ułożonymi w półkole. Idąc w to miejsce, minął mnie jakiś blondyn i uderzył mnie z bara. Od razu wiedziałam, że zrobił to celowo, bo wcześniej się na mnie dziwnie spojrzał.

-Uważaj jak, kurwa leziesz.- odwróciłam się do niego.

-To może ty byś uważała dziwko!-

Teraz to mnie wkurwił.

-Dziwko?!- ruszyłam w jego stronę i go popchnęłam. Niestety damski bokser odwdzięczył się tym samym. Zaczęłam się z nim szarpać i nagle poczułam, jak ktoś zabiera mi ręce do tyłu. Zostałam odciągnięta od chłopaka.

-Lauren uspokój się!- krzyknął ktoś za mną. W klubie grała tak głośno muzyka, że nie mogłam rozpoznać kto, jest właścicielem głosu. Odwróciłam się i zobaczyłam.. Camilę. A kogo innego?
Skąd w niej tyle siły? To chuchro. A może alkohol odebrał mi siłę?

-Camila puść mnie!-


-Przepraszam cię za nią.- powiedziała brunetka i trzymając mnie dalej za ręce, zaprowadziła mnie kawałek dalej. Wtedy mnie puściła i podeszła do mnie od przodu, blokując jakiekolwiek posunięcie. Przewidziała, chyba że będę chciała iść do tego frajera.

-Pojebało cię Lauren?! Robić raban w klubie?!- spodziewałam się.

-Daj mi spokój, nie będzie mnie jakiś palant wyzywać.-

__________________

Pov Camila

Zielonooka zaczęła się do mnie rzucać. Szybko zdałam sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak. Sprowadziłam ją na ziemię, przytwierdzając ją do ściany. Nie zrobiłam tego mocno, nie chciałam jej zrobić krzywdy. Chciałam tylko, żeby się uspokoiła.

-Spójrz mi w oczy.- powiedziałam, na co ona zaczęła się bardziej rzucać. Potrząsnęłam nią i powiedziałam jeszcze raz.- Spójrz mi w oczy Lauren!- na chwilę się uspokoiła i spełniła moją prośbę. Jej oczy od razu wydały się dziwne. Źrenice miała bardzo rozszerzone. - Brałaś coś?-

-Nie. Wypiłam tylko drinka!- oburzyła się.

-Nie wierzę.-

-Twoja wiara nie ma tu żadnego znaczenia, daj mi spokój, idę się bawić.- brunetka popchnęła mnie i poszła w kierunku baru.

Podeszłam do Dinah i Normani, które obserwowały sytuacje oddalone kawałek od jej miejsca.

-Co ona odjebała? Dlaczego się tak na ciebie rzuciła?-spytała zdruzgotana szatynka.

-Sama widziałaś, odciągnęłam ją od tego chłopaka i spytałam się jej, dlaczego robi raban w klubie. Zaczęła się do mnie rzucać.-

-Jazda.- skomentowała blondynka.

-Moim zdaniem była nagrzana i to dobrze.-

Dziewczyny na moje sława zrobiły zdziwione miny. Postałyśmy chwilę w ciszy, aż ciszę przerwała Normani.

-Chodźmy się napić.- 

Udałyśmy się do baru. Zamówiłyśmy 3 shoty.

-Zdrowie!- powiedziała Jane. I zawartości kieliszków już nie było.

Poszłyśmy z dziewczynami na parkiet. Zaczęłyśmy tańczyć w tłumie ludzi. Jednak szybko wybrałyśmy chlanie i wróciłyśmy do baru. Wypiłyśmy dwie kolejki i wyszłyśmy przed klub, żeby Normani mogła zapalić. W pewnym momencie Dinah delikatnie mnie szturchnęła i wskazała palcem jakąś postać oddaloną od nas o jakieś 20 metrów. Spojrzałam na nią i zrobiłam pytającą minę.

-Lauren.- odpowiedziała.

Przyjrzałam się dokładnie tej postaci. Tak, to Lolo.

-Nie kurwa! Chyba cię pojebało. - darła się do telefonu brunetka.

-Z kim ona gada?- spytała Normani.

-Nie wiem, ale jest w chuj zdenerwowana.- stwierdziłam.

Nagle zielonooka zakończyła rozmowę i strasznie rozstrzęsiona ruszyła przed siebie.

-Idź za nią.-powiedziała blondynka.

-Dlaczego?-

-Bo zrobi coś głupiego, a ciebie może posłuchać.-wtrąciła czarnoskóra.

Ruszyłam za Lauren. Kiedy prawie ją dogoniłam, dziewczyna weszła w ciemną uliczkę. Spojrzałam dyskretnie w jej stronę i zobaczyłam jakiegoś chłopaka. Stwierdziłam, że będę obserwować sytuację.

-Jackson?- spytała, patrząc na chłopaka.

-Tak, masz to?-

-Najpierw kasa.-

Chłopak podał Lauren plik banknotów. Brunetka dokładnie je przeliczyła i schowała do torebki. Z kieszeni płaszczu wyjęła woreczek z..prochami. Czy ona dealuje? Podała go chłopakowi, a ten od razu go powąchał.

-Ahhh!- ewidentnie zachwycił się towarem.- Dzięki za interes. Przekaż Davidowi, że będę się odzywać. A teraz lecę.- pożegnał się z dziewczyną i zaczął wychodzić z ciemnego zaułka. Ruszyłam szybkim krokiem w stronę klubu. Niemal, że wbiegłam do klubu i zaczęłam nerwowo wypatrywać moich towarzyszek. Szybko rzuciły mi się w oczy i do nich podeszłam.

-I co?- spytała czarnoskóra.

-Lauren dealuje.- powiedziałam.  



//////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////

  Nie wiem, czy ktoś to czyta XD Mam nadzieję, że chodź trochę, się podoba haha. Miłego popołudnia.  

Zanim wróciłaś CAMRENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz