XV

739 26 1
                                    

Siedziałam przy Camilii już czternastą godzinę. Cały czas trzymałam ją za rękę. Patrzyłam na jej spokojną twarz. Leżała jak kamień, bez emocji, bez ruchu..bez życia.

-Pamiętasz jak pierwszy raz, po twoim powrocie zobaczyłam cię wtedy w kawiarni? Oblałaś mnie kawą, ale nie byłam zła. Nawet nie wiesz jak, bardzo cieszyłam się z tego, że wróciłaś. Chciałam rzucić się na ciebie i mocno cię przytulić. Nie pozwalała mi na to jednak moja jebana, urażona duma. Może gdybym wtedy schowała ją do kieszeni, wszystko dziś wyglądałoby inaczej. Może byś tu teraz nie leżała albo ja bym leżała zamiast ciebie. Przepraszam.- spojrzałam na jej kamienną twarz, po której spłynęła łza. To był dobry znak- w moim domniemaniu. Pomyślałam, że może słyszy to, co mówię, więc szybko dodałam.- Kocham cię, proszę, nie płacz.-

Podniosłam się z fotela, nachyliłam nad nią i delikatnie otarłam jej tę gorącą łzę.

-Cześć Jaguar.- usłyszałam za sobą cichy głos należący do Dinah. Pocałowałam brunetkę w czoło i odwróciłam się do blondynki.

-Cześć.- posłałam jej delikatny uśmiech.

-Chodź na dół, przywiozłam ci obiad.-

Zeszłyśmy na dół. Jane stanęła przy blacie i zaczęła wyciągać na niego jakieś pudełka z siatki. W tym czasie wlałam sobie wody do szklanki i usiadłam na wyspie kuchennej.

-Jadłaś w końcu coś wczoraj?- spytała, nakładając posiłek na talerz.

-Yhym.- mruknęłam i szybko odwróciłam wzrok.

-Widzę, że kłamiesz. Proszę.- powiedziała i wręczyła mi talerz.

-Nie jestem głodna.-

-Musisz jeść.- spojrzała na mnie i zobaczywszy, że mnie nie przekonała, dodała.- Dla Camz i dla sportu. Przez tydzień spalałaś i katowałaś mięśnie, którym nie dawałaś 'paliwa'.- zrobiła palcami cudzysłów w powietrzu.- Nie możesz tak robić. Do stołu.-

Wykonałam jej polecenie z wielką niechęcią. Chciałam już wracać na górę, do Camilii, jednak wiedziałam, że mi nie odpuści. Wzięłam do ręki widelec i zaczęłam się bawić jedzeniem.

-Normani zrobiła specjalnie twój ulubiony obiad. Camilii, jak się obudzi, dasz zupę, którą zostawiam ci w lodówce.- skomentowała moje zachowanie.

-Wiem i podziękuj jej za to.-

W rezultacie zjadłam całą gotowaną marchewkę, skubnęłam ziemniaki i malutki kawałek schabu. Odeszłam od stołu i wyszłyśmy do ogrodu. Dinah wyjęła paczkę papierosów, poczęstowała mnie. Włożyłam papierosa do ust, po czym go odpaliłam. Już po chwili ukoiłam dymem swoje płuca. Skierowałyśmy się na białą ławkę.

-Powiesz mi wszytko w końcu?- spytała dziewczyna.

-Na tej imprezie zwyczajnie poniosły mnie nerwy. Ona nic takiego nie zrobiła. To ja..- nie było dane mi lecieć na jednym wdechu i szybko, wszystko zakończyć.

-Po pierwsze oddychaj. A po drugie, opowiedz to tak, jak to czujesz. Nie broń jej.-

-Powiedziała mi, że miała romans z Ally podczas trasy koncertowej. I tu pojawia się problem. Bo my nie zerwałyśmy, tylko ona "zniknęła". Teoretycznie, gdybym się uparła, powiedziałabym, że mnie zdradziła. Jednak nie chcę teraz przez to cierpieć.- wzięłam głęboki oddech i spojrzałam w przestrzeń przed siebie.-Głównie chodzi mi o to, że w kuchni rozmawiałyśmy na temat Brooke. Powiedziała mi, że nie chciałby, żebym się zezłościła, ale znają się z zespołu. Nie mogłam się o to zdenerwować, więc powiedziałam jej to. Powiedziałam, że cieszę się, że nie chciała tego przede mną ukrywać. Wtedy zapytałam jej, czy jest coś jeszcze, co chciałaby mi powiedzieć. Odpowiedziała, że nie. A później, kiedy pobiegła do łazienki, powiedziała mi, że miała z nią romans. Dodała jeszcze, że powiedziała mi prawdę przez alkohol. Wkurwiłam się, że mi tego nie powiedziała. Przestraszyłam się, że mi nie ufa. Nie chcę budować związku na braku zaufania.- skończyłam swój monolog i zaczęłam bawić się palcami.

-Rozumiem. Nie chcę ci nic mówić. Uważam, że powinnyście porozmawiać, ale daj jej dojść do siebie. Znam cię i wiem, że najchętniej już, teraz byś do niej pobiegła. Jednak to nie ma sensu, a poza tym obawiam się, że na razie i tak nic by ci nie powiedziała.-

-Wiem. Nie śpieszy mi się jednak do tej rozmowy. Trochę mnie to zabolało, chcę dać się przynajmniej trochę zagoić ranom.-

Siedziałyśmy przez chwilę cicho. Po chwili jednak ona przerwała tę ciszę.

-Laur. Dlaczego chciałaś się zabić?- spytała. Rzuciłam w jej stronę pytające spojrzenie. Nie miałam zupełnie pojęcia o, co tak właściwie jej chodzi.- Wczoraj.- dodała, a mi rozjaśnił się obraz w głowie.

-To tak wyglądało? Nie miałam tego na myśli. Chciałam tylko ukoić swój ból, ale w żadnym wypadku nie chciałam odebrać sobie życia.-

-W dalszym ciągu, skąd wziął ci się ten pomysł?-

-Nic na mnie nie działało. Wódka mogła ukoić tylko ból fizyczny. Czyli moje zdarte kości od worka, który boksowałam dzień i noc- ale z moim cierpieniem było znacznie gorzej. Myślałam, że może to mi pomoże. Wtedy Camila weszła do sypialni, a ja byłam strasznie zdezorientowana i w dodatku w szoku. Podeszła bliżej i się wystraszyłam. Zraniłam ją..- zaczęłam płakać. Hansen objęła mnie ramieniem i zaczęła głaskać po głowie. Siedziała tak ze mną w ogrodzie, aż do momentu, w którym się uspokoiłam. Powiedziała, że wpadnie jutro i mnie nakarmi, natomiast ja wróciłam do Cabello. Weszłam do pokoju. Nadal spała. Nie minął jeszcze wyznaczony przez doktora czas, a mimo tego byłam kłębkiem nerwów. Martwiłam się strasznie. Chciałam, żeby dziewczyna już wróciła do świata "żywych". Popatrzyłam na nią chwilę i poszłam do sali treningowej. Zaczęłam uderzać worek. Obolałe mięśnie jednak szybko dały o sobie znać. W końcu trenowanie cały tydzień bez jedzenia, nie mogło skończyć się bez negatywnych konsekwencji. Jednak starałam się nie zwracać na to uwagi. Tym razem wyprowadzałam spokojne i uważne ciosy. Nie musiałam już uwalniać emocji, bo nie czułam zupełnie nic. Nic poza nienawiścią do siebie. Przecież zraniłam Camilę.

Zanim wróciłaś CAMRENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz