XXXVIII

522 37 11
                                    

Pov Camila

Przebudziłam się i poczułam, jak pulsuje mi głowa. Następnym uczuciem, które przyszło była pustka. Puste łóżko, w którym nie było Lauren. I już nie będzie- podpowiadała mi moja podświadomość.
Podniosłam się do siadu powoli, aby przygotować się na mocny ból głowy. Nie minęła chwila, aż poczułam- mimo moich wcześniejszych działań zapobiegawczych- gwałtowny ból. Niechętnie zwlokłam się z łóżka i powędrowałam do kuchni. Nie trudziłam się o szukanie tabletek przeciwbólowych. One i tak nie zabiłyby tego rodzaju bólu. Podeszłam do lodówki i ukucnęłam. Otworzyłam zamrażalnik i wyjęłam z niego nową butelkę wódki. Odkręciłam i od razu zaczęłam zatapiać udrękę.

-Przesadzasz.- usłyszałam i odwróciłam się w stronę, z której dochodził głos.

-Przestań.- warknęłam.

-Jesteśmy w tej samej sytuacji.- posłała mi skrzywiony uśmiech.

-Daj mi spokój.- powiedziałam i udałam się do salonu.

Usiadłam na kanapie i zaczęłam łapczywie pić ze szklanej butelki. Spojrzałam na telewizor i przypomniałam sobie, jak jeszcze kilka dni wcześniej oglądałyśmy z Lauren tandetną komedię romantyczną, z której śmiałyśmy się w głos. Leżałam wtulona w jej klatkę piersiową i słuchałam jej bicia serca, które tak bardzo mnie uspokajało. Mogłam bez końca zaciągać się jej zapachem, a ona głaskała moje włosy i szeptała, jak bardzo mnie kocha. Mogłam już do końca świata leżeć z nią na tej kanapie i nigdzie się nie ruszać. Tylko my, same i takie szczęśliwe.

Ale ona musiała to rozjebać.

Momentalnie się podniosłam z kanapy i podeszłam do mniejszego stolika, który znajdowała się obok białego fotela, przy wyjściu z pomieszczenia. Chwyciłam biały, ręcznie malowany w czarne wzroki wazon. Rzuciłam nim z całej siły w telewizor plazmowy. Wazon rozbił się a telewizor- chwilę wcześniej wiszący na ścianie, spadł. Po prostu spadł na ziemię z wielkim trzaskiem.

Momentalnie kolana się pode mną ugięły i upadłam. Zalałam się łzami i zaczęłam krzyczeć. Dlaczego? W koło zadawałam sobie to pytanie. Po prostu nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego mi tego nie powiedziała. Bo chciała mnie chronić? Bo bała się mojej reakcji? Bo nie mogła ze względu na jakiś jebany regulamin?! Tak. To były te trzy powody, które mi podała, kiedy miała szansę na tłumaczenie się. Nie ukrywam, że ciężko było mi dać jej tę szansę. Nie chciałam jej w tamtym momencie słuchać, chciałam, tylko aby zniknęła mi z oczu.
Czułam się w pewien sposób zdradzona. Zdradzona moim zaufaniem, którym ją darzyłam. Zaufałam jej, a ona mnie okłamała.

-Shhh. Już.- powiedziała Normani, która uklęknęła przy mnie i zamknęła w swoich objęciach.

Mimo że tego nie pokazywałam ciszyłam się, że była obok mnie. Byłyśmy w dokładnie takiej samej sytuacji, a ona? A ona była tu ze mną i wspierała mnie, mimo że sama nie miała łatwo. Zawsze była silniejsza ode mnie tak jak Lauren. Nie wiem, kto jej dał tę siłę, ale byłam wdzięczna temu komuś, że ona mogła być obok mnie.

-Nie możesz się tak zadręczać. To ty od niej odeszłaś..-

-Kocham ją Mani. Tak strasznie ją kocham!- wykrzyczałam i zalałam się nowym potokiem łez.

-Wiem. Wiem.- powiedziała i przyciągnęła moją głowę do jej klatki piersiowej.

Lauren była całym moim światem. Kochałam ją jak ziemia słońce, które ją ogrzewa. Jak nocne niebo księżyc, bo przecież bez niego nie byłoby takie jasne. Była dla mnie wszystkim i o tym samym przekonywała mnie, więc czemu mnie okłamała? Ukrywała to przede mną bardzo długi czas. Zapewne, gdyby nie ten chłopak, dalej żyłabym w nieświadomości, że moja dziewczyna w każdej chwili może zginąć.
Dlaczego tego nie zauważyłam? Jak mogłam być aż tak nieuważna? Normani dowiedziała się właśnie w ten sposób- przez przypadek. Sprzątała wczoraj w domu i znalazła na dnie szafy Dinah, kurtkę z logiem gangu. Nie chciałam już dopytywać, jak wyglądała ich kłótnia, bo nie oszukujmy się- to na pewno nie była rozmowa. Owszem, Mani jest opanowana i spokojna, ale nie jeśli chodzi o bezpieczeństwo jej rodziny, którą Dinah dla niej jest.
Wiem, że nie trzymała się dobrze. Wiedziałam, że bardzo to przeżywa, mimo że stara się z tym tak nie odnosić.

Zanim wróciłaś CAMRENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz