Całą noc zastanawiałam się nad rozmową z Tickiem. Z jednej strony bardzo chciałam móc, chociaż odzyskać czucie w ręce, ale z drugiej.. Z drugiej strony skoro szansa była aż tak znikoma, nie chciałam się trudzić i przy okazji marnować czasu trenera. Przypomniały mi się także słowa Sinu. Jak mówiła o tym, że zawsze dawałam radę i robiłam rzeczy niemożliwe.
Chciałam zatrzymać przy sobie Camilę i wiedziałam, że do tego będę potrzebować ogromnego szczęścia. Po prostu musiałam zaryzykować. Jeśli by się nie udało, przynajmniej zostawiłabym dziewczynę w spokoju z czystym sumieniem, że próbowałam dać jej normalne życie.
Nawet jeśli chłopakom nie udałoby się ruszyć mojej kończyny, to przynajmniej pomogliby mi zacząć normalnie żyć z tym, co mam.
W rezultacie poprosiłam rano Camilę, aby zawiozła mnie do klubu. Osiemnastolatka wyraziła jednak chęć zostania tam ze mną. Ucieszyłam się, że chciała tam zostać i wspierać mnie w tych czarach, które mieli czynić chłopaki.
Camila poszła przywitać się z Tickiem i Maxem, a ja poszłam do szatni. Podeszłam do swojej szafki i położyłam na niej dłoń. Długo mnie tam nie było. Wyjęłam z kieszeni kurtki kluczyk i ją otworzyłam. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to dwie, białe rękawice. Wyjęłam je i przyłożyłam do klatki piersiowej. Tęskniłam za tym kurewsko, a myśl o tym, że już nigdy ich nie założę, przyprawiała mnie o wkurwienie.
To był właśnie ten problem. Rzadko kiedy było mi smutno. Zawsze wolałam smutek zamienić na złość czy nawet agresję. Wydawało mi się, że tak jest łatwiej. Złość można rozładować, a smutek potrafi się trzymać bardzo długi czas albo nawet może przerodzić się w depresję.
-Lauren?- usłyszałam tak znajomy głos i odwróciłam głowę.
-Cześć Crystal.- powiedziałam i położyłam rękawice na ławce. Podeszłam do dziewczyny i zbiłam z nią żółwika.
-Jak z tobą?- spytała.
-Tak jak widzisz.- uśmiechnęłam się do niej sztucznie i wskazałam lewa rękę, spoczywającą na temblaku.
Jej twarz przybrała smutny wyraz. Podeszła do mnie i złapała moją lewą dłoń w swoje ręce. Patrzyła na to, co trzymała, jakby to był jakiś przegrany los na loterii. Był przegrany na loterii zwanej życiem. Podniosła wzrok i skrzyżowała go z moim spojrzeniem.
-Nie poddasz się?- spytała z nadzieją w głosie.
-A myślisz, że co tu robię?- spytałam z kpiną w głosie.
-Dobrzeeee! Tak trzymaj królowo ringu!- powiedziała i klepnęła mnie w ramię.
Usiadłam na ławce, a Crystal stanęła za mną i zaczęła zaplatać mi włosy. Może nie szłam na ring, ale te warkocze wydawały mi się zawsze przynosić szczęście, albo to może magiczne ręce bokserki.
Patrzyłam na te białe rękawice, z którymi tyle przeszłam. Tyle zwycięstw. Tyle krwi. Wspominałam każdą walkę po kolei. Pamiętałam każdą, co do sekundy. Nawet te chwile, w których było słabo, w których myślałam, że już nie dam rady, że przegram. Faktycznie zawsze dawałam radę. Było tak, jak mówiła mama Camilii.
Kiedy dziewczyna skończyła, złapała mnie za rękę i zaczęła prowadzić na salę. Chłopaki wraz z Camilą już czekali pod ścianą, która była obłożona czerwoną cegłą. Stanęłam obok mężczyzn, a Crystal dołączyła do Kubanki.
-Witaj Rosa.- odezwał się wysoki brunet.
-Cześć Max.-
-Dostałem całą twoją dokumentację medyczną. Powiedzieli ci, jakie masz szanse, ale moim zdaniem to gówno prawda. To wygląda znacznie lepiej, niż ci to przedstawili. Mamy nadzieję odzyskać czucie, ale z posługiwaniem się ręką w czynnościach ogólnych, możemy mieć już problem. Pamiętaj, że wszystko zależy od siły woli i nastawienia.- uśmiechnął się.- Zaczynajmy.- skierował te słowa do Ticka.
-Jeśli to się nie uda, chcemy, chociaż pokazać ci, jak możesz funkcjonować bez jednej kończyny.- powiedział trener.
Lekarz podszedł do mnie i rozpiął mi temblak. Dał go Camilii i podszedł do mnie od przodu. Złapał mój nadgarstek. Zaczął iść do tyłu, aby wyprostować ją w łokciu. Kiedy była wyprostowana do końca, lekko za nią szarpnął, jakby chciał mnie przyciągnąć do siebie.
-Poczułaś?- spytał.
-Nie.-
Skinął głową i powtórzył tę czynność mocnej. Spojrzał na mnie, a ja pokręciłam głową.
-Dobra. Inaczej.- wtrącił się Tick.- Chodź do worka.- Podeszliśmy we troje do czerwonego worka, zawieszonego na suficie. Spojrzałam na trenera pytającym wzrokiem. Nie miałam pojęcia, co wymyślił.- Złap lewą rękę prawą i spróbuj zarzucić na worek, a następnie szybko ją złap. Tak, żebyś go obejmowała.- wytłumaczył.
Przecież to nie miało sensu. Ciężko było tak podrzucić rękę i jeszcze szybko ją złapać. W mojej głowie wyglądało to na nierealne, ale musiałam spróbować.
Zrobiłam tak, jak powiedział. Nie udało się raz, drugi i nawet trzeci. Zdenerwowałam się i zacisnęłam zabandażowaną dłoń w pięść. Przywaliłam mocno w ten pieprzony worek.
-Spokojnie. W takim razie z pomocą. Zrób to jeszcze raz.- powiedział lekarz.
Rzuciłam rękę, a Max przytrzymał ją w górze, opartą o worek, abym mogła ją szybko złapać. Złapałam.
-I co teraz?- spytałam trenera.
-Trzymasz za rękaw bluzy, tak?- skinęłam głową.- Łap dalsze kawałki, abyś zacieśniała uścisk.- tłumaczył.- Max, w razie czego pomóż jej.-
Przytuliłam ten worek i ciągnęłam dalej prawą rękę. Przesuwałam ją o 2 centymetry, aż w końcu poczułam, że to już koniec, że dalej nie dam rady.
-Dobra. Teraz przytul worek prawą.- powiedział Max. Złapał mój lewy nadgarstek i zaczął rozciągać mój lewy bark. Robił to samo co ja przed chwilą, tyle że na drugą stronę. Zrobił tak kilka razy i puścił.
-Przerwa. Woda.- powiedział Tick.
Musiałam przyznać, że nigdy w życiu nie miałam tyle energii na przerwie, podczas treningów jak wtedy. Nie byłam w ogóle zmęczona. To było coś nowego.
Podeszłam do Camili, a ona podała mi wodę. Otworzyłam ją za pomocą zębów i zaczęłam pić.
-Wiesz co?- usłyszałam i spojrzałam w brązowe tęczówki.- Wydaje mi się, że oni się znają na rzeczy.- powiedziała brunetka, a ja oddałam jej wodę.
-Ten zespół jest w czołówce stanów Camz.- powiedziałam i nachyliłam się nad nią. Pocałowałam ją w czoło i wróciłam do chłopaków.
-Dokładnie.- usłyszałam tylko potwierdzenie Crystal.
Miałam szczęście, że zainwestowałam akurat w nich. Oni jeszcze nigdy mnie nie zawiedli. Tick był jednym z najlepszych trenerów w całych stanach. Dbał o moją dietę, kondycję i morale. Zawsze mogłam z nim porozmawiać, bo był w stanie mi doradzić. Max natomiast również był jednym z najlepszych lekarzy sportowych. Był ogólnie lekarzem, dlatego wybrałam właśnie jego. Dbał o moje zdrowie, robił mi dużo badań i był dostępny dla mnie 24 godziny na dobę. Nie ważne czy skręciłabym kostkę, czy złapałabym przeziębienie.
To, co powiedziała Camila, było prawdą. Oni się znali na tym. Max zajmował się kilkoma dziedzinami medycyny, w co wchodziła też rehabilitacja. Musiał zrobić ten kierunek, jako lekarz sportowy. Tick natomiast bardzo poświęcał się pracy i mnie. Znał mnie bardzo dobrze, mimo że nie mieliśmy kontaktu na co dzień. Czytał bardzo dużo książek i interesował się wieloma rzeczami.
Obstawiałam, że o martwych kończynach zaczął czytać, jak tylko się dowiedział o wypadku. Jako mój trener był wpisany w szpitalu w moje papiery. Jeśli ulegałam jakiemuś wypadkowi, lekarze mieli obowiązek zadzwonić do niego i poinformować o moim stanie. A on zawsze przekazywał to Maxowi. Wtedy już zaczynali kombinować jak mnie postawić na nogi, jak tylko opuszczę szpital. Byli moimi aniołami stróżami.
Max złapał mnie za lewą dłoń, Tick za prawą i zaczęli mnie rozciągać. Oboje ciągnęli w swoje strony, jednak czułam tylko, jak boli mnie prawy bark. Wiedziałam, że to wszystko było kwestią czasu, ale byłam osobą niecierpliwą. Byłam już zła i zdegustowana ich poczynaniami, które nie przynosiły efektów.
-Dobra. Koniec rozciągania.- zdecydował Max. Podszedł do Camilii i coś jej powiedział. Brunetka skinęła głową i wyjęła z torby jakąś czarną bluzę z suwakiem. Brunet wrócił i rzucił we mnie materiałem. -Zdejmij tę.- wskazał na mój tułów, na którym spoczywała czarna bluza 'kangur'- Załóż tę.-
Położyłam bluzę od niego na ziemi i zaczęłam bawić się ubraniem, które miałam na sobie. Złapałam prawą ręką skrawek, który był przy moich udach i zaczęłam ciągnąć tkaninę w górę. Przeciągnęłam ją najpierw przez głowę, po czym z karku przełożyłam pod szyję. Złapałam ten fragment zębami i prawą rękę, wyciągnęłam lewą z rękawa. Reszta poszła z górki.
Podniosłam z ziemi bluzę i podrzuciłam do góry. Uniosłam kolano, tak aby tworzyło kąt prosty z moim udem i położyłam na nim bluzę. Złapałam lewą rękę i ułożyłam ją na jednej części ubrania. Złapałam za suwak i ciągnęłam w dół. Kiedy ją rozpięłam, przełożyłam prawą ręką, lewą przez rękaw, a reszta zajęła chwilę.
-Zapnij ją.- powiedział trener.
-Żartujesz sobie? Jak ja mam to niby zrobić?-
-Proponuję podobnie, jak ją rozsunęłaś.- skomentował Max.
Zastanowiłam się nad tym chwilę. Podniosłam znowu kolano w ten sam sposób. Oparłam znowu lewą rękę, jak wcześniej, tak, żeby naciągała mi materiał z jednej strony. Złapałam prawą suwak i nakierowałam na jego drugą część. Dałam radę. Zaczęłam ciągnąć go w górę, aż miałam go pod szyją.
-No pięknie.-
-Dobrze, że nie noszę takich bluz. Za dużo pierdolenia.- powiedziałam.
-Myślisz, że skoro nie możesz robić pompek, to unikniesz kary?- spytał Tick, a ja spojrzałam na niego, nie wiedząc, o co chodzi.- Na glebę i dwadzieścia brzuszków.- Położyłam się na macie i zaczęłam wykonywać ćwiczenie. - W sumie teraz się cieszę, że przeklinasz. Te brzuszki to jedyne, co teraz utrzyma twoją formę.- zaśmiał się, a mi się przypomniały zasady. Zero przeklinania. Zapomniałam.
Skończyłam ćwiczenie i podeszłam do Camilii. Wyciągnęłam do niej rękę, a ona podała mi wodę. Zaczęłam pić i przyglądać się dziewczynom. Miały na twarzach dziwne uśmiechy, co mnie zastanawiało. Oddałam brunetce picie i spojrzałam na Crystal.
-Co was tak bawi?- spytałam.
-To, że dostajesz wpierdol, za przeklinanie.- zaśmiała się blondynka.
-Słyszałem! Dwadzieścia pompek!- usłyszałam za sobą Ticka.
Uśmiechnęłam się do niej głupio, a ona wykrzywiła twarz.
-Coś mówiłaś?- zaśmiałam się i wróciłam do chłopaków.
Crystal zaczęła pompować, a Max zgiął moją rękę w łokciu. Zginał i prostował. Zrobił tak kilka razy i się odezwał.
-Pójdziemy teraz do lekarskiego. Zrobię ci badania ogólne i zobaczę tę rękę.- powiedział i zaczął iść w stronę gabinetu.
Spojrzałam na Camilę. Machnęłam do niej ręką, aby poszła z nami. Wstała i podeszła do mnie. Złapała mnie za rękę i ruszyłyśmy za brunetem. Po chwili weszłyśmy do pomieszczenia. Lekarz usiadł za biurkiem, Camila przed a ja na kozetce, czekając na wydarzenia.
Po tym, jak Max coś zapisał na kartce, podszedł do mnie. Zapiął mi opaskę uciskową na prawym ramieniu. Uderzył mnie kilka razy w zgięcie łokcia, po czym odwróciłam głowę. Poczułam, jak wbija mi igłę i pobiera krew. Po chwili było już po wszystkim. Odwróciłam znowu głowę i patrzyłam, co robi. Po odłożeniu strzykawki z moją krwią podszedł do biurka i z szuflady wyjął jakieś małe, prostokątne, metalowe pudełeczko. Podszedł do mnie i je otworzył. Zobaczyłam w nim kilkanaście różnych igieł. Krótkie, długie, grube, cienkie, z jakimś specjalnymi zakończeniami.
-Co chcesz zrobić?- spytałam.
-Sprawdzić, czy jest chociaż jeden nerw, który nie został uszkodzony.- uśmiechnął się do mnie, a ja zaczęłam się zastanawiać, jak bardzo zaboli, jeśli znajdzie sprawny nerw.- Przestań, bo ciebie nic nie boli.- zaśmiał się i wyjął jedną z igieł. Grubą i długą.- Powiedz, jak coś poczujesz.-
Przysunął krzesełko i na nim usiadł. Położył moją rękę, na swoje kolano i wbił metal w opuszek mojego kciuka. Spojrzał na moją twarz, która nie zmieniła swojej reakcji. Zrobił tak z każdym palcem po kolei. Nic. Przeszedł wyżej i wbił trochę poniżej łokcia. Nadal nic. Wstał i wbił mi igłę w bark. Poczułam dziwne uczucie. Jakby mi zdrętwiał na ułamek sekundy mięsień.
-Czuję.- powiedziałam cicho.
Spojrzałam na brązowooką, która zasłoniła usta dłońmi. Przeniosłam swój wzrok na lekarza.
-Na prawdę?- skinęłam głową.- Co czujesz?- spytał.
-Jakby drętwienie.- powiedziałam.
-To bardzo dobrze Lauren! To świetnie! Znaczy, że nie wszystko stracone.- jego głos się zmienił. Brzmiał jak zadowolony, szczęśliwy człowiek.
Odłożył narzędzie i zamknął pudełko. Podszedł do biurka i złapał za telefon. Wtedy podeszła do mnie zapłakana Camila. Wstałam, a ona objęła mnie mocno ramionami.
-Dlaczego płaczesz?- spytałam.
-Bo wiem, że już teraz będzie dobrze.- powiedziała i wtuliła twarz w zagłębienie mojej szyi. Położyłam prawą rękę w jej talii i przyciągnęłam jeszcze bliżej do siebie. Tak, że między nas nie weszłaby już nawet kartka papieru. Pocałowałam ją w głowę i oparłam swoją o jej.
-Rozciąganie podziałało bezpośrednio na bark. Zaczyna czuć, ale to nie jest jeszcze szczyt naszych marzeń. Przed nami dużo pracy, ale wierze, że nam się uda.- powiedział Max.
Osiemnastolatka się ode mnie oderwała i wróciła na miejsce. Zobaczyłam, że przy drzwiach stoi Tick.
To było dziwne uczucie. Nie czuć żadnego dotyku, na całej kończynie i nagle poczuć malutką igłę. To było wręcz niemożliwe. W duchu zaczęłam się cieszyć jak małe dziecko. Dostrzegłam malutką szansę na powrót do zdrowia. To było niezwykłe. Przecież w szpitalu trzech lekarzy postawiło mi tę samą diagnozę, więc albo byli faktycznie niekompetentni, albo chłopaki byli magikami.
To już nie było ważne. Ważnie było to, że miałam szansę, na zostawienie Camilii u swego boku. Tylko to się liczyło.
-No dobra.- uśmiechnął się.- To znaczy, że lecimy dalej.-
-Owszem, ale nie dziś. Wiesz dobrze, że nie można za dużo ruszać. Zwłaszcza jak zaczyna działać. Nie chcemy, żeby przestało.- powiedział Max i puścił mi oczko.
-To kiedy ją ściągamy? Panie znający, się na wszystkim.- powiedział, akcentując ostatnie zdanie czarnoskóry.
-Proponuje za tydzień. Staw musi odpocząć.-
-W porządku.- powiedziałam. Podałam dłoń Maxowi i Tickowi.
Chciałam już wychodzić, ale jeszcze odezwał się doktorek.
-Lauren. Musisz wrócić do swojej diety. Schudłaś.- powiedział, na co ja machnęłam ręką i objęłam Camilę w talii, z zamiarem wyprowadzenia jej z pomieszczenia.
-O to się nie martw.- odezwała się szybko brunetka, na co posłałam jej wkurzone spojrzenie.________________________________________________________________________________
Od razu mówię, że nie wiem, jak wygląda prawdziwa rehabilitacja XDDDD
Nadal żyję!
CZYTASZ
Zanim wróciłaś CAMREN
FanficŻycie Lauren jest perfekcyjne i idealnie ułożone. Nie ma opcji, żeby coś wyszło bez przyczyny tym bardziej, żeby wywróciło się do góry nogami. Wszytko jest naprawdę dobrze, aż do nieplanowego spotkania.. Czy Lauren poradzi sobie z przeszłością? Dop...