XXXIII

539 27 0
                                    

-Cześć Halsey.- spojrzałam na niebieskowłosą, której przerażenie w oczach skrzyżowało się z moim gniewem.

-Um, hej Lauren.- powiedziała niepewnie.

-Co ty tutaj robisz?- warknęłam do niej i w duchu się modliłam, aby tylko nie przyjechała powiedzieć prawdę Camilii.

-Ashley przywiozła twój portfel. Zapomniałaś go kochanie.- powiedziała osiemnastolatka, która po chwili podeszła do mnie i pocałowała mnie w policzek.

Cholera, nawet nie wiedziałam, że zostawiłam go w kwaterze. Odetchnęłam z ulgą, że jej przyjazd nie miał złych intencji.

Przyciągnęłam brązowooką do siebie i złożyłam szybki pocałunek na jej włosach.

-Pójdę już. Dziękuję za rozmowę Camila.- powiedziała niebieskowłosa.

Rozmowę? Jaką kurwa rozmowę? Z tymi słowami zapaliłam się ponownie w niepewności.

-Nie ma, za co.- posłała jej ciepły uśmiech.- Dziękuję, że przywiozłaś portfel Lauren. Często go zapomina.-

-Do zobaczenia Lauren.- skwitowała i ruszyła w stronę wyjścia z Camilą, która ją odprowadziła. Po chwili wróciła do kuchni.

-Zapomniałam jej o coś spytać. Zaraz wrócę.- powiedziałam, pocałowałam brunetkę w policzek i wybiegłam z domu. Na moje szczęście zdążyłam, nim dziewczyna odjechała. Spojrzała w moją stronę, kiedy do niej dobiegłam.- Przepraszam. Spanikowałam.- przyznałam.

-Nie martw się. Nie mam złych intencji. Tym bardziej rozumiem twój niepokój.- posłała mi pokrzepiający uśmiech.

-Jak wygląda sytuacja z Malikiem?- spytałam, nie do końca będąc pewną, co robię.

-Um. Nie za dobrze. Od kiedy się nie pojawiasz, zaczął się strasznie panoszyć.- potwierdziła słowa Greya i złapała się za łokieć.

-Obiecuję ci, że kiedy tylko Camila poczuje się pewniej, pojadę tam i zrobię z nim porządek.-

-Radzę sobie z tym na razie. Poczekaj, aż ona w pełni się zregeneruje.- powiedziała pewnie.

-Dzwoń w razie czego. I dziękuję za portfel.-posłałam jej uśmiech.

-Trzymajcie się.- powiedziałam.

Dziewczyna usiadła na motocyklu i go odpaliła. Ruszyła przed siebie, a ja wróciłam do domu. Zaczęłam szukać Camilii. Chciałam się dowiedzieć, o czym rozmawiała z moją prawą ręką. Na szczęście nie było to, o czym myślałam, jednak byłam na tyle ciekawska, aby się tego dowiedzieć. Znalazłam po chwili Camilę w sypialni, na łóżku, czytającą książkę. Położyłam się obok niej. Osiemnastolatka sięgnęła lewą dłonią do mojej głowy i zaczęła ją głaskać.

-O czym rozmawiałaś z Ash?- spytałam.

-Wytłumaczyłam mi, dlaczego tak często wychodzisz z domu. Przeprosiła za to, że do niej jeździsz. Nie wiedziałam, że ona tak to przeżywa.- wzięła oddech.- Nie mam do niej, ani do ciebie o to żalu. Jestem z ciebie dumna, że ją wspierasz.-

-W końcu została sama. Miała tylko Carlosa.- skwitowałam.

_________________________

Postawiłam motocykl na podjeździe rodzinnego domu i udałam się do środka. Przy samym wejściu od razu powitała mnie kobieta o rudo-brązowych włosach. Miała na sobie czarne jeansy, białą koszulkę, przykrytą pomarańczową marynarką.

-Witaj Lauren.- powitała mnie i wyciągnęła ręce do uścisku.

-Ta, darujmy sobie te uprzejmości.- powiedziałam i wyminęłam ją w drodze do kuchni.

Usiadłam przy stole i wyciągnęłam dłonie przed siebie. Splotłam je razem i oparłam na stole. Kobieta weszła za mną do pomieszczenia i zeskanowała mnie niepewnym i pytającym wzrokiem. Gestem ręki pokazałam jej, żeby usiadła. Wykonała to polecenie, siadając naprzeciwko mnie. Otworzyła usta, ale szybko podniosłam dłoń do góry, pokazując, iż pierwsze zdanie w tej konwersacji należało do mnie.

-Masz jakiś zastrzeżenia do mnie lub do mojej pracy? Ewentualnie do mojego życia, które w większej mierze odnosi się do Camilii? Masz może jakieś pytania odnośnie TWOICH- zaznaczyłam to słowo.- wnuków? Nie wiem. Może nie podobają ci się moje raporty czy inne pierdoły, które robię w pracy? Coś cokolwiek?- spytałam.

-Do czego zmierzasz?-spytała, poprawiając włosy.

-Do niczego. Chcę po prostu wiedzieć co robię źle według ciebie. Nasłuchałam się już od Mikea.- powiedziałam i wzruszyłam ramionami.

-To twój ojciec. Nie Mike.- powiedziała wyraźnie zdegustowana moim zachowaniem.

-Tak tak.-

-Nie mam nic, do tego, co robisz, czy z kim się spotykasz. Chciałabym, tylko żebyś szanowała swojego ojca.-zaczęła, na co, na wzmiankę o ojcu przewróciłam oczami.-Nie mam nic do Camilii. Dobrze wiesz, że bardzo ją lubię. Nie rozumiem tylko, dlaczego trzymasz ją z dala od nas.-

-Dlaczego?!- krzyknęłam.- Bo twój mąż robi ciągle z tego problemy! Mimo że wiesz, że ona nie jest ich przyczyną! Właśnie kurwa dlatego!- złapałam oddech.

-Nie przeklinaj.- powiedziała spokojnie.- To, że ojciec traktuje ją w ten sposób, nie znaczy, że ja też muszę. Wiesz, jakie mam do tego podejście. Tak samo, jak do twojej pracy w firmie. Nie mam do niej zastrzeżeń, ale uważam, że śpiewając, bardziej byś się spełniła.-

-Nigdy do tego nie wracaj! Nie po to zamknęłam ten rozdział!- krzyknęłam.

W tym momencie z góry zszedł mój brat. Spojrzał krzywo w moją stronę i po chwili krzyknął.

Zanim wróciłaś CAMRENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz