Dni są coraz krótsze, a noce coraz dłuższe, przez co mamy mało czasu na pracę, a dużo na myślenie. A ja myślę coraz bardziej i coraz częściej. Wiem, że Justin chce żebym była z nim, ale ja nie mogę skończyć szkoły bez moich przyjaciół i znajomych, to nie jest takie proste jak się wydaje-rzucić wszystko i wyjechać. To bardzo nie w moim stylu, ale z drugiej strony chcę być z nim, troszczyć się o niego i wspierać, ale czy to nie jest rezygnowanie ze swoich marzeń i planów? Myślę o tym wszystkim codziennie i wiem, że ten rok zostaję w domu muszę zdać egzaminy w szkole i aplikować na studia, to w końcu moje marzenia, które chce spełnić i zrealizować a potem..., potem zobaczymy. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos pani Hucz, która wołała mnie do tablicy abym rozwiązała jedno z zadań. Zabrałam ze sobą książkę i podeszłam do tablicy. Zawsze byłam dobra z matematyki, więc nie odczuwam strachu, że nie jestem przygotowana. I tak, jak myślałam po chwili zadanie było bezbłędnie rozwiązane. Kiedy usłyszałam dzwonek zabrałam swoje rzeczy i ruszyłam przez długi korytarz w stronę mojej szafki.
Na stołówce czekał już na mnie Tobby i Mel która już nakładała sobie sałatkę i sok pomarańczowy. To jedyne zjadliwe rzeczy w tej szkole. Ruszyliśmy w stronę Mel i nałożyliśmy taką samą zawartość naszych tac.
- Słuchajcie szykuje się porządna impreza w piątek, więc idziemy prawda?- popatrzył na nas Tobby wyczekując od nas szybkiej i entuzjastycznej odpowiedzi.
-Ja chyba odpadam, potrzebuje odpoczynku po tym koszmarnym tygodniu.-westchnęłam znudzona, a przyjaciele popatrzyli na mnie zszokowani co ja wymyślam.
-Ja wiem, że zawsze trzeba Cię namówić na jakąkolwiek imprezę, ale to jest impreza u samego Jessiego Simpsona. Dobrze wiemy, że imprezy u niego są tak zajebiste, że sama pani Hucz chciała by tam potańczyć.- zaśmiałam się wyobrażając sobie jak biedna sześćdziesięcioletnia pani Hucz wywija na parkiecie z samym Jessim, a co do niego jest najprzystojniejszym chłopakiem w szkole, każda dziewczyna do niego wzdycha i robi maślane oczy. Ja też tak robiłam kiedy jeszcze się ze sobą przyjaźniliśmy tylko on nie zdawał sobie z tego sprawy. Później on stał się popularny, a ja... no cóż, nigdy nie należałam do tych z wyższej półki, z biegiem czasu wiem, że wyszło mi to na dobre, bo poznałam Tobbiego i Mel i do dzisiaj jesteśmy nierozłączni.
-A myślicie, że mogę kogoś zabrać ze sobą?- powiedziała cicho Mel bojąc się naszej reakcji.
-Tylko nie tego Reya- przewrócił oczami Tobby
-Ryana głąbie.- warknęła Mel w jego stronę mocniej ściskając widelec
-Przecież jest w trasie z Justinem.- zdziwiłam się
-No tak, ale wiem, że mają wolny weekend, a i tak się umówiliśmy na randkę.- Mel coraz bardziej była zakłopotana widząc nasze reakcje
-Justin nic mi nie mówił, że przyjeżdżają.
-Nie mówię o Justinie tylko o Ryanie, on nie jest aż tak zapracowany jak Twój gwiazdor.- powiedziała zwracając szczególną uwagę na ostatnie wypowiedziane słowo.
- W takim razie chyba nikt nie będzie miał coś przeciwko, a wy spędzicie ze sobą trochę czasu, prawda Tobby?- popatrzyłam na chłopaka chcąc usłyszeć od niego potwierdzenie moich słów. Po imprezie z której zrezygnowałyśmy na rzecz imprezowania z ludźmi z teamu Bieber'a obraził się na nas i twierdzi, że nie lubi ani Justina ani jego świty.
-Jasne, ale zobaczycie, że będą z tego jeszcze problemy. Cieszę się w takim razie, że w końcu poimprezujemy.- podskoczył na siedzeniu z radości
Wróciłam zmęczona do domu, przebrałam się w dresy i ułożyłam wygodnie na łóżku. Westchnęłam głośno kiedy mój telefon zaczął wibrować obok na poduszce. Popatrzyłam na wyświetlacz i zobaczyłam moje i Justina zdjęcie. Odebrałam i włączyłam na głośnomówiący, będą tak zmęczona, że nie chciało trzymać mi się telefonu przy uchu.
-Umieram.-usłyszałam ciche westchnięcie do telefonu
-Ciężka próba?
-Umieram z miłości i tęsknoty za Tobą.- uśmiechnęłam się na samą myśl
-Więc dlaczego jeszcze Cię tu nie ma?
-No właśnie i tu jest mały problem.
-Jaki?
-Jeszcze mnie nie ma, ale będę.
-Będziesz?
-Przyjadę razem z zakochanym po uszy Ryanem.
-Naprawdę?- nie mogłam uwierzyć, że w końcu się zobaczymy
-Naprawdę, już nie mogę się doczekać kiedy Cię przytulę.
-Ja też za Tobą bardzo tęsknię.
-Porozmawiamy później muszę już kończyć, bo mnie zaraz zamordują jak nie zjawię się na próbie.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też. Buziak.
Klub był cały biały, szkło mieniło się w kolorowych światłach. Poczułam się trochę przytłoczona i niezdarnie naciągnęłam swoją krótką srebrną sukienkę, aby poczuć się pewniej. Oddałyśmy płaszcz chłopakowi przy szatni i weszłyśmy w głąb pomieszczenia gdzie wszyscy zaczynali tańczyć i upominać się o swoje drinki.
-Nie wiem czy to był dobry pomysł, żeby tu przychodzić.- krzyknęłam do przyjaciół na tyle głośno, aby mnie usłyszeli.
-Daj spokój wyglądamy jak milion dolarów i zamierzam się zajebiście bawić.- wykrzyczał Tobby. To prawda wyglądaliśmy niesamowicie, nawet ja sama sobie się podobałam.- Zaczekajcie tu idę dla nas po wódkę na rozluźnienie i od razu poczujecie smak imprezy.
-To ja idę do łazienki zaraz wracam.- Mel pobiegła w stronę toalet zostawiając mnie samą. Odsunęłam się w kąt nerwowo patrząc na wyświetlacz telefonu, tupiąc do rytmu obcasem. Justin i Ryan mieli przyjechać wcześniej, ale przez śnieżycę nie mogli wylecieć o planowanej godzinie przez co dołączą do nas trochę później. Wysłałam wiadomość do Justina, że już nie mogę się doczekać aż go zobaczę, kiedy wygasiłam telefon usłyszałam znajomy głos.
-Nie spodziewałem się Ciebie tutaj.
-A jednak cuda się zdarzają.- uśmiechnęłam się w stronę Jessiego
-Wyglądasz jak najpiękniejsza śnieżynka tutaj.
-A Ty jak zawsze- przymrużyłam oczy
-Co jak zawsze?- zapytał zdziwiony próbując wyczytać z moich oczu o co mi chodzi
-A Ty jak zawsze wyglądasz jak bałwan.- zaśmialiśmy się głośno w tym samym momencie
-Już zapomniałem jaka z Ciebie mała wredna istotka.
-Chyba nie zapomniałeś skoro do mnie podszedłeś.
-To prawda, chciałem się przywitać z najładniejszą dziewczyną na tej imprezie.
-Kiedyś uważałeś, mnie za brzydkie kaczątko i mówiłeś, że nigdy sobie nie znajdę męża z takim charakterkiem i wyglądem.
-Miałem rację bo nadal jesteś sama
-Ty też jesteś sam będąc przystojnym bałwanem, świat lubi nam płatać figle.