-Jesteś zły?
-Ja? Nie.
-Przecież widze.
-Nie jestem.- położyłam dłoń na jego karku i delikatnie masowałam go palcami. Jus lekko się wzdrygnął czując mój dotyk, ale po chwili się rozluźnił.
-Nie będe się z Tobą zgadzać za każdym razem i wiesz o tym dobrze, że jeśli będe miała na coś ochote to to zrobie.
-Ale...
-Nie. Daj mi dokończyć.- spojrzał szybko w moją stronę, a następnie na drogę ściskając mocniej kierownice.
-Rozumiem, że zawsze dostajesz to co chcesz, ale nie jesteś jedyny. Nie pracuje dla Ciebie, żeby wykonywać Twoje polecenia. Przyjaźnimy się i zamiast się złościć o błahe rzeczy doceń to, że jestem.
-Ja to doceniam nawet nie wiesz jak bardzo i masz racje zawsze dostaje to co chce, ale co do Ciebie chyba musze się bardziej postarać. Nikt mi niczego nie odmawiał, a jak Ty za każdym razem mówisz "nie" to się wkurzam, wybucham tak jak dzisiaj.- po chwili ciszy oparłam się drugą ręką o jego siedzenie i pocałowałam jego policzek.
-Nie złość się już prosze.
Dojechaliśmy pod ogromną galerie, spędziliśmy tam reszte dnia robiąc zakupy a na koniec poszliśmy do kina. Bawiłam się jak nigdy, rozmawialiśmy o wszystkim, Justin ciągle żartował, a ja czułam się świetnie w jego towarzystwie. Potrzebowałam takiego dnia i myśle, że nie tylko ja. Był inny, normalny, taki jak ja czy reszta nastolatków, nie zachowywał się jak gwiazda światowego formatu. Wyszliśmy z kina kierując się w stronę samochodu.
-Przepraszam musze odebrać.- powiedział kiedy jego telefon zaczął wibrować.- Możesz przestać na mnie krzyczeć?... Zapomniałem, każdemu może się zdarzyć... Tak już wracam... Będe.- jego mięśnie nagle się spięły, a jego szczęka nabrała głębszych rys poprzez zaciśnięcie zębów. Położyłam dłoń na jego ramieniu, a on ją zrzucił i przyspieszł kroku. Nie dość, że nie mogłam za nim nadążyć z tymi moimi krótkimi nogami to jeszcze mam go gonić? Super.
-Justin!- ten zatrzymał się przy samochodzie i wrzucił nasze zakupy do bagażnika. Złapałam go mocno za ręke, żeby mnie nie odtrącił tak jak poprzednim razem.-Popatrz na mnie i powiedz co się stało.- Nie dostałam odpowiedzi a on nadal stał w bezruchu.- Jus...- stanęłam przed nim i złapałam w dłonie jego twarz zmuszając go żeby popatrzył na mnie. - Co się stało? I nie mów, że nic.
-Zapomniałem o próbie. Scot się wkurwił, bo wszyscy czekali aż się zjawie, ale sie nie doczekali. Miałem też być na nagraniu jakiegoś filmiku na YT i "przez mój olewający stosunek do wszystkiego, wszystkie plany poszły się jebać". Przecież nie zrobiłem tego specjalnie, chciałem spędzić troche czasu z Tobą zanim....
-Zanim co?- oparł czoło o moje
-Jutro wieczorem mam być w LA.- objęłam jego szyje i mocno się do niego przytuliłam.
-Jus co do tych prób i nagrań nie zrobiłeś tego specjalnie i ja to rozumiem, jesteś tylko człowiekiem i nic się nie stanie jak zrobisz to jutro, pogadam ze Scotem i mu to wyjaśnię, że to przeze mnie. Nie martw się. A kilka dni w nowym miejscu dobrze Ci zrobi.
-Polecisz tam ze mną?- przesuwał swoimi dłońmi po moich plecach w góre i w dół, jakby chciał mnie ogrzać.
-Serio?- zapytałam zdziwiona, że zaprasza mnie na swój wyjazd
-Tak. Nie chce tam lecieć sam.
-Ale ja nie chciałabym Ci przeszkadzać.
-Mam spać bez Ciebie? Nigdy.- pocałował delikatnie mój nosek, po czym wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę hotelu.