#8

341 10 0
                                    

Cały następny tydzień mijałam się z Justinem. Dlaczego? Też chciałabym to wiedzieć. Nawet próbowałam z nim porozmawiać, ale na marne. Nigdy nie miał czasu, a jak go miał to nie dla mnie. Czy zrobiłam coś nie tak? Sama już nie wiem, może na prawdę go czymś uraziłam. Kiedy jest dobrze i z kimś się dogaduje w końcu musi się coś zepsuć, tak się stało i tym razem. Zastanawiam się czy dobrze zrobiłam, że tu przyjechałam. To miały być moje wakacje spędzone z tatą i nowymi ludźmi. A co robie? Siedze na balkonie i użalam się, że nikt nie ma dla mnie czasu. Czego ja się spodziewałam? Przecież zawsze tak było. Tak na prawdę nigdy nie miałam rodziców, to zawsze dziadkowie się mną zajmowali, to zawsze z nimi byłam zżyta. Teraz już wszystko minęło, dziadek nie żyje, a do babci staram się jeździć na tyle ile pozwala mi na to czas. Wiem, że ostatnio to zaniedbałam, ale obiecałam, że niedługo ją odwiedzę.
Jest piękny, ciepły poranek więc powinnam coś z tym zrobić, bo inaczej kolejne dni wakacji spędzę na balkonie, albo zamknięta w pokoju. Ubrana w biały, koronkowy kombinezon zabrałam tarebkę i okulary z komody. Zamknęłam pokój i ruszyłam w stronę windy, która właśnie się zamykała.
-Nie, tylko nie to!- podbiegłam do niej i na moje szczęście drzwi się otworzyły dzięki nieznajomemu. No no przyznaje, że całkiem całkiem, uśmiechnęłam się najpiękniej jak tylko potrafiłam.
-Boże dziękuje, już myślałam, że nie zdążę.
-Spokojnie, wdech i wydech- dopiero teraz zorientowałam sie jak głośno oddycham.- na które piętro jedziesz?
-Chyba drugie- po czym wcisnął dwójkę, a winda powoli ruszyła.
-Matt- uśmiechnął się i podał mi ręke.
-Ali.
-Widziałem Cie już gdzieś chyba.
-Możliwe, jestem córką Marka, wiesz Bieber team i te sprawy.
-Wiem, rozumiem, a nawet do nich należę- zaśmiał się kiedy zobaczył, że uświadomiłam sobie, że nie zabrzmiało to zbyt pozytywnie- przepraszam nie miałam nic złego na myśli.
-Przestań, nie masz za co przepraszać. To Twoje piętro- wskazał palcem na czerwoną lampkę, a po chwili drzwi się rozchyliły.
-Taaak, jeszcze raz dzięki i dozobaczenia- uśmiechnęłam się do niego i pomachałam, po czym winda zamknęła się i zjechała na sam dół.
Podeszłam pod pokój taty i zapukałam trochę mocniej niż tego chciałam. Upsss. Po chwili drzwi się otworzyły i stanął w nich tata, który akurat rozmawiał przez telefon. Rozchylił bardziej drzwi i weszłam do środka. Miał apartament większy od mojego chyba ze dwa razy. Stanęłam w salonie na środku i okręciłam się wokół własnej osi.
- Wow -szepnęłam pod nosem i usiadłam na wielkiej białej kanapie.
-Coś się stało kochanie?
-Mam sprawę- popatrzył na mnie pytająco- Pożyczyłbyś mi samochód? Wiesz tak na dwie, trzy godziny chciałam jechać do galerii.
-Żartujesz?- podniósł brew, a jego ręce opadły wzdłóż ciała
-Przecież mam prawo jazdy, obiecuje, że samochód wróci cały i zdrowy, no prosze.
-Kochanie poczekaj pół godziny na Scrappiego, powinien zaraz przyjechać po Justina, podrzucą Cię tam gdzie tylko będziesz chciała.
-Wiesz co? Dzięki, już mi się odechciało gdziekolwiek jechać- wstałam i otworzyłam drzwi w których stał Justin, popatrzyłam na niego ze złością i uderzyłam go ramieniem w progu. Szybkim krokiem podeszłam do windy, zjechałam na sam dół i wyszłam z hotelu.

Don't forget to breath.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz