-Ali jesteśmy już.- poczułam jak ktoś łaskocze mój policzek, wyprostowałam się i przetarłam oczy, po czym wyjżałam przez okno. Było już ciemno więc wszystkie światła migały jak małe kolorowe lampki na święta. Wyglądały przepięknie, dlatego uwielbiałam latać nocą. Byłam taka zmęczona i wszystko mnie bolało po całym dniu, a spanie na kolanach Justina nie było dzisiaj wygodne. Oparłam głowe o jego ramie.- Nie ma już spania, chodź bo będziemy już wysiadać.
-Nie chce. Nie ide.
-Ali chodź.- zaczął ciągnąć mnie a ręke.
-Nie ide!
-Nie marudź, chodź.
-Juuus- trzymałam się mocno siedzenia a on ciągnął mnie w pasie.
-Dam Ci coś.- przestaliśmy się siłować
-Co?
-Zobaczysz.- zaczął się śmiać
-Kłamiesz!- popatrzyłam na niego złowrogo
-Nie kłamie, chodź bo tylko na Ciebie wszyscy czekają.- wyjżałam przez okno, wszyscy którzy z nami lecieli wsiadali już do samochodów.
-Obiecaj.
-Ale co mam obiecać?- przytulił się do moich pleców.
-Że coś mi dasz.
-Obiecuje.- rozbawiony pocałował mnie w ramie. Ucieszona jak małe dziecko któremu mama obiecuje wymarzoną zabawkę puściłam siedzenie i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Justin szedł przede mną, a ja objęłam rękami jego szyje.
-Weźmiesz mnie na plecy?- wyszeptałam do jego ucha, a on zatrzymał się i pochylił. Objęłam go mocno nogami żeby nie spaść.
-Udusisz mnie małpko.- musnęłam delikatnie jego szyje
-Nie uduszę.- wyszeptałam-To Twój dom?- obkręciłam się wokół własnej osi z otwartą buzią.
-Nie podoba Ci się?
-Żartujesz? Jest... Wow.- zaśmiał się wnosząc nasze walizki do domu- masz jakąś mapę? Przecież ja się tu zgubie.
- Nie zgubisz. Zaraz Ci wszystko pokaże.- usłyszeliśmy jak ktoś drepta po panelach w naszą stronę.- Ester tak strasznie się stęskniłem.- Wziął malutkiego pieska na ręce i przytulił się mocno do niego. Piesek odwazjemił jego tęsknotę i polizał go po twarzy.
-Cześć mała.- przybliżyłam się do nich i pogłaskałam pieska.
-Uważaj bo jest o mnie zazdrosna.
-To wy tu się przytulajcie, a ja chciałabym wziąć prysznic, jestem strasznie zmęczona.- mimowolnie ziewnęłam i chwyciłam swoją walizkę. - Gdzie będe spać?- chłopak wypuścił psa i zabrał ode mnie walizkę.
-Jak to gdzie będziesz spać? To chyba jasne, że u mnie.- powiedział jakby to było oczywiste.
-Jus wolałabym jakiś malutki pokój gościnny.
-Nie mam takich.- wniósł nasze walizki na góre i skręcił w lego gdzie zapewne znajdował się jego pokój.
-Jak to nie masz?- dogoniłam go szybko.
-Tak to. Musisz spać ze mną.-otworzył drzwi do jednego z pokoi i wszedł do środka.
-Ale...- uderzyłam o plecy chłopaka, nawet nie widziałam kiedy się zatrzymał.- Ała- podniosłam głowe i znowu zobaczyłam coś niesamowitego. Był to ogromny pokój w nowoczesnym umeblowaniu i przeszkloną ścianą. Wyglądało to niesamowicie, jak z jakiegoś magazynu.
-Znowu Ci się nie podoba?- zaśmiał się i zaświecił światło, które pokazało jak idealny był ten pokój.
-Fajnie się ze mnie nabijać?
-Przecież się nie nabijam.- powiedział dalej się śmiejąc. Wzięłam swoją walizkę i wyszłam w poszukiwaniu drugiego pokoju.- Ali tylko żartowałem.- wyszedł za mną. Otworzyłam pierwsze lepsze drzwi. Pokój był tak ładny jak poprzedni, ale troche mniejszy. Weszłam do niego, nie mogłam znaleźć włącznika przejechałam dłonią po ścianie, było strasznie ciemno. Drzwi za mną głośno się zatrzasnęły, a ja odskoczyłam przestraszona.
-Justin?!- nikt nie odpowiedział- To nie jest śmieszne, wiesz dobrze, że się boje.- powiedziałam drżącym głosem. Poczułam dłonie na moich biodrach.
- Złościsz się?- wyszeptał do mojego ucha
-Justin jaki Ty jesteś głupi! Wiesz dobrze jak bardzo się boje!- odchlił moją głowe na bok i przejechał nosem po mojej szyi.- Justin.- obrucił mnie przodem do siebie. Był za blisko. Zdecydowanie za blisko. Zahaczył dolną wargą o moją.- Nie rób tego.- wyszeptałam w jego usta.