Pojechał do klubu, a tu wysiadłam i weszliśmy tyłem tak jak wcześniej. Poszłam do Xandra, a tu usiadłam naprzeciwko niego.
- Hej.
- No hej.
Powiedział, nie patrząc na mnie, tylko grzebiąc na zmianę w papierach i komputerze.
- Zajęty?
- Mhm... Chwilka.
Coś wpisał na komputerze, przekładając jakieś papiery i się rozejrzał.
- Kurwa...
Zmarszczył brwi, szukając jakiejś kartki. Zobaczyłam że leży na ziemi więc ją podniosłam i mu dałam.
- Dzięk...
Spojrzał na mnie i rozchylił usta, przez co się uśmiechnęłam.
- Nie pozwolę ci tak pracować.
- Dlaczego nie? Klub chyba od tego jest. No, i przyciągnę klientów.
Wcale się tak nie ubrałam żeby zrobić Ci na złość.
- Załóż coś więcej.
- Mi się tak podoba. Źle wyglądam? Liamowi też się podobało.
- Wyglądasz świetnie, ale...
Przejechał po mnie wzrokiem i westchnął.
- Nie idziesz na bar.
- To moja praca.
- A ja jestem twoim szefem. Dzisiaj pracujesz na zapleczu.
- Mogę być kelnerką.
- Nie ma takiej opcji.
- O Jezu a mogę potańczyć?! Kocham tańczyć...
Uśmiechnęłam się i przygryzłam wargę, bawiąc się jego krawatem.
- Absolutnie nie.
Usiadł na fotelu i pociągnął mnie sobie na kolana, więc zaczęłam go całować po szyi, kiedy kończył wpisywanie coś na komputer.
- Dobra, lecę do pracy.
- Chwila.
Wpisał coś jeszcze, przekładając różne kartki i w końcu na mnie spojrzał.
- Pojedź do domu i ubierz się normalnie.
- Jestem normalnie ubrana. Wydaje mi się, że ci się podoba.
Uśmiechnął się, kiwając głową.
- Cholernie mi się podoba. Ale mi się wydaje, że niby nie byłem w twoim guście.
- Chcę rewanżu.
- Tak?
- Mhm. Ale tym razem na rzeczy nad którymi możemy zapanować. Czyli nie oddajemy pocałunków i nie obczajamy drugiej osoby jak jest w sukience, lub majtkach.
- Dlatego się tak ubrałaś.
Zaśmiał się, a ja pokiwałam głową.
- Więc? Wchodzisz w to?
- Jak wygram, chcę cię całą.
- Nie! Nie ma! W takie coś się nie bawimy.
- Okej, jak wygram chcę cię zobaczyć całą.
- A ja jak wygram... Chcę podwyżkę. Tak.
O Jezu to będzie cudowne!
- Ile?