Po kilkunastu minutach jak opróżniliśmy butelkę, położyłam się na łóżku i westchnęłam.
- Liam...
- Hmmm?
Walnął się obok mnie, więc się do niego odwróciłam.
- Dziękuję że mi pomagasz... Mimo że jestem dziwna i gadam ze swoją cipką.
Zaśmiał się, kiwając głową.
- Nie ma sprawy.
- A ty? Chciałbyś mieć dzieci?
- Tak. I na pewno będę miał.
- Będę świetną ciotką, nawet jeśli nie będę miała swoich...
- Mavis będziesz miała swoje dzieci. Wierzę w to.
- Nie pozbieram się po Xandrze...
Obrócił się i nade mną zwisł, patrząc mi twardo w oczy.
- Znajdziesz innego. Może Xander zmieni zdanie co do dzieci.
- Nie sądzę. Do końca życia będę po nim ryczeć. Jestem żałosna. Mam dwadzieścia trzy lata i mieszkam z mamą.
- A ja nie mam pracy i mieszkam z przyjacielem, który wszystko opłaca.
- Oboje jesteśmy żałośni.
Wybełkotałam, a Liam na mnie opadł.
- To prawda. Ale mamy siebie, prawda?
- Tak, zrobisz mi później dzieci.
Uśmiechnęłam się, patrząc na jego usta. Umysł mówi nie, ale ciało tak. A ciało robi co chce. Kurwa po co piłam? Zbliżyłam się do niego i delikatnie dotknęłam jego ust swoimi, a on po chwili zmiażdżył moje w namiętny pocałunku. Jęknęła mu w usta, zdejmując mu koszulkę, a on zjechał pocałunkami na moją szyję oraz dekolt. Będę tego żałować, jeśli żadne z nas tego nie powstrzyma. Złapał moje pośladki i je ścisnął, jadąc językiem między moimi piersiami, aż do paska od spodni.
- Liam...
Spojrzał na mnie z dołu, a ja szybko się podniosłam i sama naparłam na niego swoimi ustami.
- Zrób mi dzidziusia.
Nie wierzę że to powiedziałam.
- Xander to mój przyjaciel...
Przygryzłam jego dolną wargę i ją zassałam, a on jęknął.
Pov. Xander.
Liam nie odbiera. Kurwa. Może już śpi? Potrzebuję cholernie się komuś wygadać. W końcu po kilku minutach odebrał cały zdyszany.
- Zaraz będę. Musimy o czymś pogadać.
Rozłączył się, a ja uniosłem brwi. O co chodzi? Był zdyszany, czyli chyba biegł. Ale po co skoro ma samochód? Może pił z Mavis i zostawił go u niej? Po chwili tu wpadł i na mnie spojrzał. Jest poczochrany, jakby właśnie się z kimś pieprzył.
- Co jest?
Spytałem, a on pociągnął się za włosy.
- Byłem u Mavis.
- No... Domyśliłem się.
- Wypiliśmy całą butelkę tequili, a ona ma słabą głowę co do alkoholu.
- Wiem.
Okej coraz bardziej mi się to nie podoba.
- Wiesz co? Chyba pójdę się od razu spakować.