- Wszystko okej..?
Mavis stanęła obok mnie.
- Jedź do domu.
Mój głos zadrżał. Cholerny...
- Xander...
- Mavis jedź do domu i zostaw mnie w spokoju. Proszę cię...
- Nie zostawię cię... Xander jest Ci ciężko i nie zrozumiem jak się czujesz, to prawda, ale to nie znaczy że nie chcę Ci pomóc...
- Nie możesz mi pomóc. Szczerze? Zostałem bez dachu nad głową i bez żadnej pracy.
- Bo głupio robisz.
- To matki kluby, nie moje. Nie mam do nich uprawnień. Mam prawie dwadzieścia pięć lat i nie mam nic. Nawet, do kurwy nędzy skończonej szkoły.
- Alex.
Ktoś mnie objął, więc spojrzałem na Harry'ego.
- Harry...
- Podobno nie masz się gdzie zatrzymać. Mam wolny pokój.
- Mavis jedź do domu... Weź mój samochód.
- Nie. Z chęcią poznam tę kobietę. Twoja?
Harry powiedział.
- Ta, tak jakby.
Wiem że właśnie w tej chwili spierdoliłem. Ugh... Nie chciałem tego powiedzieć.
- Tak jakby?
Harry zmarszczył brwi. Spojrzałem na Mave i zobaczyłem na jej twarzy ból.
- To nic poważnego.
Spuściłem wzrok. Tępy idiota. Debil!
- Dziękuję za zaproszenie, ale niestety muszę pomóc w czymś mamie...
Spróbowała się uśmiechnąć i spuściła wzrok.
- To może cię odwieziemy? Jesteśmy na kompletnej wsi.
Zgódź się proszę.
- Zadzwonię do przyjaciółki.
Do Liama.
- To poczekamy z tobą. Jest już ciemno, a tam śpi jakiś bezdomny. Różni ludzie się tu kręcą.
- Dam sobie radę...
- Weź moje auto.
Westchnąłem.
- Wolę nie... Nie lubię pożyczać.
Jestem skończonym debilem. Kurwa. Odeszła kawałek tak, że dalej mam ją na widoku, a Harry westchnął.
- Zraniłeś ją. Nie wiem co jest między wami, ale ją zraniłeś. Chciała ci tylko pomóc.
Poklepał mnie po ramieniu.
Pov. Mavis.
Do kogo ma zadzwonić o dwudziestej drugiej?! Rachel będzie mnie wypytywała, a tego nie chcę. Chcę wrócić do domu i tyle. Na taksówkę nie mam pieniędzy, więc to też odpada. Liam... Jedyna deska ratunku. Zadzwoniłam do niego i od razu odebrał.
- No?
- Jesteś zajęty?
- Zależy o co chodzi.
Zaśmiał się.
- Możesz po mnie przyjechać...?
- A twój kochaś? Co z nim?
- Nie może.
- Gdzie jesteś?
Usłyszałam że coś przesuwa, więc się rozejrzałam. Dookoła nic nie ma, tylko jezdnia. Zobaczyłam po drugiej stronie kawałek dalej jakiś mały, czerwony budynek z różowym neonem.