Widziałam światło pod powiekami, które zaczęły mi przeszkadzać w spaniu. Schowałam się bardziej pod ciepłom kołdrą. Otworzyłam oczy i zmarszczyłam brwi coś mi tu nie gram czemu leże w łóżku. Dotknęłam ramienia i poczułam bandaż, jak i ból. Czym prędzej wyskoczyłam z łoża i stanęłam na równe nogi, pożałowałam tego, bo po wstaniu padłam na kolana z powodu zawrotów głowy. Wpatrywałam się w każdy skrawek mojego ciała gdzie nie, popatrzyłam, był bandaż. Nie mogłam, przypomnieć co się wczoraj stało i jak wylądowałam. Po chwili zastanawiania powoli, wstałam i chwyciłam się framugi baldachimu. Skierowałam, wzrok do balkonu za oknem było widać słońce, które dopiero wychodzi za drzewami. Obróciła się i siadłam na łóżku. Zaczęłam, z niepewnością oglądać ręce w bandażach jednak nie było, sygnetów, przeraziło mnie to. Szybko podniosłam głowę i spojrzałam na szafkę nocną, były tam. Odetchnęłam z ulgą. Ponownie zaczęłam lustrować ręce. Coś mnie pokusiło, żeby zdjąć ten opatrunek z dłoń. Ostrożnie zdejmowałam, to co zobaczyłam, krew zmroziło mi w żyłach. Na dłoni były wyryte te runy. Niespodziewanie głowa zaczęła mi pulsować, wydawało mi się, że świat zaczął wirować. Chwyciłam się za głowę. Widziałam, przed oczami te obrazy co działy się przed ratunkiem. Zostałam złapana przez te demony nie przez upadłych.
Tak, upadłych w tych runach było wszystko pisane, ale takie nierozumiane. Jak mi to mówiła, ciotka ten rytuał ma dużo sposobów do wykorzystania, ale jest tylko praktykowanych dla upadłych najczęściej. Są przypadki, że też jest, praktykowany przez wieźmy i wampiry. Jak sama Diana określiła, jest, napisany w starożytnym pismem Egipskim, ale go się nie da przetłumaczyć na języki nasze tylko na demoniczny bowiem starożytny Egipski nazywanym potocznie lighitus (aurt.czyta się [lighnitus]) konkretnie to są dwa języki starożytnego Egiptu, ale o który mi chodzi, to jest niepopularny. Dlatego, że on był używany przez szamanów, Faraonów i przez kultu wyznawców szatana. W tych runach zawierały takie zdanie:
Między niebem a nicościom,
gdzie pustoszenie widnieje.
Gdzie gatunek śmiertelnych się rodzi.
Tam na górze, na skałach czerwonych,
kryształ widnieje.
Władzę przekazuje, moc w potomstwie kiełkuje.
Na nowego króla i Pana oczekuje,
lecz kto nie posiada mocy dziedzica.
A będzie miał w posiadanie jego.
Ten w wieczną nicości wiecuje.["wierszyk" jest mojego autorstwa!]
Przypomniałam też o dziwnej i interesującej rozmowie, jaką przeprowadziłam między tymi moimi sprawcami.
Wszędzie widziałam, moją krew byłam prawie o krok nie stracenia ponownie przytomność. Ta dwójka, która mnie „przygotowywała" na szczęście poszła jakieś 10 minut temu. Zamknęłam, oczy na jakąś chwile bym mogła chociaż trochę sama ze swoimi myślami. Usłyszałam otwieranie tych motelowych drzwi zapewne przyszli do mnie po raz kolejny.
- Wiemy, że nie śpisz, więc nie udawaj. - odezwał się szorstki głos tego białowłosego. Otworzyłam najpierw pierwsze oko, a potem drugie podniosłam, głowę miałam wtedy spuszczoną. Nie wiem, co się stało, kiedy straciłam po raz pierwszy przytomność, ale jakoś za bardzo nie czułam, jak moje świeże rany bolą, a moje poprzednie przerażenie przemieniło się w obojętność i coś, co pragnę na moich oczach i moimi dłońmi widzieć jak cierpią, jak krzyczą, jak nie wiem, co sprawi, że będą błagać mnie o litość. Dziwne jeszcze to uczucie narastającej siły.
- Dobra przejdziemy do konkretów. - przemówił ponownie i przybliżył się do mnie i wpatrywał się w moje oczy, mogłam zobaczyć, że jego prawdziwy kolor jest czysta żółć.- Gdzie przenieśli kryształ zagłady, korony, władcy czy nowego początku? - z każdym słowem przybliżał, się do mnie aż nie dzieliło nas może, jakie 10 cm nad twarzą.
-Nie wiem, o czym ty mówisz. - nie powiem, tyle pogardy ile teraz oni wyczulę, w moim głosie nie słyszeli od wieków. Oczywiście nie poszło, to płazem w parę sekund przy mnie pojawił się blondasek, chwycił, moje włosy i pociągnął do tyły.
- No proszę, czyżby nawet dziedziczka nie wie. - przy uchu usłyszałam głos tej kobiety.
- Ale co wy chcecie ode mnie. Nic nie wiem o tym krysztale!- powiedziałam podniesionym głosem. Poczułam, jak pali mnie policzek dostałam z liścia.
-Słuchaj, księżniczko nie myśl, że jesteśmy tacy głupi, że nas tym momencie okłamujesz.- Wycedził, niebieskooki przybliżając jeszcze bliżej mnie i jeszcze bardziej pociągając za włosy.
- Ale ja naprawdę nie wiem ...- chciałam jeszcze coś dodać, ale złotooki przerwał mi.
- Powiem to inaczej gdzie schował twój Ojciec obecny władca ciemność Kryształ zagłady?- zapytał się. Teraz miałam potwierdzenie do moich teorii, ale to mniejsza z tym. O co chodziło z tym kryształem.
- Ja.... nie wiem. - powiedziałam tak cicho, że nawet nie wiem, czy w ogóle usłyszeli. Skierowałam, na białowłosego na jego twarzy malował się gniew, chwiał coś powiedzieć, ale usłyszeli odgłosy.
- Ktoś tu się wtargnął. - przemówił, blond włosy patrząc na sufit.
- Adam ogłusz dziewczynę i idźcie. - rozkazał złotooki. Nie minęła, minuta a ja byłam nieprzytomna.Więc to jest, prawda jestem córką demona i demonicy oraz do tego księżniczką. Nie mogę uwierzyć, ale zaraz skoro jestem też demonem to, czemu nie mam mocy ani nic co jest z tym powiązane. Pogrążona w myślach usłyszałam, pukanie do pokoju rozprostowałam się i powiedziałam standardowe słowa "proszę wejść „w progu pokoju ujrzałam....
No Hej :P
No więc jest oto 17 rozdział i chciałam poinformować, że OD PONIEDZIAŁEK ZACZYNAMY, MARATON kto się cieszy ?
Myślę, że wam się spodobał rozdział i do zobaczenia.
Z miłowaniem,
Lady Shantarie
CZYTASZ
Zaginiona Księżniczka Piekła || Ciel x Oc ||
FanfictionFragment z książki: "-Ciel, uspokój, się co ci da mordowanie jego!- rozdarłam się.- Jego śmierć nie przywróci ci rodziców! - trzymałam, go kurczowo wkładając ostatnie siły. -Puści mnie cholerny demonie!- krzyknął na mnie, szarpiąc się. Nie wiem czem...