rozdział 27

260 9 1
                                    

prov.katrin

Weszliśmy do ogrodu tam znajdowała się wielka plansza z pionkami do szachów. Były, wykonane zapewne z kamienia po z trzech stronach siedziały na krzesłach, tak jakby królowie, moje oczy zaczęły badać cały teren, zauważyłam, że po przeciwnej stronie jest wielki balkon z miejscami, tak jakby można było obserwować cały przebieg gry, tylko mnie zastanawiało kto tym będzie sterować nie dość, że to ma gdzieś z 10 metrów to jeszcze wykonane z kamienia. Obok planszy stał ojciec z Cielem oraz Alois ze swoją służbą wszystkie pary oczy były kierowane w moją stronę.

- Witam hrabiów.- powiedziałam bez wyrazu. Blond włosy szeroko się uśmiechną i podszedł w moją stronę.

-Dlaczego tak piękna dama nie ubrała sukni ?- zapytał się mnie z nutką udawanego smutku.

-Ponieważ źle się czuje w takich strojach, hrabio.- Patrzył się na mnie, a następnie wybuchną śmiechem, wziął mnie pod rękę i podszedł do reszty osób.

- Więc Katrin będziesz w drużynie Ciela.- uśmiechnął się i puścił mój rękaw, ja natomiast z Daianą stanęliśmy obok pirata.

-Słuchaj Ciel, Katrin. Co powiecie na to?- spojrzeliśmy w stronę chłopaka.-Nasi lokaje będą walczyć zamiast nas. Ten, który będzie w stanie tańczyć do końca, wygrywa. Przegrani będą musieli wypełnić każdy rozkaz zwycięzcy. Podoba wam się taki bal?- oznajmił z dumą swój pomysł. Patrzyłam w oczy Aloisa, co mu do głowy przyszło taki pomysł?

-Wygląda na to, że oni również planują walkę na śmierć i życie.- szepnął do ucha Sebastian Cielowi, granatowo włosy się uśmiechną.

-Powiem ci, że taki bal do nas pasuje. Z pewnością lepszy, niż przebieranie się w kostiumy.- po jego słowach rozbiły dzwonienie dzwon, chłopak w pewnym momencie zerwał przepaskę.- To rozkaz, Sebastian! Wygraj i podstaw przede mną Aloisa Trancy. Wykończę go własnymi rękoma.

-Tak, mój panie.- kiedy to wypowiedział, jego oczy zaczęły świecić na czerwono.

-Panie, twój rozkaz?- Claude nienawistnym wzrokiem patrzył na Sebastiana.

-Oh racja.- odwrócił się w stronę czworo okiego.- Spraw, by Ciel Phantomhive oraz Katrin Shantarie byli moi.- pokazał swój język ze znakiem.- Zadaj też Sebastianowi oraz Daianie Michaelis największy ból. Możesz to zrobić prawda Claude?- Przez chwile widziała na twarzy wuja smutek, ale szybko zmienił wyraz twarzy na obojętny.

-Tak, wasza wysokość.- jego oczęta również się zaświeciły.

-Daiano co tu się wygadywać rób to, co jest słuszne w zaistniałej sytuacji.- powiedziałam z powagą w głosie skierowane do kobiety, ona jedynie położyła prawą rękę na serce i ukłoniła się w moją stronę.

-Tak jest, pani.- oznajmiła z pogodnym, lecz tajemniczym uśmiechem. Każda z osób walczących wyciągnęło, bronie różniło się od tych powszechnych. Poszliśmy z chłopcami na balkon by zając miejsce, gospodarz tego wydarzenia siadł po lewej stronie na kanapie pierwszej, ja natomiast po lewej stronie na prawej kanapie a obok mnie Ciel. Kiedy miał, już zacząć się walka niespodziewanie pojawił się nie kto inny jak sam wicehrabia.

- fa-fa-fa-fa-fantastycznie!- zachwycał, się wyglądem pola bitwy zaczął opowiadać, z czym mu się to kojarzy. Z ich rozmowy między lokajem rezydencji wyszło, że przez gapił z zeszłego tygodnia bal i myślał, że jest dziś. Potem komentował wygląd Hanny i porównał ją do demona z tymi bandażami na oku, ten fakt sporo osób w tym gronie zaskoczyło, jeszcze poleciały parę zdań z jego ust i skończyło się na tym, że zostanie i obejrzy rzekomy bal.- Jako sługa Bogini Piękna, pozwólcie oto Druittowi oglądać dla przyszłych rekomendacji!- oznajmił, wielce uradowany siadając na środkowej kanapie.

-Więc pozwól, że zaczniemy od początku.- przemówił złoto oki poprawiając okulary.

-Danse Macabre.- wypowiedział Sebastian.

-Atak! Kombinacja! Wkopcie go w krwi!- w stronę mojego ojca zmierzały trojaczki, każdy z nich miał inną broni, próbowali, zranić mężczyznę leczy bez skutku.

-Sztylety, włócznie, broń palna... Troje ludzi atakujących jednocześnie oraz robiących pożytek z każdej broni!-Zaciekawieniem komentował każdy ruch wykonywany. Sebastian jednym szybkim ruchem przeciął narzędzia.

-Atak! Kombinacja. Wykąpcie go w krwi przez Potrójne lustro!- przemówił po raz kolejny Claude, ten bal wyglądał specyficznie oraz dziwnie jednak było widać podobieństwa. Claude zachowywał się jak dyrygent orkiestry bankietowej zaś trojaczki za muzykantów, którzy prowadzili tancerzy do rytmu, tym tańczącym był Sebastian. Nic nie było za planowane, kroki, muzyka, układ. Oni nas prowadzili, a ty musisz się dostosować i ciągnąć dalej. Wiedzę, jaką mi przekazała Daiana siedziało mi w głowie oglądając walki, spojrzałam na ciotkę, która stała wyprostowana z głową podniesioną do góry. Zastanawia mnie, dlaczego nic nie robi, może czeka na odpowiedni moment? Nie tylko ona tak stała, bo jeszcze była ta Hanna. Z przemyśleń wyrwał mnie głos wicehrabiego.

-Tym razem atakują równocześnie!-kamerdyner jednookiego sprawnie unikał ataków ze strony przeciwników, w pewnym momencie stanął na rękach o jedną broń z któryś trojaczków. Czerwonooki coś mówił, do nich jednak przez pewnego gościa nie mogłam usłyszeć co, oczy fioletowo włosych niespodziewanie zaczęły, błyszczały czerwienią. Jednym machnięciem zrzucił z broni władcę ciemność. Po oddaleniu się króla połączyli bronie w jedną włócznię, wycelowali i rzucili prosto do niego. Sebastian zareagował szybko, zakręcił się i odepchnął atak w stronę atakujących demonów, narzędzie trafiło prosto w ich głowy przybijając się do kamiennego pionka.

-Ładnie.- zadowolony zagwizdał Alois. Bez ostrzeżenia pokojówka blondyna zatokowała Michaelisa, niszcząc mu frak. Nie spodziewanie za pleców ofiary wyskoczyła Daiana ze swoją bronią, były to dwa sztylety średnich rozmiarów. Obierała, pociski nabojów ochraniając, Sebastiana by on naprawił swój ubiór, u fiołkowo włosej kobiety, gdy skończyły, się naboje spod sukni wyciągnęła, ogromnych rozmiarów działo w tym samym czasie mężczyzna skończył czynność, jaką wykonywał. Zwinnymi ruchami omijali, pociski chowając się za pionkiem, biało włosa pobiegła przeciwnym kierunku co jej brat, by oddalić się od walki, kruczoczarny lokaj z niezwykłą szybkością wskoczył na drugi pionek, żeby się odbić. W locie z kieszeni wyciągnął noże, które po chwili leciał w stronę jedno okiej kobiety nie minęło minuta a ona była przybita do podłoża. Sebastian wylądował na podłożu chciał zadać ostateczny cios jednak przerwał to silne kopnięcie czworo okiego w pionka, który przeleciał obok Michaelisa. W tym momencie rozległ się dzwonienie dzwonów. Ze spokojem oby dwoje podeszli naprzeciwko siebie i dyskutowali do nich dołączyła Daiana.

****Skip Time*****

Siedliśmy, do stołu gdzie znajdował się na polu, dokoła znajdowały się kwiaty, które dawały, taki łagodnego wyglądu. Siedziałam naprzeciwko wicehrabiego natomiast Ciel na końcu stołu a naprzeciwko niemu Alois. Ze spokojem obserwowałam kompozycje żółtych oraz różowych róż, nabrałam wdech, do nozdrzy dodarł słodki zapał zmieszany z aromatem upieczonych ciasta. Na początku przysmakiem zagość zrobiony przez lokaja blondyna. Był to puits d'amour stworzony z ciasta francuskiego z kremem patissiere i malinową konfiturą. Jako herbatę przygotował Mariage Feres's Eros. Wzięłam kawałek cista do ust i nie poczułam, żadnego smaku co mnie zasmuciło, nie rozumiem, na jakiej zasadzie to działa, że raz czuje, a raz nie zaczyna się to robić irytujące, przez to nie mogę spróbować deseru, jaki był przygotowany. Zjadałam powoli mój kawałek ignorując blond włosego idiotę, który co chwile zachwycał się i porównywał do różnych rzeczy smaki, jakie czuł. Skończyłam, od składając, widelec czekając na kolejny, w ciszy dopijałam herbatę tu ta sama sytuacja. Kolejnym ciastem był stworzony przez mojego ojca był to Foret noir. Czekoladowe ciasto biszkoptowe, skropione wiśniowym syropem i garnirowane białym kremem.


-Herbatą jest najlepszej jakości Keeemun, który zamówiłem bezpośrednio z Quing-prowincja Anhui. - przemówił Sebastian. Chciało mi się śmiać, ponieważ to ciasto było mi bardzo znane, kiedy po raz pierwszy przybyłam do mojej rezydencji 3 lata temu po pożarze właśnie ten deser był pierwszy upieczony przez Daianie może wygląd zewnątrz nie przypominał tego przez ciotkę, ale środek ten sam. Z bananem na twarzy zjadałam powoli łakoci, dalej nie czułam, tego boskiego smaku jednak pamiętałam każdą drobinę. Nie brakowało również zbędnych komentarzy naszego niespodziewanego gościa. Ostatnim ciastem był przygotowany przez Daiane był to lemon meringue Pie popularne u mnie ciasto, a zwłaszcza zimom porą. Był, zrobiony z bezy o złocistym kolorze masa była ucierana z cytryn oraz budingu dawał to posmak słodkiego, a zarazem kwaśnego posmaku. Jako herbatę nadawała się idealnie Silver needle z chin dawał cudowny aromat był delikatny, a zarazem słodki. Wzięłam kawałek deseru powoli jedząc go. Po raz trzeci Duriit zachwalał na lewo i prawo tym ciastem.

-Tak ciężko wybrać zwycięzcę!- załamany przemówił- ja... ja... jestem poruszony, że poczułem wezwanie natury!- zaczął radosnym krokiem zmierzać do toalety.

-Co z nim jest?- spojrzał jednooki chłopiec w stronę wicehrabiego.

- Tego nikt raczej się nie dowie.- odezwałam się, krzyżując ręce.

Witajcie 

Dziękuję za przeczytanie tego rozdziału, jeśli ci się spodobał zostawcie jakiś ślad w komentarzach oraz gwiazdkę dla zachęty do dalszego pisanie ;)~~

Z poważaniem,

Lady Shantarie 

04.01.2021

Zaginiona Księżniczka Piekła || Ciel x Oc ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz