rozdział 28

241 11 0
                                    


Siedzieliśmy na tych samych miejsca co przedtem jednak wicehrabia niestety, ale chyba zatrzymała go grubsza sprawa, na niebo już dawno przybrał, ciemnofioletowy kolor wskazując późną godzinę. Nasi kamerdynerowie znowu stanęli, naprzeciwko siebie rozpoczynając za niedługo ostateczną walkę, Claude ściągnął swoje okulary, jak i jedną rękawiczkę, wolną ręką przyciągnął do siebie Hannę, która o niego się dobierała. Kątem oka spojrzałam na jego żonę, w której gotowało się ze złość, zazdrość oraz chęć mordu. Ponownie zerknęłam, na służbę Aloisa w tym momencie złotooki wkładał do gardła kobiety rękę, od razu mnie cofało. Przymknęłam, na chwilę oczy, żeby nie patrząc na coś tak brutalnego. Po chwili zmusiłam się ponownie rozchylić powiekę, nie miał, już ręki w pokojówce stał z dziwnym mieczem, dziewczyna siedziała na podłodze, dostrzegłam dziwne spojrzenia rodzeństwa na ów przedmiot. W pewnym momencie rzucili, do biegu w trójkę Claude bez pośrednio chciał skrzywdzić Sebastiana, ten fakt Daiana wykorzystała i pobiegła w innym kierunku, by go okrążyć i zaatakować od tyłu. Złotooki atakował z dwóch stron. Moje obserwacje przerwało poruszenie w mojej kieszeni.


-Katrin chodźmy, stąd muszę ci coś powiedzieć- piskliwy głosik odezwał się do mojego ucha. Przestraszona stanęłam, na równe nogi co zdziwiło chłopców.

-Katrin czy coś się stało?- zapytał, się Ciel uważnie mi się przyglądając. Przełknęłam ślinę i zaśmiałam się.

-Tak, muszę iść na chwile do toalety.- oznajmiłam, spokojnym głosem co było lada wyczyn przy takim stresie. Szybkim krokiem opuściłam, miejsce kierując się do rezydencji, kiedy dotarłam do miejsca, gdzie faktycznie nikt mnie nie zobaczy, biegiem ruszyłam. Weszłam do wielkiego pokoju, który przypominał bibliotekę, włożyłam rękę do kieszeni i wyciągnęłam małą puchatą kulkę. Pajączek zeskoczył mi z rąk na podłogę, po chwili stała już dziewczyna w ludzkiej formie.

-Przez pewną duszę stanie się tragedia.- oznajmiła, złoto oka poprawiając okulary.- Ciel, jest tym czynnikiem. - spojrzała na mnie poważnym wzrokiem.- jeśli nie zrobimy nic to, ucierpimy obie.

-Jak obie?- zdziwiona przygadywałam się jej. - o co chodzi? - westchnęła, odwróciła wzrok.

-Czuje to. - nie zrozumiale powiedziała.- Złość, zazdrość, nienawiść do drugiej osoby. To czuć tu odkąd tu weszłam, na początku nie zrozumiałam, czemu tak jest, ale po tym, co widziałam.- zrobiła chwilową pauzę.- zorientowałam, co jest tu grane. Dwoje ludzi walczą o różne poglądy. - przybiła wzrok do podłoża, zaśmiała z bólem.- słyszałaś o do pełność dusz? - zapytała się mnie.

-Nie.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

-To ci powiem, nie dawno się o tym dowiedziałam. - przyznała.-do pełność dusz to jest, przypisana do ciebie osoba co wskazuje nazwa. Jednak nie każdy tak ma, ponieważ tylko demony z tym znamieniem również jest to bardzo rzadkie ostatni przypadek, jaki był, zapisany to było jakieś tysiąc lat temu. - odchyliła, rękaw gdzie znajdował się gwiazda Dawida. - posiadają, taką osobę natomiast reszta demonów może, się tylko raz zakochać w dowolnej osobie co prawdopodobnie o tym wiesz. - spojrzała na mnie.- tym przeznaczonym jest mi pisany Alois.

-Cooo?- zaskoczona nowymi faktami podeszłam bliżej niej.- Ale to człowiek. - dodałam pospiesznie.

-Wiem, ale co ja mam poradzić na to.- widziałam jak pod tą maską kryła się roztrzęsiona dziewczyna, która potrzebowała wsparcia. - mało tego on jest w kontrakcie z moim bratem, który raczej nie obchodzi, co się może, stać jak go pożre.

-Carolain. - podeszłam do niej i ją objęłam ramieniem, dziewczyna bez wahania się do mnie przytuliła, po chwili odkleiła się ode mnie.

-Poza tym, odbiegając od faktów, czemu oni walczą miedzy sobą?- czarno włosa ze zdziwieniem po patrzała na mnie.

- Hrabia Trancy zażyczył sobie mnie i Ciela, z nie wiadomych przyczyn. -oznajmiłam spokojnie. Chciała, coś jeszcze powiedzieć jednak usłyszałyśmy, kroki zmierzające do pomieszczenia bez zbędnej gadaniny schowaliśmy się za jakimś regałem. W pewnym momencie zaskrzypiały drzwi.

-Hej, gdzie idziesz?- odezwał się chłopięcy głos należący do Aloisa.

-Mam dość tego przedstawienia. - ta wypowiedź wypowiedział Ciel. Powoli przysunęłam się krawędzi regału, by zobaczyć co się tam dzieje. Chłopak ściągnął rękawiczkę i rzucił pod nogi blondyna.- Hrabio Aloisie Trancy, obdarłeś mnie, Ciela Phantomhive, z dumy i oczerniłeś. Dlatego mniejszym wyzywam cię na pojedynek na miecze. - błękitnooki spojrzał, zaskoczony na niego jednak po chwili uśmiechnął się do niego szyderczo.

-Co? Więc nie chciałeś się przy mnie odlać? - podeszli do broni i zabrali po jednym dla każdego. - Nigdy nie walczyłem w pojedynku. - oznajmił, dodając radośnie.- Możesz zdecydować o regułach, Ciel.

-Staniemy plecami do siebie i zaczniemy iść na komendę „Alle". Po dziesięciu krokach odwrócimy się do siebie i rozpoczniemy walkę. - wypowiedział to poważnie.

Zaginiona Księżniczka Piekła || Ciel x Oc ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz