prov. Katrin
W drodze do posiadłości byłam taka zmęczona, że nie wiedziałam, kiedy zasnęłam, opierając się o lodowatą szybę, za szkłem było słyszeć stukanie kopyt koni i obracające się koła o twardą ziemię. Wiatr w spokojnym rytmie kołysze drzewa, można było usłyszeć dźwięki odgłosów zwierzęcych, ptaków, sów, wycie wilków do pełni księżyca, które przebijało się przez szybę otulając moje policzki białym światłem. Dzisiejszy dzień był, chaotyczny jakbym miała określić w jednym słowie, oczywiście było miłych chwil, ale przewaga była tym razem tych gorszych, ale co można poradzić, zastanawia, mnie tylko co jeszcze może się zdarzyć.
****Skip Time*****
-Katrin wstawaj, śniadanie za nie długo będzie.- Kobiecy głos szepcze, mi do ucha bez marudzenia od razu otworzyłam oczy, by spojrzeć na Daiane.
-Dzień dobry.- odpowiedziałam i siadłam na krawędzi łóżka. Biało włosa podeszła do szafy.
-Jakieś życzenie, jak się dziś ubieramy?
- Tak, jest tam taki zestaw od królowej Wiktorii, który dostałam, ubiorę go.- odpowiedziałam, wpatrując się w krajobrazy za moim oknem, szczerze powiedziawszy, nigdy nie przykuwałam, większej uwagi jak wygląda obecnie pogoda czy wystrój w moim ogrodzie. Kochałam róże to fakt, ale nie zwracałam, jak one są poukładane. Mój pokój leżał, w prawy skrzydle rezydencji z tego powodu cały czas mogłam obserwować z fotela u siebie białe kwiaty, bo tam się znajdowały. Kątem oka zobaczyłam zdziwienie na twarzy demonicy.-Odważny krok, czyżby na balu przekonały cię suknie?- zapytała się chytrze. Strój, jaki miałam, założyć była to spódnica biała do kolan, granatowa kamizelka na to płaszcz tego samego koloru i perłowy fular na prawym ramieniu miała błękitną kwiatem, standardowo czarne podkolanówki i w podobnym kolorze kozaki.[załącznik}.
-kiedyś trzeba.- odpowiedziałam nie zruszona, ciocia podeszła z tym po jakiś 10 min stałam już gotowa zejść na dół do jadalni.****Skip Time*****
-Jeszcze raz!- nie mogę się poddać!- pomyślałam i spojrzałam jeszcze raz na Daiane. Ćwiczyliśmy wszystkie style walki od tych prostych do tych skomplikowanych, opanowałam, każdy styl tylko teraz musiałam dopracować do precyzji bez żadnego błędu oraz tak szybkie, jak mantikora. Ciocia zawsze powtarza mi, że walka białą bronią to jest, jak w tańcu tylko układ nie jest, zaplanowany tylko jest tworzony w praniu. Od śniadania wymachuję tymi narzędziami, dopóki tego nie wyćwiczę, to w grę jeszcze nie wchodzi magia, którą opanowałam, przez tydzień do perfekcji a zaklęcia znam na pamięć, nie myślałam, że bycie demonem to aż taka ciężka sprawa. Najbardziej mnie zszokowało, że mam aż taką dobrą pamięć może ona się ulepszyła, jak zaczęłam ujawniać swoją naturę? Jest to realny argument.
- stań w lekkim rozkroku pewniej.- poradziła Daiana. Wykonałam, polecenie stanęłam, w rozkroku dwoma rękami dzierżyłam, młot na sygnał zaczęliśmy ponownie wymieniać się uderzeniami. Po paru minutach w końcu udało mi się do prowadzić do perfekcji walkę z tym ciężkim narzędziem. - dobrze, więc koniec na dziś jestem z ciebie dumna Katrin widać, że będzie z ciebie dobra przywódczyni.- uśmiechnęła się do mnie życzliwie.
-Dziękuje, ale muszę jeszcze sporo nauczyć. - na moją wypowiedzieć kobieta zaśmiała się serdecznie.
-Mówisz jak twój ojciec, to prawda masz jeszcze przed sobą sporo nauki, ale przecież masz rodziców, mnie, dziadków i wujków mamy dużo wiedzy w każdej dziedzinie, jako przyszła władczyń musisz, pojąc od a do z każdą z nich. Masz dopiero 13 lat za nie długo 14. Twój tata przejął władzę jak miał 145 lat, a już włada prawie 2 tysiące lat jak nie więcej. Widzisz, kochana jeszcze masz czas, ale dobrze, że już znasz tak wiele. Dobra skoro skończyliśmy, na dziś to idź, robić tą nudną papierkową robotę jak to określiłaś.- przy ostatnich słowach próbowała, naśladować mój głos co jej nie wyszło, szczerze się do niej uśmiechnęłam i udałam się w kierunku rezydencji.
****Skip Time*****
Zauważyłam, że teraz coraz częściej się uśmiecham i to szczerze. Od tego tragicznego dnia zapomniałam, jak to jest żyć w szczęściu i radość dalej tego nie rozumiem, ale przez te wydarzenia zmieniam się po trochu. Podpisałam kolejny świstek, który miał na celu uzgodnić otwarcie nowej fabryki na terenie Anglii i ona będzie się zajmować czymś, co jeszcze mój ród nie stworzył. Jakoż że zajmowaliśmy, się zegarami to też były tworzone figurki lub inne ozdoby i z tego względu w drugiej fabryce będzie się skupiać tylko na ozdobnych figurkach z każdego materiału, ale będzie przeważać drewno, ponieważ jak wytarzamy, dane elementy w zegarku to zostawiają odpady i właśnie z tych odpadków będzie tworzone figurki. Otwarcie ma, się odbyć w przyszłym roku w moje urodziny 20 czerwca w przesilenie letnie z tego projektu jestem najbardziej zadowolona. Nagle rozległo się pukanie do drzwi tym również, przerywając, moje przemyślenia. Wypowiedziałam standardowe słowa, w drzwiach znajdowała się moja kamerdynerka ze srebrną tacą na niej leżał list.
-Katrin, list do ciebie i gość.- oznajmiła z tajemniczością. Zdziwiona popatrzyłam, na nią nie zapraszałam nikogo.- czeka w salonie.
-Dobrze, odłożysz, mi list na biurku pójdę do tego gościa.- wstałam z bordowego fotela i czym prędzej zeszłam na dół do salonu, do mojego kroku nadążyłam Daiana. Otworzyła wielkie drzwi i wkroczyłam. W pomieszczeniu znajdowała się osóbka stająca do mnie plecami w długim płaszczu po niskim wzroście, jak i przenikającej żółto-czarnej sukni stwierdziłam, że to jest dziewczyna, nieopodal jej stał mężczyzna elegancko ubrany jak hrabia, mężna postura, ostre rysy twarzy nie za długie czarne włosy z grzywką na prawy bok oraz szare oczy. Patrzył, na mnie niedowierzająco tak jakby zobaczył ducha. Po chwili postać w płaszczu odwróciła się w moją stronę i pobiegłam na mnie, wystraszyłam, się reakcją chciała m już sięgnąć po pistolet, ale nie zdążyłam i zostałam porwana w szczelnym uścisku.-Katrin~~ Jak ja cię dawno nie widziałam.- zaczęła się śmiać z radość, teraz skapnęłam, się kto to jest. Carolain Ann Ve faustus siostra Claude'a miała długie proste czarne włosy, blada cera, złociste oczy oraz posiadała, pieprzyka w prawym Kociku warg nie zapominając, o okularach co jest powszechne w tym rodzie.
-Carolain? Co tu tutaj robisz?- oderwałam się od niej i spojrzałam w jej oczy.
-Jak to co? Zastaje tutaj, dopóki nie wrócisz ze mną do piekła.- stanowczym głosem przemówiła, spoglądając spod okularów na moją osobę.
-A hrabina i hrabia wie- machnięciem ręki mnie uciszyła.
-tak i ich to uświadomiłam po tym, o czym się dowiedziałam, będę teraz zawsze stała obok ciebie.- stwierdziła dumnie.
-Carolain, ale ja nie wiem, ile jeszcze będę na ziemi poza tym mam tu Daiane.
-nieważne ile to będzie trwać, nawet może wieki a szwagierka ma ci do gadania.- spojrzała na czerwonooką.
-ehem.- nieznajomy mężczyzna przerwał jakże żywą rozmowę.- nie chce przerywać, ale chciałem się powitać z moją bratanicą.- zwrócił się do Daiany.- Witaj siostro.-Witaj bracie, urosła nieprawdaż?- zaśmiałam się, patrząc na mnie.
-Tak, możesz nie pamiętać, ale jestem Samuel trzeci syn szatana, przyszedłem sprawdzić jak się miewacie przy okazji eskortować lady Carolain.- zwrócił się do mnie.
-Witaj...wujku.- Porozmawiałam przez chwile z członkiem rodziny, ale niestety musiał już wracać do dworu. Po tym z przyjaciółką udaliśmy, się do mojego gabinetu przy okazji sprawdzę, co jest w liście.****Skip Time*****
-Jadę z tobą!-można było usłyszeć donośny głos złotookey demonicy.
-Nie wiem, czy możesz!
-mogę! Będę pająkiem okey?- zapytała się już kolejny raz. W liście było, napisane o przeprosinach z powodu tamtego balu z racji tego za prosił mnie na kolejnego. W rezydencji Hrabiego Aloisa prawdopodobnie tam będzie również ciel, co do dziewczyny ona natomiast chciała za wszelką cenę poznać obu chłopaków, ponieważ są, ludźmi ona jeszcze nie miała okazji poznać człowieka. Po paru sprzeczkach zgodziłam się na to, żeby z nami pojechała.03.01.2021
CZYTASZ
Zaginiona Księżniczka Piekła || Ciel x Oc ||
FanfictionFragment z książki: "-Ciel, uspokój, się co ci da mordowanie jego!- rozdarłam się.- Jego śmierć nie przywróci ci rodziców! - trzymałam, go kurczowo wkładając ostatnie siły. -Puści mnie cholerny demonie!- krzyknął na mnie, szarpiąc się. Nie wiem czem...