rozdział 33

173 5 0
                                    


Prov. Beatrix

Słońce już dociera, zenitu a ja nadal siedzę na tym tronie i rozwiązuje po raz tysięczny jakąś sprawę moich obywateli, nie to, że mi się nie chce, tylko ile można to robić. Kocham ich za to, że są tu. Mam naprawdę zgraną rodzinę, teściów, rodziców, szwagrów, szwagierkę, młodszego brata oraz męża i córkę. Właśnie mam córkę to nigdy nie mogłam jej wychować jak inne demonice, jestem wyrodną matką, nie zadbałam o jej bezpieczeństwa czy naukę, chciałam, jej tyle dać, a nie mogę, czemu? Czemu to musi tyle trwać? Chcę już mieć cię przy sobie. Pomagać ci w trudnych sprawach. Pokazać jak to się żyje tu. Chce tyle, ale i tak nic nie mogę. O losie ile to jeszcze będzie trwać. Kochanie proszę, pośpiesz się z tym, a już tak dalej nie mogę, chodź, jestem potężną demonicą, to dla mojego dziecka mogę oddać wszystko, dosłownie wszystko, moje ciało, moją duszę, władzę, zdrowie, majątek. Tylko wróćcie, jedynie mi pozostanie wierzyć, że wszystko jest dobrze z wami, muszę być silna dla was, dla mojej rodziny, która jest za mną.

Przeczesałam ręką moje długie włosy i zahaczając o moje skrzydła, które w okazałości pokazywały władze i potęgę, jaką miałam. Te elementy były ważne dla demona, pokazały, w jakiej randze się znajdujesz i jaką mocą się kierujesz. Diabeł niskiej rangi przez zabijanie silniejszych może stać się potężnym i nawet domagać się tytułów oraz przynależność czy walczyć o Koronę, ale to ostatnie jeszcze rzadkim zjawiskiem.

-Wasza wysokości, dobrze się Pani czuję?- wzdrygnęłam się na słowa mojego doradcy Eliota, który zatroskaną miną na mnie parzył. Wyprostowałam się i posłałam ten mój typowy uśmiech w stronę jego. - brat jego wysokości przyszedł na audycję, w sprawie zamachu 8 lat temu. - ożywiona wstałam z miejsca, poprawiłam moją krwistą suknię i poszła do sali, gdzie przeważnie są tak zwane „obrady rodzinne". Nareszcie coś idzie naprzód. Rudowłosy chłopak otworzył drzwi do tego pokoju. Wkroczyłam dostojny krokiem w stronę zielonowłosego mężczyzny o rubinowych oczach. Jego ciała po części było pokryte łuskami w barwach zieleni i czerni, miał długi ogon zakończony strzałą, a na plecach zwisały, smocze skrzydła, które były schowane.

-Miło cię widzieć, wasza królewsko Mość. Jak samo poczucie? - oznajmił jak zwykle poważny Amaimon.

- Bardzo dobrze. - odparłam, siadając przy stole. -usiądź. - posłusznie wykonał mój rozkaz, zająć miejsce naprzeciwko mnie.

-Jakoś mi się nie chce wierzyć, że dobrze się czujesz, twój wyraz twarzy oraz aura, która wywiera chęć mordu. - rzekł, uśmiechając się szydersko. - proszę mi, wybaczyć o moją ciekawości po prostu martwię się o naszą królową oraz żonę mojego starszego brata.

-To miłe z twojej strony Amaimonie, muszę jakoś dawać sobie radę, bo inaczej bym oszalała i kto wie, co jeszcze bym zrobiła. - powiedziałam łagodnym głosem z tonem tajemniczości, szczupły chłopak skinął potwierdzająco głowę. - więc przechodząc, do sedna spotkania co znalazłeś, że było to aż tak PILNE, że przyjechałeś?- zapytałam się, przebierając poważny wyraz twarzy.

- Wczoraj dostałem list od mojej siostry Diany, pisała, że sprawa z zamachowcami się rozwiązała, nie pisała szczegółów. Pisała jeszcze, że za parę dni wracają do piekieł.- Z szokiem patrzyłam na mojego szwagra, nie mogła w to uwierzyć, w końcu po tylu latach obejmę moją córeczkę. Jestem taka szczęśliwa, że poleciały mi łzy szczęścia. Jakiego nie da się opisać. Może dla demona 8 lat jest jak rok, ale dla mnie to były wieki czekania.

Prov. Katrin

-Nie powinnaś tak reagować panienko. - powiedziała Lili, wchodząc do dróżki za swoją panią.

-Powinnam, niech pamiętają te śmiecie, że z rodem Shantarie'rów się nie zadziera i nie wywyższa, bo poniesie konsekwencje tego czynu. -powiedziałam z wyższością, naprawdę mnie gościu wkurzył, chciałam już być w mojej rezydencji i odpocząć, najlepiej przy książce i ciepłej herbacie, której ostatni czas brakuje, najbardziej tego aromatu. Na samą myśl dostałam dreszczy. Spojrzałam za okno, byliśmy już daleko od ruchliwego miasta, wkraczając w cichy las. Zielono wszędzie i kwiaty różnego rodzaju. Wpatrzona w pole tulipanów, dostrzegłam coś błyszczącego. Albo mi się wydaje, albo widzę wisiorek, ale jakiś dziwny.- pomyślałam zaskoczona i bez zastanowienia otworzyłam drzwi i wyleciałam z karocy na pachnącą trawę.

- Panienko, co panienka najlepszego robi. - biegłam w stronę przedmiotu, które mnie oczarowało. Pokojówka, która krzyczała za mną, zatrzymała pojazd i sama pobiegła w moją stronę. Do biegłam do celu i trafiłam, na skupisko tulipanów, które za okna obserwowałam, o różnych kolorach a w środku było wydeptany okrąg, gdzie znajdował się wisiorek na chusteczce. Delikatnie wzięłam do ręki naszyjnik, był to złoty łańcuszek z wisiorkiem w kształcie czarnej czaszki z czerwonymi oczami. Miałam wrażenie, że te oczy błyszczą, dziwnym blaskiem w moją stronę jednak to zignorowałam i spojrzałam na chustę, na której to leżało. Była to zwyczajna biała chusteczka z wyszytymi inicjałami.

-L. A. M. ciekawe do kogo on należy.- obracałam wisiorkiem w blasku słońca.

- Panienko czemu wybiegłaś w tak nieodpowiednim sposób, przecież mogło panience się coś stać.- powiedziała służąca, podchodząc do mnie.

- Oj nie dramatyzuj, przecież nie złamałabym nogi, jestem demonem. - stwierdziłam, patrząc na nią z politowania.

- To prawda jest panienka demonem, jednak dopiero co się panienka przebudziła, zwykłe złamanie leczyłoby się z tydzień, a z tego, co wiem ma pani sporo do nadrobienia. - stwierdziła poważnym głosem, jedynie prychałam i wróciłam do oglądanie znaleziska. - chyba gdzieś go widziałam, ale nie wiem gdzie. - przybliżyła się do mnie i obserwowała naszyjnik.

-cóż mniejsza weźmy go do dworu i tam się zastanówmy nad właścicielem. - powiedziałam, owijając wisiorek chusteczką, chowając do kieszeni. - wróćmy do powozu. Mam dość na dziś wrażeń, a i jak wrócimy do gabinetu, widzę herbatę najlepiej zieloną. - oznajmiłam, kierując się do dróżki, irytujące życie co chwile coś mnie zaskakuje, a ja tylko chce się w spokoju napić.

****Skip Time*****

Dojeżdżaliśmy do mojej oazy, czyli dworku, na podjeździe widziałam, inną karocę pewnie Diana wróciła do rezydencji, tyle dobrze spytam się jej, o co chodzi z tym wisiorkiem. Powinna wiedzieć, a jeśli nie zrobię ogłoszenie i na bankiecie który muszę zorganizować z okazji otwarcia nowego punktu. Westchnęłam ciężko, tyle mam do zrobienia i nie wiem, od czego powinnam się zając. Otworzyła fioletowo oka drzwi i weszłam do rezydencji, od razu dałam jej mój płaszcz, ściągałam z głowy moją perukę i rozpuściłam moje czarne włosy. Jak się przebudziłam dziwnym trafem znikły mi niebieskie pasma włosów, co mnie niezmiernie pocieszyło. Miałam już kierować się w stronę mojego gabinetu, ale zatrzymał mnie uścisk białowłosej kobiety.

-Katrin jak dobrze, że się obudziłaś.- oznajmiła uradowanym głosem.- gdzieś ty była powinnaś odpoczywać.

- Byłam w fabryce, musiałam wyjaśnić pewną osobę.- odpowiedziałam obojętnym głosem. Kobieta odsunęła się ode mnie i spojrzała na mnie. - Już nie będzie powtarzać tego samego błędu.

- Rozumiem, myślałam, że to załatwię do twojej pobudki.- stwierdziłam również poważnym głosem.

-Cóż, ciociu, jeśli to tyle z nowin powinnam się, zając papierami od 2 tygodni pewnie są bardzo ważne akta i listy do przejrzenia. Plus muszę zorganizować bankiet do tygodnia.- powiedziałam, kierując się w stronę schodów. - Jeszcze znalazłam wisiorek. Do jutra muszę zrobić ogłoszenie i poinformować mieszkańców co do właściciela. - chciałam jeszcze coś dopowiedzieć, ale wyprzedziłam mnie Daiana.

- Rozumiem, że masz dużo pracy, moja droga, ale są goście, którzy trzeba powitać i ugościć, jako głowa rodu nie powinnaś tak postępować. - powiedziała, patrząc na mnie tym swoim wzrokiem. Jacy goście? Kto niby? - są ci bardzo znani, poza tym są pewne sprawy, które muszą być wyjaśnione dziś. - dodałam poważnym głosem. Odwróciłam się i spojrzałam na nią, znając życie, pewnie chodzi o Ciela i tatę. Westchnęłam zrezygnowana.

- Czy ci goście są na tyle bliscy, że nie muszę zakładać na nowo peruki? - spytałam się, podchodząc do niej.

-Oczywiście, że nie, są na tyle bliscy, że możesz się do nich bez tytułu.- oznajmiłam tym swoim uśmiechem. - Proszę za mną. - po słowach kobiety podążała za ciotką, za mną zaś szła Lili z moimi rzeczami.

Witam i kłaniam się nisko. Dawno mnie tu nie było, jak ktoś już widział na mojej tablicy, wzięła się do kupy i poprawiłam drobne rzeczy na tej książce oraz napisała rozdziały, oraz epilog. Widzimy się za godzinę lub dwie i wstawię kolejny rozdział.

Z poważaniem, Katrina Shantarie 

Zaginiona Księżniczka Piekła || Ciel x Oc ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz