-Czemu jesteś taka smutna, Natasha?- spytał Clint, szturchając przyjaciółkę plastikową łyżką w bok.
Pięć minut temu Steve i Tony wyszli z kawiarni po wiadomości od matki Rogersa. Trójka chłopaków w tym czasie zdążyła poruszyć temat zeszłego meczu z drużyną szkoły Charlesa Xaviera oraz nie tak dawną akcję ze spinaczami z gabinetu dyrektora. Natasha jako jedyna w towarzystwie siedziała cicho, chociaż na temacie spinaczy miała się czym pochwalić.
-Nic, wszystko dobrze- mruknęła i wzięła do ust łyżeczkę z lodami, które zamówiła chwilę temu. Zimny sorbet ochłodził jej język i roztopił się przy wewnętrznej stronie policzków.
-Nataszka.- Clint położył rękę na jej ramieniu, zaciskając palce na materiale jej bluzki.
-Powiedz nam co się stało.
-Eh, chodzi o Tony'ego. Zawsze był tym, który najlepiej odbierał każdy nasz sukces, grupowy czy indywidualny. Ale kiedy rozmawialiśmy o Williams College, ucichł.- spuściła wzrok, czując, że jej przyjaciele nie szybko zrozumieją o co jej chodzi.
-Steve jedzie do innego stanu, a to są najlepsi kumple. To oczywiste, że Tony będzie za nim tęsknić. Tak jak my wszyscy- powiedział Bruce, usprawiedliwiając sytuację.
-Boże, faceci. Wy i wasza ślepota. Naprawdę nie widzicie co się dzieje?- spytała z lekkim niedowierzaniem.
-Natasha, wiem, że przeżywasz to, że Avengers się rozpada ale...
-Ale mi nie chodzi o to!- krzyknęła i szturchając Thora w nogi, wstała i wyszła na dwór, zostawiając na blacie stołu kilka dolarów za jedzenie. Chłopcy usłyszeli tylko dźwięk trzaskanych drzwi, a kelnerka sama nie wiedziała jakim prawem wytrzymały taki cios i nie rozsypały się na kawałki szkła.
-Co ją ugryzło?- spytał Bruce, obserwując przez okno oddalającą się sylwetkę dziewczyny.
-Hormony.- Clint wzruszył ramionami i zabrał się za kończenie porcji lodów, które nie mogły się zmarnować.
Kilka minut siedzieli w ciszy. Thor był zajęty flirtowaniem na odległość z kelnerką, Clint pałaszował lody, za które w ogóle nie zapłacił, a Bruce myślał o Natashy i jej dziwnym zachowaniu.
-Stary, nie przejmuj się. Za kilka godzin jej przejdzie.- Clint dźgnął chłopaka łokciem i poruszył sugestywnie brwiami.
-Ale Natasha nigdy tak nie wybuchała.- w głosie Bannera słychać było smutek i zdezorientowanie. Bruce nie lubił mieć wskazówki przed nosem i nie umieć z niej skorzystać.
-Ta, zaraz pomyśle, że ona myśli, że Tony myśli...
-Thor, za dużo myślisz- przerwał rozwijający się wywód.
Wybuchnęli śmiechem, zwracając na siebie uwagę kilku klientów kawiarni.
-A może chodziło jej o to, że Tony nie do końca uważa Steve'a tylko za przyjaciela.
-Co? Zielony, co było w tej herbacie?- mruknął sceptycznie Thor, wskazując palcem na półpustą szklankę brązowej, parującej cieczy.
Bruce westchnął cicho i pokręcił głową. Jego przyjaciele byli inteligentni ale umiejętnością łączenia wątków nie grzeszyli. Chwilę zajęło mu zbieranie wszelkich myśli i ułożenie ich w zgrabny, sensowny wykład.
-Tony ucichł, gdy Steve wspomniał o Williams College.
-Tak, do tego już doszliśmy. I co w związku z tym?- Clint włożył łyżeczkę z sorbetem do ust i skrzywił się. Kto wymyślił miętowe lody? I to jeszcze z pistacjami? I dlaczego Natashy to coś smakuje?
-Nie mam podstaw by powiedzieć, że to prawda ale...
-Tony jest zakochany w Steve'ie.- nagle, nie wiadomo skąd, tuż obok nich zmaterializowała się Natasha, dokańczając zdanie Bruce'a.
Chłopcy pisnęli przerażeni i odsunęli się od niej, ściskając w duży kłębek.
-Co? Gdzie? Jak? Kiedy?!- wykrzykiwali na przemian pytania, krzycząc ostatnie z nich wspólnie.
-Zapomniałam telefonu.- pochyliła się nad stołem i wzięła urządzenie z blatu.- Ale skoro już doszliście do tego co chciałam wam powiedzieć, myślę, że mogę tu jeszcze z wami posiedzieć.
Zajęła miejsce obok Thora, odbierając Clint'owi swoje lody.
-Chwila, jak to Tony jest zakochany w Steve'ie?- reakcja lekka i niegwałtowna. Raczej spodziewała się czegoś na wzór krzyków, paniki, zdezorientowania i radości. Ale chłopcy przyjęli tą wiadomość jak wynik egzaminów, twarz niezłomna ale w środku cali dygotali.
-Mówiłam "wy i wasza ślepota". Nie widać tego na pierwszy rzut oka ale przecież to oczywiste. Nie widzicie jak patrzą na siebie?
-Czyli Tony czuje mięte do Steve'a.- tutaj Clint posłał nienawistne spojrzenie w kierunku lodów Natashy.- Ale on wyjeżdża do Massachusetts i nic o tym nie wie?
-Albo też czuje to samo ale boi się, że Tony go odrzuci- podała kolejną opcję, wymachując plastikową łyżką.
-Wybacz, Natasha, ale to ja tu robię za swatkę. Zobaczysz, że przed wyjazdem na uczelnie Steve zrezygnuje z tego planu, a ja będę światkiem na ich ślubie.- wyprostował się, przyłożył zaciśniętą pięść do serca i spojrzał w górę, jakby właśnie składał uroczystą przysięgę podczas pasowania na ucznia podstawówki.
-Masz dwa tygodnie. Postaraj się.- powiedział Bruce, zaznaczając w kalendarzu na komórce Clinta dzień wyjazdu Steve'a na uczelnię.
-Jasne, będę jak Kupidyn.- skrył się pod stół, a potem wyskoczył między Thorem a Natashą.- Jak Muzy w "Herkulesie".- przyłożył dłonie do twarz i zakrył ją tak, że widać było tylko oczy.- Jak Timon i Pumba w "Królu lwie".
-Ale Timon i Pumba właśnie chcieli odsunąć Simbę i Nalę od siebie- powiedział Bruce, wyłapując nieścisłość w słowach przyjaciela.
Jako olbrzymi pasjonat filmów animowanych, których nie dawał nazywać bajkami, natychmiast poczuł potrzebę poprawienia Bartona. Takie filmy jak Król lew były dla niego czymś co przypominało mu dzieciństwo i różne zabawy z postaciami starszych filmów Disney'a.
-Ale efekt był odwrotny.- Clint złapał za szklankę z czekoladą i wypił trochę, zakładając rękę na bark Natashy.
-Tylko nie wyląduj w gnieździe os- ostrzegła, strzepując jego ramię.
-W tym przypadku może być to jakiś rower.- Clint podniósł się z miejsca, a zaraz za nim ruszyła reszta jego drużyny.
-Albo budynek- dodał Thor, odkładając talerz, który jeszcze przed chwilą trzymał przed twarzą zlizując z niego okruszki ciasta.
-Nie, budynek raczej robiłby tam za drzewo- zaśmiał się Bruce, wymijając kelnera, idącego posprzątać ich stolik.
Clint stanął w drzwiach w rozkroku i niczym Tarzan, tylko że w pełnym ubraniu, krzyknął, obwieszczając całemu miastu swój plan na resztę wakacji:
-Operację "Stony is real" pora zacząć!- kilku przechodniów spojrzało na niego jak na uciekiniera z wariatkowa.
~$$$~
Rozdział chyba najkrótszy z wszystkich tutaj ale postaram się by następne były dłuższe.
Piszcze jak wam się podoba :)

CZYTASZ
Padał wtedy deszcz / Stony
Fanfiction-Steve. -Tak? -Ko-kocham cię. Tony powinien się nauczyć, że niektórych rzeczy nie powinno mówić się przez telefon