Gabinet Howarda Starka

402 44 23
                                    

-Sprawdzimy czy to wybuchnie?- spytał Aldrich, trzymając nad kolbą z żółtym płynem pipetę z niebieskim.

-Nie powinno. Za to możemy narobić trochę żrącej piany- powiedział Tony, poprawiając ochronne okulary. Zmierzwione przez ostatnie eksperymenty włosy miały lekko poprzypalane końcówki.

Aldrich i Tony siedzieli w jego pracowni, pochylając się nad stołem z najróżniejszymi chemicznymi roztworami. Na podłodze leżało kilka roztrzaskanych, szklanych naczyń, na których krawędziach znajdowały się jeszcze ślady po eksperymentach. Już od kilku minut bawili się kwasami. Aldrich Killian okazał się być dobrym kompanem i towarzyszem w naukowych imprezach w pracowni Tony'ego.

Relacja między Killianem, a Starkiem, którą można nazwać początkową fazą przyjaźni, rozkwitła przez ostatni miesiąc. Tony coraz mnie myślał o Steve'ie leżącym od trzech miesięcy w szpitalnym łóżku, jednak nie przestał na tyle by co noc nie nawiedzały go koszmary, a co ranek przed pójściem na uczelnię, szedł do szpitala, by powiedzieć Steve'owi "dzień dobry" i pocałować go w czoło.

-Plan jest taki, ty dodajesz, ja zakrywam, a potem wiejemy- powiedział Tony trzymając z ręce okrągłą, zwykłą pokrywkę, którą wziął z kuchni.

-Jaki będzie zasięg tej piany?- spytał Aldrich, nabierając do pipety trochę bezbarwnej substancji.

Zrezygnowali ze żrącej piany, stawiając na pianę, która powstaje podczas kąpieli, ale na znacznie większą skalę. Piana miała pomalować wszystko czego dotknie na zielono, dlatego postanowili się schować. Oboje lubili chemiczne zabawy, aż Tony żałował, że nie ma z nimi Bruce'a.

-Jakieś dziesięć metrów- odpowiedział, przykładając pokrywkę do pojemnika.

Aldrich wypuścił roztwór z pipety, Tony upuścił pokrywkę, a potem oboje ruszyli w kierunku wcześniej naszykowanego schronienia w postaci przewróconego stołu i narzuconego na niego koca. Zielona piana objęła większą część pomieszczenia i tak szybko jak się pojawiła, tak szybko zniknęła.

-No, efekt był zadowalający- powiedział Killian, rozglądając się po pomieszczeniu. Ściany, podłoga, meble i maszyny były w kolorze zgniłej zieleni. Pomógł Tony'emu wstać, a potem oparł dłonie na biodrach.

-Spodziewałem się, że piana wytrzyma trochę dłużej- powiedział lekko rozczarowany.- Jednak chyba znaleźliśmy sposób na szybkie malowanie ścian.

Obu ich rozpierała duma, a zapach amoniaku, który rozniósł się w powietrzu był tylko efektem ubocznym, który nic, a nic nie był w stanie zniszczyć ich zadowolenia. Stark ominął chłopaka i podszedł do okna, otwierając je na oścież, by wywietrzyć niemiły, drażniący zapach.

-Hej, Tony, gdzie tu jest łazienka?- spytał Aldrich i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu jakichkolwiek drzwi, za którymi mogła znajdować się toaleta. Jednak nie widząc takowych, spojrzał na Tony'ego, wykrzywiającego twarz w grymasie. Kiedy projektował swoją pracownię, ojciec dał mu taką możliwość, zrezygnował z umieszczenia na piętrze łazienki i jakiejś części kuchennej, łącznie z wygodną kanapą, bo sam wiedział, że gdyby to wszystko znajdowało się na piętrze, nie wychodziłby z niego nigdy w życiu. A Steve nie byłby zadowolony.

-Wiesz, najbliższa łazienka jest dwa piętra wyżej, obok gabinetu mojego ojca.- podniósł palec prawej ręki do góry, wskazując na wyższe kondygnacje.- Myślę, że trafisz.

-Bez problemu- powiedział i uśmiechnął się, zdejmując z ramion biały fartuch ochronny.

Odłożył go na oparcie fotela, na którym wcześniej siedział, i podszedł do drzwi windy. Wszedł do środka i zanim zniknął za kawałkiem metalowej blach uśmiechnął się do Tony'ego jeszcze raz i pomachał do niego ręką. Gdy tylko zniknął z pola widzenia Starka, od razu wyjął z kieszeni telefon. Zgrabnym ruchem dłoni go odblokował i zajął się realizacją swojego planu. Co jak co ale pomimo lat nie był w stanie wybaczyć Howardowi Stark'owi, że zwolnił jego ojca. Dlatego gdy tylko wyszedł z windy rozejrzał się po korytarzu i zamiast do łazienki, otworzył drzwi do gabinetu Howarda Starka.

-Zobaczmy co takiego stary Stark ma do ukrycia- powiedział sam do siebie i przeszedł przez próg.

Tony nie przejmował się co w tym czasie robił jego nowy kolega. Był zbyt zajęty uzupełnianiem danych na kartce papieru, by zauważyć, że Aldrich wyłączył część systemu Jarvisa na piętrze Howarda. Killian wrócił do pracowni Tony'ego po kilkunastu minutach. Na jego twarzy widniał szeroki, zwycięski uśmiech. W rękach miał grupy plik kartek, co od razy rzuciło się w oczy Starka.

-Co to jest?- spytał, odwracając wzrok znad tabeli.

-Zobacz sobie- powiedział i rzucił papiery na blat tuż przed nim.

-Grzebałeś w gabine...

-Z tymi aktami twój ojciec nie wyjdzie z więzienia przez dobre pięćdziesiąt lat- przerwał mu, pochylając się nad jego twarzą.- Firma przejdzie na własność państwa, a ty i twoja matka wylądujecie na ulicy. Chyba, że będę cicho.- i w ten sposób ujawnił swoją drugą naturę.

Z miłego naukowca, zmienił się w szuję, pomyślał Tony, przeglądając kartki, na których znajdowały się dane z transakcji sprzed kilkunastu lat, zanim Stark Industries zaczęło działać w pełni legalnie na terenach spoza Stanów Zjednoczonych.

-Czego chcesz, Killian?- spytał, a w jego oczach pojawiły się łzy, którym nie dał się wydostać. Poczuł się zdradzony. Uważał go za kogoś komu można zaufać. Od kiedy zrobił się taką miękką kluchą? I dlaczego Howard trzymał te przeklęte akta w biurze? Czemu ich nie spalił? Tony tego nie rozumiał.

-Zostań moim chłopakiem- powiedział od razu, nie owijając w bawełnę.

-Słucham?

-Na pokaz. Masz być po prostu grzeczny i mnie słuchać.

-Chyba sobie żartujesz.

-Myślisz, że policja się tym zainteresuje? Albo czy Howard nie będzie zły, gdy się dowie, że spuściłeś mnie na jego prywatne piętro?- Tony zacisnął zęby.

-Jesteś krętaczem i...

-Uważaj co mówisz... kotku... Nie wolno ci o tym nikomu powiedzieć, jasne?

Tony zacisnął pięści w złości. Miał wybór ale żadna z decyzji nie wydawała się być zadowalająca. Sprawa nie była błaha i nie skończyłoby się tylko na krzykach.

-Zgoda.

~$$$~

Ten rozdział jest najgorszym co mnie w życiu spotkało, nie chodzi o fabułę ale czuję jakbym uciekała z fandomu Marvela i z shipu Stony'ego.

Teraz niestety akcja poleci szybko bo nie mam weny na poboczne rozdziały. Przepraszam za jakoś rozdziału, na pomysł na niego wpadłam dopiero wczoraj wieczorem, a zaczęłam pisać dzisiaj o 11, by nie stracić kolejnego poniedziałku. Staram się być rozgarnięta i systematyczna ale wena mnie nie słucha.

Pytanie, Aldrich to imię czy nazwisko? Bo zawsze myślałam, że jego imię to Killian ale teraz to nie jestem pewna.

Padał wtedy deszcz / StonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz