Ku szczęściu niebios chorzy członkowie OSIOŁ'a wyzdrowieli w bardzo szybkim tempie. By nie tracić czasu, od razu po nabraniu rumieńców zabrali się do pracy. Tym razem postawili na klasyczną randkę godną tych dennych komedii romantycznych, od których połowie z nich robi się niedobrze. Smaczna kolacja w świetle zachodzącego Słońca, świeczki i nastrojowa muzyka. W końcu czego nie robi się dla przyjaciół.
Na początku dwie godziny zastanawiali się nad tym co ugotują. Clint krzyczał by zrobić jeden duży talerz spaghetti, gdzie będzie szansa na scenę z Zakochanego Kundla. Natasha celowała w ostrygi albo krewetki, Bruce upierał się przy łososiu, a Thor nalegał na ramen. Klara prosiła o jagnięcinę, a Miguel proponował romantyczną wersję pizzy z oliwkami. Jedynie Dmitrij siedział cicho w kącie, śmiejąc się w duszy z ich kłótni.
-A może ciągnijcie losy?- zaproponował w końcu, kiedy dostrzegł, że zaraz dojdzie do rękoczynów między Natashą, a Clintem, który obraził krewetki.
Romanoff trzymała lewą ręką Bartona za kołnierz, a drugą rękę miała wycelowaną w jego twarz. W ostatniej chwili zatrzymała ją i spojrzała na Dmitrija.
-Napiszcie swoje propozycje na karteczkach i wrzućcie do mojego plecaka. Zrobimy trzy podejścia. A z tych trzech wylosujemy już to co ugotujemy. Jako jedyny jestem bezstronny więc będę losował.
Wszyscy kiwnęli głowami i sięgnęli po kartki, leżące na biurku Natashy. Przez trzy sekundy była absolutna cisza, a potem papiery zostały złożone i wrzucone do plecaka chłopaka. Ten zamknął torbę i przez kilka sekund trząsł plecakiem, by każda propozycja mogła zostać wylosowana. Następnie otworzył plecak i włożył rękę, wyjmując jedną z karteczek.
-Ramen- przeczytał, a Thor wydał z siebie zadowolony pisk.- Łosoś.- Bruce uśmiechnął się szeroko.- Jagnięcina.- Klara krzyknęła głośno.
-Spisek!- krzyknął Clint.- Żądam rewanżu.
-Clint, ostrygi nie zostały wybrane i jakoś się nie boczę. Jeśli chcesz, możesz wyciągnął końcowy los- powiedziała Natasha, chcąc załagodzić nerwy przyjaciela.
Barton kiwnął głową i podszedł do Dmitrij'a, trzymającego trzy małe karteczki. Chłopak wyciągnął jedną z nich i przeczytał na głos.
-Daniem, które przygotujemy na kolację dla Steve'a i Tony'ego jest...- zrobił krótką dramatyczną pauzę.- ...jagnięcina!
Klara krzyknęła głośno do ucha Bruce'a i rzuciła się na jego ramiona, gdyż to on znajdował się najbliżej.
-Masz już plan?- spytał Clint, szczęśliwy z zadowolenia przyjaciółki.
-Oczywiście. Zrobimy gulasz jagnięcy. Na pewno im zasmakuje- powiedziała podekscytowana.
-Tak w ogóle, to jak ich zwabimy na tą całą randkę?- spytał Bruce, wywołując jeden z kolejnych problemów.
-Nie rozumiem.
-Nie sądzicie, że nie ważne gdzie naszykujemy im tą randkę, będzie to trochę przypominało pułapkę z jakiejś kreskówki? Wyobraźcie sobie, stół, ciepłe jedzenie, świeczki i wielki napis "Kolacja dla Steve'a i Tony'ego".
-Trochę racji masz- powiedziała Klara, przykładając rękę do głowy niczym Kubuś Puchatek.
-E tam. Wystarczy zatrudnić kelnera.- Miguel kompletnie olał sprawę.
Następnym problemem okazało się miejsce. I tak jak poprzednim razem każdy wykrzykiwał swoje propozycje. Z wyjątkiem Dmitrij'a i Klary, której wystarczyło to, że ugotują to co ona chciała. Bruce proponował restaurację, a Thor niedaleką polankę, co Clint komentował pożarciem przez mrówki. Padały również miejsca takie jak plaża, park, molo, a nawet po prostu Stark Tower.
CZYTASZ
Padał wtedy deszcz / Stony
Fanfic-Steve. -Tak? -Ko-kocham cię. Tony powinien się nauczyć, że niektórych rzeczy nie powinno mówić się przez telefon