Kilka kolejnych dni

430 34 9
                                    

Tony już w latał dziecięcych odkrył, że nie urodził się w czepku. Howard i Maria pewni, że wszystko w otoczeniu ich syna jest poukładane, udali się do Chin na jakąś ważną rozmowę o współpracę. W tym czasie Steve, za ich zgodą oraz swoich rodziców, zamieszkał na dwa tygodnie w Stark Tower.

Kiedy to się stało Clint rzucił w ich stronę tekstem o braku odpowiedzialności ze strony Rogersów i o rodzicielskiej zmowie. A potem pomyślał o nich jak o wielkich rodzicielskich sziperach i zostawił Josepha i Sarah w spokoju.

Ku rozpaczy Tony'ego Steve nie dał się namówić na coś co w żadnym stopniu nie przypominało rehabilitacji.

A potem się rozchorował.

Kiedy drugiego dnia samotnego mieszkania wszedł do salonu, Steve prawie spadł z krzesła, przerażony bladością jego policzków.

I wtedy zamiast opiekować się Rogersem, rolę się odwróciły.

Tony jednak nie narzekał, gdyż jako chory miał taryfę ulgową, co oznaczało więcej przytulania do swojego chłopaka. Jednak nie miało to żadnego związku z próbą dorwania się do paska od jego spodni, więc i tak Steve w pewnym momencie podniósł się z kanapy i usiadł na przeciwległym fotelu.

***

-Cieszymy się, że wreszcie jesteście razem. Nie wiecie ile się napracowaliśmy- powiedział Clint, gdy pewnego dnia usiadł na miękkim łóżku w pokoju Tony'ego.

Razem z resztą Avengers przyszedł na niezapowiedzianą wizytę u dwóch chorych nastolatków, co nie byli czymś niezwykłym w tym gronie. Często wchodzili do swoich domów i tylko rodzice Natashy mieli z tym problem o nieszanowanie.

-Napracowaliście? Co takiego?

-No tak. Dwa tygodnie przed wyjazdem Steve'a do Massachusetts zarządziliśmy operacje Stony Is Real.

-Pamiętam, że w tym czasie przytrafiały się nam jakieś dziwne sytuację. Ta kolacja to wasza sprawka?

-Próbowaliśmy podchodów ale jesteście za głupi na nie.

-A te kartki też były od was?

-Tak! Nie wiem jakim cudem wy się nie ogarneliście! Mówię, idioci!

-Ah tak? Mówisz?- zapytał sarkastycznie Steve, przybierając rozbawiony wyraz twarzy.

-Nie wiem, nie mam zielonego pojęcia. Może dlatego, że je zamieniliście?!- krzyknął Tony.

-Co?

-Dostałem kartkę z napisem "Tony cię kocha". Ja wiem, że czasami jestem narcyzem ale nie jestem jeszcze na takim poziomie.

-Pomyliliśmy kartki?

-Japierdole, Clint- jęknęła Natasha, uderzając otwartą dłonią w swoje czoło.

-Trzeba było ich nie pakować w takie same koperty!- próbował się jeszcze bronić, lecz nikt go już nie słuchał.

Avengers zmienili temat, ignorując płaczącego z poczucia winy Bartona.

***
Kolejnego dnia Steve'a obudził Jarvis. Mimo wczesnej godziny Tony'ego nie było przy nim, a wgłębienie gdzie spał, straciło swoje ciepło.

Z delikatnym bólem wstał z łóżka i małymi krokami udał się do salonu. Nadal miał problem z mięśniami, więc zwykle musiał zrobić kilka kroków, by zupełnie się wyprostować.

Salon był w nienaruszonym stanie. Nikogo w nim nie było, a nawet pilot od telewizora leżał tak jak wczoraj zostawił.

Jego następnym celem była pracownia młodego geniusza, w której ostatnimi czasy spędzał o wiele więcej czasu niż powinien. Jednak gdy jego stopa stanęła na panelach w korytarzu, usłyszał dźwięk tłuczonego szkła z drugiej strony.

Poszedł tam bez wahania. Kuchnia była cała w rosypce. Mąka walała się w każdym możliwym kącie, wnętrzności jajek leżały na podłodze, a skorupki w misce z wyrobionym ciastem.

Już rozumiał czemu Jarvis go obudził.

Tony podszedł do Steve'a z talerzem spalonej jajecznicy w rękach.

-Starałem się- powiedział, próbując wysilić się na szczery uśmiech, co zdaniem Steve'a wyszło nawet uroczo.

-Oj, Tony- powiedział ze śmiechem, otrzepując jego włosy z mąki i cukru. Jednak po chwili spoważniał.- Gdzie masz lewego buta?

Z ust Starka wydobył się cichy jęk, a na policzki wkradł się wielki rumieniec. A potem spojrzał za siebie.

Obuwie leżało na płycie indukcyjnej, tuż przy patelni, na której palił się dziurawy naleśnik. Steve wybuch śmiechem.

THE END

~$$$~
Powiem tak, nie ma sensu by kontynuować pisanie tego, akcja w sumie się skończyła, a ja nie mam jakoś ochoty na pisanie już czegoś z Marvela. Może kiedyś się coś jeszcze pojawi, BO NIE JESTEM W STANIE RZUCIĆ CZEGOŚ CO USUNĘŁO PUSTKĘ Z MEGO SERCA, ale na pewno nie z bohaterami pierwszych faz.

Przerzucam się na one-shoty

Padał wtedy deszcz / StonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz