Tony ostrożnie zszedł z dachu, trzymając się ręki Steve'a. Zaraz po tym jak stanął na zimnej podłodze, Rogers wziął go na ręce, w stylu panny młodej, i zniósł go do najbliższego pokoju, pomimo sprzeciwów drugiego z nich. Z trudem otworzył drzwi i położył Starka na łóżku, siadając obok niego. Tony podkulił nogi, czując wstyd z powodu tego, co chciał zrobić. O mały włos Steve czułby to samo, co on kilka miesięcy wcześniej.
-Nie powinieneś się przemęczać- powiedział Tony, delikatnymi ruchami dłoni gładząc ramiona blondyna.
-A ty nie powinieneś robić takich głupich rzeczy.- Steve chwycił dłonie Tony'ego w swoje i przyłożył je do swojej piersi.- Co ja bym bez ciebie zrobił?
-Znajdzie się z pewnością mnóstwo dziewczyn, które tylko czekają aż na nie spojrzysz...
-A jeśli wolałbym chłopaka? I to konkretnego bruneta?- Steve przejechał kciukiem po policzku Starka.
-Rumlow? Wiesz, ten sąsiad Barnesa. Całkiem dobrze się dogadywaliście.
-Czemu nie chcesz dopuścić do siebie myśli, że chce ciebie.
-Bo na to nie zasługuje. Miałeś dziewczynę, z którą byłbyś dalej gdyby nie jej zazdrość, podczas gdy ja miałem dziewczyny tylko na jedną noc. Ciągle wciągam cię w tarapaty albo przynoszę problemy. Gdy zrozumiałem, że cię kocham, postanowiłeś wyjechać do Massachusetts, a gdy wyznałem ci miłość, miałeś wypadek. Dlaczego miałbyś chcieć być z kimś takim jak ja?
-Bo cię kocham, głupku. Chciałem wyjechać do Massachusetts bo w pewnym sensie nie potrafiłem zrozumieć tego co do ciebie czułem. Teraz to wydaje mi się głupie, zwłaszcza, że straciłem część wspomnień i wszystkie myśli w związku z tym są o wiele bardziej przejrzyste. Straciłem wiele wspomnień ale te najważniejsze, w których ty jesteś, zostały.- Steve przybliżył się do twarzy Tony'ego. Czuł jego przyśpieszony oddech na ustach i widział migające w oczach iskierka, które kuły go i uwodziły jednocześnie.- To beznadziejna chwila i okoliczności na wyznawanie miłości ale...
-To brzmi jak denna scena w komedii romantycznej- powiedział Tony, opierając się głową o ramię Rogersa.
Steve odskoczył od Tony'ego jak poparzony. Dzieliło go kilka centymetrów od spadnięcia na podłogę i narobieniu sobie dodatkowych siniaków. Tony w ostatniej chwili złapał go za bluzkę i przyciągnął do siebie.
-Ja się tu uzewnętrzniam, a ty...
-No już, już. Nie gniewaj się. Przecież żartuję. Kontynuuj...
-Prysła romantyczna atmosfera.- Steve usiadł po turecku i oparł łokieć na kolanie, podtrzymując głowę. To nie przypominało wcale sceny miłosnej, ale słuchanie reprymendy rodziców.
Tony uspokoił oddech. Poczuł się winny zmiany nastroju Steve'a. Chłopak nie zakochiwał się w pierwszej lepszej osobie. Musiał to być ktoś dla niego wyjątkowy. Mówienie o miłości było poważną sprawą, a Tony to, krótko mówiąc, zjebał.
-Przepraszam.
-Tony, nie masz za co.
-Mam. Z jakiegoś powodu się boję. Mówienie o uczuciach mnie przerasta.- uczuć nie dało się wpisać w żaden algorytm. Nie podlegały działaniom matematycznym. Nie przeszkadzało mu to, do momentu, w którym do jego umysłu nie zdarła się miłość i nie zawirusowała mu komputera, zwanego mózgiem.
-Więc może więcej o nich nie mówmy.- Steve chwycił w trzy palce brodę Tony'ego i podniósł jego głowę tak, by ten na niego spojrzał. Zbliżył swoją twarz do niego i ostrożnie musną jego usta.
Tony od razu na to zareagował, odwzajemniając pocałunek. Steve przewrócił ich na łóżko i zawisł nad Starkiem, gładząc ręką jego bok. Ta chwila mogłaby trwać jeszcze dłuższy czas, gdyby Tony z jakiegoś tylko sobie znanego powodu nie zaczął się śmiać. Steve odsunął się od niego i zmarszczył brwi, nie rozumiejąc zachowania jego... przyjaciela? Parą jeszcze nie byli.
-Przepraszam.- powtórzył Tony, ocierając z uśmiechem kilka łez.
-Co cię tak rozśmieszyło?
-Mam łaskotki.- Tony w ramach udowodnienia, chwycił za dłoń Steve'a, która dotykał jego nagiej skóry na brzuchu.- Właśnie tam. Zapomniałeś?
-Chyba tak.- uśmiech nie opuścił ust Starka nawet w momencie kiedy zaczął ziewać.
-Ktoś tu jest śpiący.
-Tobie też przydałby się sen.
Steve położył się za Tony'm i objął go ręką na wysokości jego brzucha. Stark tyłem głowy wtulił się w jego szyję i położył ręce pod głowę. Poczuł jak Steve chowa nos w jego włosach.
-Nie wiem co Killian ci zrobił, ale obiecuję, że nie zrobi ci już więcej krzywdy.
-A ja obiecuję, że pomogę ci odzyskać wspomnienia.
-Te najważniejsze wróciły- powiedział, przyciskając ciało Tony'ego bardziej do siebie.
Tony pierwszy raz od dawna poczuł się doceniony i potrzebny. Ciekawym był również fakt, że nikt w szpitalu nie zauważył ucieczki Steve'a, aż do porannego obchodu. Jednak ani Steve, ani Tony nie interesowali się światem zewnętrznym, bo tego poranka gdy się obudzili, światło Słońca dało im nadzieję nowego wspaniałego początku, a pod choinką udekorowaną przez Marię i roboty Tony'ego, znaleźli wiele kolorowo zapakowanych prezentów.
-Wszystkiego najlepszego z okazji świąt.
-Wesołego jajka.
-To nie te święta.
-Cicho
~$$$~
I regularność w dodawaniu obu Stony szlak trafił. Przepraszam za długość rozdziału ale chciałam się wyrobić do świąt, a zaczęłam go pisać wczoraj.Wszystkiego najlepszego z okazji świąt! Dużo zdrowia, szczęścia, weny, Stony'ego, wytrwania w marvelu i mnóstwa prezentów pod choinką.
CZYTASZ
Padał wtedy deszcz / Stony
Fanfic-Steve. -Tak? -Ko-kocham cię. Tony powinien się nauczyć, że niektórych rzeczy nie powinno mówić się przez telefon