"To najabsurdalniejsze wyzwanie na świecie"

473 43 19
                                    

-Więc? Jakie dajesz mi wyzwanie?- spytał Clint, po kilku godzinach wspólnego oglądania telewizji. Zaczęli od filmów przygodowych, potem przeleciał science fiction i fantasy, a skończyli na horrorach.

Natasha, jako ta najbardziej przekonywująca, obdzwoniła wszystkich rodziców swoich przyjaciół i załatwiła im zgody na pozostanie w Stark Tower. Nawet rodzice Steve'a, ci najbardziej nieustępliwi, dali się przekonać. W końcu jak można nieufać Natashy, tej słodkiej dziewczynce, która uwielbia balet i nawet muchy by nie skrzywdziła. Haha. Muchy może i nie, ale człowieka by poćwiartowała.

Tony zastanawiał się nad wyzwaniem dla Clinta już od dłuższego czasu. Musiał to być pomysł odważny, niebezsensowny i ryzykowny, ale nie na tyle by zgarnęła go policja. Nie miał najmniejszego pomysłu ale jeden film, a dokładnie jedna z jego scen, choć nie dokońca związana z tym wyzwaniem, podsunęła mu pewien pomysł.

-To najabsurdalniejsze wyzwanie na świecie! Nie stać cię na coś lepszego?- krzyknął Barton zaraz po usłyszeniu wyzwania od Starka.

-Omg, chce to zobaczyć- powiedziała Natasha, wyciągając już na wszelki wypadek telefon.

-Nie zrobię tego!- krzyknął Clint, zakładając ręce na piersi.

-Musisz- zaśmiał się Steve, popierają swojego chłopaka. Może i był sędzią, który powinien rozstrzygnąć czy wyzwanie jest odpowiednie, ale nawet sędziowie bywają przekupni. W jego przypadku to było kilka przytulasów i pocałunków od Tony'ego, który już jakiś czas temu opowiedział mu o swoim planie. A co do przytulasów na kanapie podczas oglądania filmów, nawet Natasha się rozczuliła.

-Ale...

-Ja ci zrobię makijaż!- krzyknął rozradowany Thor, nie mogąc się doczekać uwiecznienia na twarzy Clinta swojej wizji artystycznej.

Tak więc Barton wylądował na jakiejś ulicy w Nowym Yorku, na początku zimy, ubrany w różową suknię na obręczy do kolan i białe pantalony, z toną białego i różowego pudru na ryju oraz z wydłużonymi rzęsami i pomalowanymi ustami, słomkowym kapeluszem na głowie, zakrywającym sztuczne lokowane włosy, i małym parasolem w ręce. Nawet sam Tony nie wiedział skąd takie rzeczy wzięły się w Stark Tower. Czyżby jego ojciec lubił takie przebieranki?

A jakieś dwanaście metrów od niego stała cała pozostała grupka Avengers, czekając aż Clint zacznie zaczepiać przechodniów. Telefony włączone na nagrywaniu trzęsły im się w rękach, i to wcale nie od zimna. Nie było jeszcze wieczora więc na ulicy było dużo ludzi, omijających Clinta szerokim łukiem. Nawet Steve się temu nie dziwił. Ale to właśnie tego mu brakowało. Tej odrobiny normalności, gdy nikt nie obchodził się z nim jak z jajkiem. Może brakowało mu jeszcze kilku wspomnień, w uszach chuczało, kroki stawiał wolne i niepewne, ale po kilku tygodniach spędzonych w szpitalu i kilku mniej lub bardziej bolesnych badaniach i rehabilistacjach, naprawdę chciał się poczuć normalnie. Mógł w sumie dziękować tylko temu, że miał dość silny organizm, który w zaskakujący sposób poradził sobie z kilku miesięczną śpiączką. Nawet lekarze nie mogli uwierzyć, że już po kilku dniach był w stanie stanąć na nogi, co raczej jest nie możliwym po tego typu wypadkach.

Clint rozłożył małą, półokrągłą parasolkę z motywem w różowe kwiaty i okręcił się wokół pierwszego przypadkowo przechodzącego mężczyzny w czarnym garniturze. Pod toną pudru nie łatwo było rozpoznać, że to chłopak.

-Jak mija dzień, szanownemu panu?- spytał Clint, opierając rękę na klatce piersiowej mężczyzny. Postanowił najpierw udawać grzecznego by potem ruszyć jako, jak sam powiedział, "napalona seks-bomba z wróżkolandii, lat czterdziestych".

-Spadaj, wariatko.- chociaż tyle, że uznają go za dziewczynę się udaje.

Jednak Barton, biorąc przykład ze swojego ojca, szkolnego komika z zeszłego wieku, nie poddał się tak łatwo. Zaczepiał coraz to innych facetów i kobiety, prosząc o niewielkie przysługi. Oczywiście wszyscy uciekali od szaleńca, a jedna z potencjalnych ofiar wyzwania Clint, nawet zawróciła w stronę, z której przyszła, gdy tylko Clint do niej pomachał, krzycząc "skarbie, juhu!".

Po trzydziestu minutach takiego spaceru nogi zaczęły go już boleć od butów na obcasie. Dziesięcio centymetrowe, czarne szpilki zupełnie nie pasowały do pogody, wygody i kanonu mody.

-Jak wy możecie w czymś takim chodzić?- spytał Clint Natashę, gdy w końcu pozwolono mu się do nich zbliżyć. Było mu w cholerę zimno.

-Bycie kobietą wymaga poświęceń.

-Gdybym był laską, wolałbym jednak swoje zdrowe nogi i równe zęby niż plus dziesięć do wzrostu.

-Ale tobie do twarzy w tym stroju- powiedziała dziewczyna, oglądając to jego, to nagranie zrobione piętnaście minut temu, na którym tańczy macarenę przez jakimś łysym facetem, który najwyraźniej był zbyt oszołomiony tąże sytuacją.*

-A dziękuję. Wiesz, poczułem się nawet bardziej kobieco.- dla efektu położył jedną rękę na skroni, drugą na biodrze, które wysunął trochę w bok i zrobił z ust dziubek.

-Esmaralda! Dodawaj nam Clinta!- krzyknął Thor, powstrzymując się by nie posikać ze śmiechu spodni.

-Si, mon amour- powiedział Barton, łapiąc Thora za ramiona. Po chwyli podniósł do tyłu lewą nogę, którą zgiął w kolanie i przyciągnął Odinsona do pocałunku.

Chłopak w ostatniej chwili uciekł od nieobliczalnego przyjaciela, a ten wpadł do zaspy śnieżnej, usypanej przez roboty drogowe.

-Tony, twoje wyzwanie zniszczyło nam Clinta!- zaśmiał się Bruce, zwijający się ze śmiechu.

-Włącz ustawienia fabryczne!- krzyknął oskarżony, a potem, zgodnie z jego słowami, Natasha uderzyła Clint w tył głowy tak mocno, że zleciała mu z głowy peruka i słomiany kapelusz.

-Poproszę do tego dwie porcje frytek i cole.

-Albo wyłącz go i włącz.

-Nie jestem jebanym komputerem!- krzyknął w końcu Barton, gdy Natasha szykowała się do wyłączenia go. XD

-Może już wystarczy?- spytał Steve, widząc jak Tony pociera swoje ramiona z zimna. Jemu samemu nie było aż tak źle na dworze ale od ciągłego patrzenia na biel zaczęło mu się robić nie dobrze, a brzuch zaciskał się na żołądku.

-Zaczekaj chwilę.

Clint schylił się po nakrycie głowy i uśmiechnął się w stylu złego charakteru z kreskówek. Złożył parasolkę i włożył ją sobie pod pachę, a następnie skierował się w stronę młodej kobiety z wózkiem dziecięcym.

-To nie jest dobry pomysł.- i racja, nie był. Clint wrócił do Stark Tower z limem pod okiem, a reszta ekipy z bezcennymi nagraniami, uśmiechami po same uszy i bólem brzuchów od śmiechu.

~$$$~

*Nie wiem jak wy ale ja bym chciała zobaczyć Clinta w takiej akcji XD

Padał wtedy deszcz / StonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz