#7

710 65 37
                                    

Whelve- zakopać coś głęboko; schować się 



Moja szpitalna rutyna była nudna jak flaki z olejem. Codziennie wstawałem i udawałem się na dół do kafeterii, aby tam zjeść śniadanie z Michaelem i Calumem, a później zabijałem jakoś czas, żeby przeżyć do pory obiadowej. To wszystko powtarzało się, dopóki nie nadszedł wieczór, kiedy to mogłem zasiąść do kolacji. A później szedłem spać.

I tak każdego zasranego dnia.

Jednak dzisiaj coś się zmieniło. Właśnie opuszczałem kafeterię, wraz z Michaelem i Calumem o mojego boku, kiedy w połowie drogi do mojej szpitalnej sali zatrzymał mnie Ashton. Czerwonowłosy obrzucił Caluma sceptycznym spojerzeniem, które zresztą mulat odwzajemnił, przy tym dramatycznie unosząc jedną brew. Michael, który nie chciał wściubiać nosa w nie swoje sprawy, zdawał się być zainteresowany ulotkami, które wisiały na pobliskiej tablicy korkowej. Aktualnie jego zielone tęczówki drążyły dziurę w jaskrawej ulotce o dumnym nagłówku, który wręcz krzyczał "MAMMOGRAFIA".

-Luke - Ashton przerwał swoją walkę na spojrzenia, którą dotychczas prowadził z Calumem i zwrócił się do mnie - Mam dla ciebie dobre wieści.

-Wychodzę ze szpitala? - zapytałem, wkładając dłonie do kieszeni szlafroka. Kątem oka zauważyłem jak Michael, który z pewnością dokładnie podsłuchiwał naszą rozmowę, uśmiecha się pod nosem.

-Nie - Ashton zmarszczył brwi, jakby nie rozumiał dlaczego w ogóle chciałbym opuścić tę placówkę - Chodziło mi o spotkanie z psychologiem. Mama załatwiła ci prawdziwego fachowca!

-Co? - moje usta przybrały kształt litery "o", a moje brwi znacznie podjechały do góry, sprawiając, że moje blade czoło pokryło się kilkoma, nierównymi zmarszczkami.

-Za chwilę masz spotkanie z psychologiem - czerwonowłosy mówił wolno i wyraźnie, a jego ton wydawał się być nad wyraz spokojny, jakby obawiał się mojej kolejnej reakcji - To chyba dobrze, prawda?

-Nie- stanowczo pokręciłem głową i zatoczyłem się w tył. Michael położył mi dłoń na ramieniu, a ja zatrzymałem się, chociaż wewnętrznie krzyczałem i chciałem uciec jak najdalej od wszystkich ludzi na tym świecie. Mocny i pewny dotyk Michaela stał się moją podporą, o którą, niczym wędką, zahaczyłem zszargane myśli i ustabliziowałem swój wewnętrzny strach. Gdyby nie on, to już dawno zaszyłbym się gdzieś w męskiej toalecie czy innym, dość przestronnym miejscu.

-Dasz radę, Luke - Ashton posłał w moją stronę uśmiech i wystawił w moją stronę swoje ramię, proponując mi pomoc - Chodź, psycholog pewnie już czeka w twoim pokoju.

Ciężko przełknąłem ślinę. Niepewnie spojrzałem w stronę Michaela, który ścisnął moje ramię, tak w ramach otuchy, a potem wycofał się, robiąc krok w tył. Dotyk kolorowowłosego opuścił mnie, lecz ja nadal czułem przyjemne mrowienie rozchodzące się w miejscu, gdzie wcześniej spoczywała jego dłoń. Niespiesznie podszedłem do Ashtona i ująłem go pod ramię, opierając na jego barku niewielką część mojej wagi ciała. Nie odwróciłem się w stronę Caluma i Michaela, jedynie dałem się zaprowadzić w stronę swojej szpitalnej sali.

Istotnie, kiedy Ashton otworzył przede mną drzwi prowadzące do dobrze znanego mi pokoju, który obecnie służył za moją sypialnię, pierwszym co dostrzegłem była obca kobieta, siedząca na stołku obok mojego łóżka. Na mój widok, kobieta podniosła się z krzesła i, wygładzając przy tym sukienkę, podeszła do mnie. Ująłem jej dłoń w swoją, wpatrując się w jej elektryzujące, neonowe paznokcie, podczas gdy jej szare, magnetyczne oczy świdrowały mnie na wylot.

petrichor ▪ mukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz