Oneirataxia - niemożność rozróżnienia pomiędzy fantazją, a prawdziwym życiem
- Dzień dobry, Luke - mój własny ojciec zmierzył mnie od góry do dołu sceptycznym spojrzeniem. Zignorowałem jego niezadowoloną minę i spojrzałem na kobietę u jego boku. Była ona zgrabna i szczupła, ale nie koścista jak te wszystkie młodziutkie dziewczyny, które nie wiadomo czemu się głodzą. Nieznajoma odgarnęła na bok tlenione włosy, białe niczym len, a jej ciemne, kasztanowe tęczówki zamigotały w sztucznym, żółtym świetle lamp. Jej doklejone rzęsy rzuciły cień na resztę jej twarzy.
Udając pewnego siebie chłopaka wyciągnąłem dłoń w jej stronę. Usta blondynki wykrzywiły się w miły uśmieszek, kiedy kobieta postanowiła ująć moją dłoń i ścisnąć ją delikatnie i z gracją. Gdybym lubił dziewczyny, choćby w małym stopniu, zapewne już kręciłbym się wokół niej z wywieszonym jęzorem. Ale jestem gejem i płeć piękna mnie nie interesuje. Dlatego z cynicznym i pobłażliwym uśmiechem, puściłem dłoń blondynki, wkładając ręce do kieszeni bluzy, tym samym dając jej znać, że kompletnie nie intryguje mnie jej osoba, a tym bardziej nie zaloty, które próbowała uskutecznić, trzepocząc sztucznymi rzęsami. Mógłbym przysiąc, że upudrowane policzki nieznajomej na ułamek sekundy pokrył dorodny rumieniec. Kobieta odchrząknęła i niezręcznie poprawiła kołnierz białej koszuli, później spoglądając też na swoją plisowaną, czarną spódnicę, która ledwo sięgała do jej kolan.
- Dzień dobry. Nazywam się Ashleigh Roberson i pański ojciec poprosił mnie o przeprowadzenie sesji z panem - głos kobiety wydawał się wydobywać z jej ust w mechanicznym odruchu, jak gdyby blondynka wyuczyła się tej formułki na pamięć, zmuszona do używania jej zbyt wiele razy.
- Sesji? - uniosłem brwi w górę, wpatrując się w kobietę i nadal zaciekle ignorując obecność mojego ojca, który niecierpliwie zaczął tupać nogą o świeżo umytą podłogę korytarza.
- Nie udawaj debila - odezwał się szorstkim głosem mój własny ojciec, nie mogąc już wytrzymać - Ashleigh jest psychologiem. Ona ci pomoże.
- A, za przeproszeniem, z czym dokładnie? Z moim pedalstwem? - tutaj zrobiłem dramatyczną pauzę, intensywnie wypatrując reakcji pani psycholog, której twarz pokrył widoczny wyraz szoku - Czy może z moją depresją?
- Możesz przestać? - warknął mój ojciec, łapiąc mnie boleśnie za bark. Zagryzłem wnętrze policzka, skupiając się na bólu, który eksplodował w moich ustach, zamiast bólu, który zadawał mi mój rodzic. Nie chciałem pokazać po sobie, że uchwyt mężczyzny przyprawił mnie o falę cierpienia.
- Jestem pełnoletni. Mogę robić co chcę, czyż nie?
- Ależ oczywiście, Luke. I po co te nerwy, co? - psycholożka zachichotała nerwowo, posyłając mi proszące spojrzenie. Przewróciłem oczami, odsuwając się od ojca na bezpieczną odległość. Zamiast tego to kobieta ujęła mnie pod ramię i poprosiła mnie uprzejmie, żebym pokazał jej drogę do mojego pokoju.
Kiedy już myślałem, że mój ojciec nie znajdzie w sobie tyle ikry, żeby wejść z nami do mojej szpitalnej sali, aby być obecnym podczas tego cyrku, jakim miała być sesja z młodziutką psycholog, mężczyzna po raz kolejny mnie zaskoczył. Ojciec odpiął górny guzik koszuli, jak gdyby się dusił, po czym wszedł za mną do środka, zajmując miejsce na jednym z krzeseł ustawionych naprzeciwko łóżka. Psycholog zajęła to drugie siedzenie, a ja zmuszony byłem spocząć na łóżku. Dyskretnie zacisnąłem dłonie na pościeli, bawiąc się puchatym materiałem.
- Dobrze - zaczęła blondynka, a z małej, czarnej torebki, która wtapiała się kolorem w spódniczkę, wyjęła malutki notesik, odcieniem przypominający mi cukierkowo-różowy świat lalki Barbie. W torebce znalazła też ołówek, którego rysik wycelowała w pustą stronę notesika - Jak się dzisiaj czujesz?
CZYTASZ
petrichor ▪ muke
FanfictionPetrichor - zapach ziemi po pierwszym deszczu zakańczającym długi okres upalnej, suchej pogody. Niedoszły samobójca, Luke Hemmings, trafia do szpitala. Chłopak cierpi na depresję, jednak jego ojciec, znany i szanowany polityk, upiera się, żeby chło...