Sapiosexual - osoba, którą pociąga inteligencja innych
Moja dłoń sunęła poprzez kilometry zimnej, szpitalnej pościeli. Czułem jak sprężyny wbijają mi się w plecy. Zmarszczyłem czoło, próbując przeciągnąć się i przy tym nie spaść z wąskiego łóżka. Nie wiem jak to posłanie mogło pomieścić wczoraj aż dwie osoby... Moje błękitne oczy gwałtownie się otworzyły, kiedy uświadomiłem sobie co wczoraj zrobiłem. Poprosiłem Michaela, żeby został.
- Ty kretynie - mruknąłem pod nosem, ukrywając twarz w dłoniach. Moje usta mechanicznie się zamknęły, zanim zdążyłem sklecić kolejne obelgi, rzucane przeze mnie samego, które kierowane były w tą właśnie stronę. Przecież Michael mógł nadal leżeć obok mnie. Co prawda nie czułem ciepła, które zazwyczaj biło od jego szczupłego ciała, ale może chłopak po prostu siedział teraz na paprapecie czy krześle.
Rozczapirzyłem palce, niepewnie rozglądając się po całej szpitalnej sali, która ostatnimi czasy odgrywała rolę mojej sypialni. Nic. Pustka. Podniosłem się do pozycji siedzącej i od razu tego pożałowałem. W chwili, kiedy pościel zsunęła się w dół i opatuliła się wokół mojego pasa, w moje ramiona uderzył nieprzyjemny chłód, wpadający przez uchylone okno. Michael musiał je otworzyć, zanim zniknął bez słowa pożegnania. No tak. I właśnie tego się obawiałem, tego odrzucania. Czego ja się w ogóle spodziewałem? Że Michael lubi mnie tak bardzo jak ja jego? Chyba śnię.
Ziewając odwróciłem się raz jeszcze w stronę wezgłowia. Moje brwi uniosły się nieznacznie w górę, kiedy na drugiej poduszce, tej samej, którą wczorajszej nocy używał Michael, dostrzegłem karteczkę. Machinalnie wyciągnąłem dłoń w jej stronę, ujmując ją pomiędzy palce i unosząc przed oczy.
Padłem do tyłu, głową opadając znów na własną poduszkę. Moje ramię wyciągnięte było na wysokości moich oczu, tak abym swobodnie mógł przeczytać słowa, które napisane były na kartce. To pochyłe i staranne pismo nic mi nie mówiło. Nie było one kobiece, tak jak te mojej matki, z okrągłymi i lekko zakrzywionymi literkami, ani nie było przesadnie niedbałe, jak te mojego ojca, który nie potrafił domknąć "a", przez co zawsze myliło mi się z "u". Potarłem powieki pięścią i zacząłem czytać.
"To byłem ja,
A to byłeś ty,
To była ta cisza
pod nieboskłonem gwiazd,
które rozumiały
moje bicie serca
i jego przyspieszenie.
Nic mi nie powiedziałeś,
lecz ja wierzyłem we wszystko.
W tamtym momencie
odnalazłem życie.
W tamtym momencie
znalazłem ciebie."
Z przejęciem odwróciłem kartkę na drugą stronę, znajdując na niej jeszcze jeden wiersz, twórczości nieznanego mi autora. Z przejęciem odczytałem również kolejny, tym razem rymujący się, wiersz.
"Nie chcę już udawać
kogoś kim nigdy nie będę.
Nie chcę już marnować
kolejnej nocy, której się nie pozbędę.
Światło jest lepsze od cienia,
a wiatr cichszy od burzy.
CZYTASZ
petrichor ▪ muke
FanfictionPetrichor - zapach ziemi po pierwszym deszczu zakańczającym długi okres upalnej, suchej pogody. Niedoszły samobójca, Luke Hemmings, trafia do szpitala. Chłopak cierpi na depresję, jednak jego ojciec, znany i szanowany polityk, upiera się, żeby chło...