ZNALEZIONO PSA
RASA: Mieszana
WIEK: Trudny do określenia, przejawia młodzieńczą witalność i entuzjazm
KOLOR: Szarobury, z tendencją wtapiania się w otoczenie
Jeśli rozpoznajesz czworonożną osobę widoczną na powyższym zdjęciu skontaktuj się ze mną za pośrednictwem podanego niżej numeru telefonu lub adresu mailowgo.
Mimo upływu dni kwestia odnalezienia właściciela mojego nowego psiego współlokatora wciąż pozostawała nierozwiązana. Uznałem zatem, że należy przejść do tradycyjnej akcji bezpośredniej, to znaczy rozwieszania ogłoszeń na drzewach i słupach ogłoszeniowych w całym mieście.
Nie podchodziłem do tego z przesadnym entuzjazmem, bo z biegiem dni coraz mocniej przywiązywałem się do Hamleta, który zaczął już nawet reagować na to doraźnie nadane mu imię. Wiedziałem, że trudno będzie mi się z nim rozstać.
Przybiłem przedostatni egzemplarz ogłoszenia do tablicy informacyjnej pod przystankiem autobusowym i schowałem zszywacz do tornistra. Uwiązany na smyczy Hamlet przekrzywił zabawnie głowę. Odwzajemniłem ten gest, czym psiak nagrodził mnie rozanielonym wywaleniem języka na wierzch – tym rozbrajającym psim uśmiechem, którego nie sposób nie odwzajemnić.
Uniosłem głowę i rozejrzałem się. Nie wiedzieć kiedy, zbłądziłem w północną część miasta, dosłownie kilkaset kroków od gimnazjum dwójki. Mętnie przypominałem sobie, że naprzeciwko budynku szkoły znajdowała się tablica informacyjna, zwykle pozaklejana ulotkami albo plakatami. Nie zaszkodziłoby i tam zawiesić ogłoszenia o zaginionym Hamlecie...
Przyznaj, Teflonie, odezwał się mój wewnętrzny obserwator, szukasz pretekstu by przejść się do gimnazjum dwójki, bo dziś jest środa, a – wedle słów Miesi – w co drugi tydzień tego właśnie dnia, o godzinie zbliżonej do tej, która widniała właśnie na twoim zegarku, Jan o janusowym obliczu puszcza latawce na szkolnym boisku.
Z jakiegoś powodu przemawiał głosem Idrisa Elby.
Westchnąłem i, trochę wbrew sobie, ruszyłem w kierunku szkoły. Hamlet, podskakując i merdając ogonem ruszył za mną.
Ech, to janusowe oblicze...
Zatrzymałem się przed bramą wejściową. Iść, czy nie iść? Nawet jeśli pójdę, to może okazać się, że go nie ma. Więc niepójście zaoszczędzi mi tylko energii fizycznej. A nawet jeśli pójdę i on będzie, to mogę spękać i nie podejść, a to narazi mnie zarówno na niepotrzebną utratę energii psychicznej oraz fizycznej, jakby tego było mało. Z drugiej strony, jeśli teraz nie pójdę, będę się z tym szarpał wewnętrznie co najmniej przez następne dwa tygodnie. Czemu to musi być takie skomplikowane?
Z dalszych rozważań wyrwał mnie odgłos kroków. Z drugiej strony bramy nadchodził dozorca. Dopiero gdy się zbliżył, rozpoznałem w nim Bosmana, pana od konserwacji tutejszej placówki. Miał na sobie skórzaną kurtkę narzuconą na niebieski sweter w białe prążki, a w ustach fajkę. Nie mogłem się powstrzymać przez dywagacjami, czy ma drewnianą nogę, ale nie miałem też śmiałości się gapić.
- Ty pewnie do tych latawców? – zapytał, mocując się z furtką. – Myślałem, że poza tym jednym co zwykle nikt tu nie przychodzi. Ech, nic dziwnego, w taką pogodę...
- Jest całkiem przyjemnie – zauważyłem nieśmiało.
- No właśnie – furtka stanęła w końcu otworem. – Przyjemnie! Prawdziwa pogoda, mój drogi chłopcze, to ulewa, sztorm i morskie fale rozbijające się o burtę kutra. A nie taki, o, zefirek... no, ale te wasze latawce to przy prawdziwej burzy by nie przetrwały minuty.
![](https://img.wattpad.com/cover/163233928-288-k687980.jpg)
CZYTASZ
Bracia Śliny
Ficção Adolescente"To będzie historia o wielu rzeczach. Na przykład o gofrach. Gofry są w niej bardzo istotne, choć pewnie trochę czasu minie, zanim do tego dojdę. Podobnie jak do kumkwatów, które również są ważne, choć nie aż tak, jak gofry (kumkwaty to takie owoce...