130 lat później
Wszystkie pozostałe myślały że to jest ten dzień. I miały rację. To dzisiaj miała zakończyć się bitwa. Po stu trzydziestu latach. Miliardy ofiar. Z całej armii Wallatrii, liczącej milion kobiet, przy życiu pozostało może piętnaście. Myślały, że to koniec. Były uradowane, że wracają do domu, ale również zasmucone z powodu licznych strat. Nic nie może być jednak takie piękne. Kiedy miał się otworzyć Bifrost, zza góry wyszła malutka armia, bo licząca tylko może z pięćdziesiąt osób. Bifrost otworzył się, kiedy jednak kobiety zauważyły zbliżającą się armię, nie widziały co zrobić. Wtedy na sam przód wybiegła pewna blondynka. Dowódca armii. Najsilniejsza, prawie pozbawiona uczuć ( przynajmniej tak wszyscy myśleli). Mimo braku sił wykrzyczała:
- Wracajcie do Asgardu, to rozkaz! - wszystkie kobiety w mgnieniu oka zniknęły. Clare obawiała się większego zaporu z ich strony, a te nic. Sama ruszyła na armię. Obiecała sobie, że położy temu wszystkiemu kres.
***
Książę Loki przechadzał się po ogrodach. Kochał to robić. Przypominało mu to o pewnej blondynce którą tak kochał. Dokładnie pamiętał jak wbiegła prosto w niego. Teraz miał przy sobie inną blondynkę, z którą miał się ożenić za miesiąc.
W jego życiu zaszło wiele zmian. Dowiedział się, że nie jest synem Odyna i jest Lodowym Olbrzymem. Był za to wściekły. Pragnął zemsty, pragnął tronu. Teraz było to bardzo możliwe, bo wraz z ślubem, przychodziła mu władza, tron. Nie to, że był z Sygin tylko dla tronu. Kochał ją na swój sposób. Od kiedy dowiedział się prawdy, przestał okazywać uczucia, a jego serce zamarzło.
Po ogólnym opisie Sygin, można stwierdzić, że jest bardzo podobna do Clare. Blond włosy, niebieskie oczy, idealna figura. Prawda była jednak całkiem inna. Włosy Sygin wpadały w odcień złota, natomiast włosy Clare wpadały w biel. Oczy jego obecnej partnerki były mocne i intensywne, natomiast oczy tamtej wspaniałej istotki, były jak czysta woda. Clare była również bardziej delikatna i zwinniejsza.
Nagle Loki zobaczył swoją partnerkę, biegnąca od strony Bifrostu.
- Wróciły! - krzyczała. - Wallatrie wróciły! Potrzeba medyków! - Książę prawie wyskoczył z butów gdy to usłyszał. Jakby jego uczucia odżyły.
Pędem udał się w stronę Bifrostu. Kiedy dobiegł do grupki kobiet, lekko się załamał. Mógł je łatwo policzyć. Czternaście. Nigdzie nie widział jednak swojej księżniczki.
- Gdzie wasz dowódca? - zapytał poważnie.
- Kazała nam uciekać. Sama pobiegła naprzeciw pięćdziesięcio osobowej armii. Prawdopodobnie, poległa w obronie za Asgard. - powiedziała cicho jedna z kobiet. Kłamca poczuł, że jego serce całkowicie zamarzło. Był wściekły. Bardzo wściekły.
- I słuchałyście jej?! Uciekłyście jak tchórze, zostawiając na samą na pewną śmierć! - nie mógł dalej trzymać swoich nerwów. Poprostu wybuchnął. Kobiety słysząc ton jego głosu, zlękły się.
- Powiedziała, że to rozka... - jeszcze jedna próbowała się bronić, jednak gdy książę jej przerwał, szybko tego pożałowała.
- Rozkaz?! Rozkaz?! - mówił z ironią. - Jest zasada. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego! - u niektórych kobiet pojawiły się łzy w oczach.
Kłamca poczuł, że ktoś obejmuje go w talii. Sygin. Jego obecna partnerka. Kochał, ją bo bardzo mu pomogła. Jednak kiedy zobaczył szansę odzyskania Clare, wszytko inne przestało mieć znacznie.
- Loki? Wszytko w porządku? - zapytała swoim aksamitnym głosem, który momentalnie go uspokoił.
- Tak, wszytko w porządku. - skłamał. Udało mu się jednak zapanować nad emocjami.
Po chwili zjawili się medycy i zabrali poranione kobiety. Książę stał wraz z Sygin, która przytulała się do jego boku. Widziała, że coś jest nie tak. Że jej przyszły mąż coś przed nią ukrywa. Była jednak sprytna i postanowiła dowiedzieć się wszystkiego stopniowo.
***
Minęły już dwa dni, od kiedy Wallatrie wróciły z bitwy. Kobiety zaczynały wracać do zdrowia. Kłamcy nadal chodziła po głowie pewna istotka, która zmieniła jego życie. Tak Bardzo chciał mieć ją znów przy sobie.
Thor przez te dwa dni, również nie był spokojny. Na jaw wyszło, jakie kobiety tworzyły armię. Kiedy więc usłyszał o swojej przyjaciółce i nie ujrzał jej pośród ocalony, zawiódł się niczym Kłamca.
Blondwłosy książę od zawsze myślał, że pomiędzy nim a Clare, będzie coś więcej niż przyjaźń. Był w niej zakochany. Od dziecka. Gdyby tylko wiedział, że przez te wszystkie lata, jego miłość spotykała się potajemnie z jego bratem, załamał by się. Uważał, że zna brata doskonałe, jednak mylił się.
Loki każdej nocy, kiedy wszyscy już spali, wychodzi z pałacu i przechadzał się w stronę Bifrostu. Wychodził o tej godzinie, na którą był zawsze umówiony z Clare. Liczył, że pewnego dnia, ta piękna istotką pojawi się na tęczowym moście.
Tej nocy również nie zapomniał o spacerze. Kiedy był już prawie przy końcu mostu, zauważył światło. Biegiem ruszył w stronę światła. I wtedy myślał, że zaraz się rozpłacze. Spojrzał na Heimdalla, a następnie na swoją małą istotkę która leżała na ziemi, z włócznią wbitą w ramię. Podbiegł do niej i złapał w ręce, przytulając mocno do siebie. Jedna łza opuściła jego oczy. Wstał z kobietą na rękach i teleportował się do pałacu.
Tylko parę metrów dzieliło ich od sali leczniczej. Nagle Loki poczuł na swoim policzku dotyk. Jego księżniczka, przyłożyła swoją dłoń, która była ubrudzona krwią, do jego policzka.
- Loki.. - powiedziala cicho, uśmiechając się przy tym słabo. Kilka łez spłynęło po jej policzkach, zostawiając ślad. Kobieta wtuliła się w Kłamcę, uroniła przy tym jeszcze kilkanaście łez i natychmiastowo posmutniała.
Po chwili znaleźliśmy się już w sali pełnej medyków...
Jest kolejna część, myślę że opowiadanie zyskało jakiś fanów ;)
Rozdziały w każdy poniedziałek, każdą środę i każdy piątek!
~860
CZYTASZ
Outside The Law ~ Loki Laufeyson
FanfictionTylko miesiąc dzieli Lokiego i Sygin od ślubu. Przez ten miesiąc, do życia Kłamcy powróci jednak dawna miłość. Jak to wpłynie na przyszłą uroczystość?