[38] Dopsuta...

1.2K 71 10
                                    

Wykwintne dania, klasyczna muzyka, ludzie biznesu. Idealne cechy dla pewnego bankietu, który również miał być tak samo idealny. Oczywiście, nic nie może być tak pięknie.

Brunet, który był ubrany w czarny garnitur, podał rękę blondynce. Z dumnym uśmiechem, złapała go za ramię.

Jej wygląd niczemu ani trochę nie odbiegał od mężczyzny. Długa, lejąca suknia koloru czarnego, sięgała do ziemi. Mocno związany pas, podkreślał jej idealnie szczupłą talię. Duże rozcięcie odkrywało jej nogę. Góra z długim rękawem i mocno wyciętym dekoltem idealnie podkreślała jej kształty.

Długie, delikatnie podkręcone przy końcach, blond włosy, idealnie kontrastowały się z czernią. Krwiste usta i błękitne oczy jeszcze bardziej kusiły oko mężczyzn.

Brunet idealnie jednak potrafił opanować porządnie i tylko niewidocznie spoglądając na kobietę, dumnie przechodził z nią przez środek sali.

Kiedy kolejny utwór muzyczny dobiegł końca, para stanęła na środku schodów. Spojrzawszy na siebie, wymienili się złowieszczymi uśmiechami.

- Oh, co ja z tobą robię... - westchnął, na tyle cicho aby tylko ona to usłyszała.

- Dopsułeś mnie... - odpowiedziała, równie Cicho, posyłając mu zalotny uśmiech.

- Że co proszę? - zdziwił się i lekko uśmiechał. - Dopsułem?

- Yhy. - Powiedziała energicznie jednak nadal cicho, śmiejąc się lekko pod nosem. - Tak Loki. Dopsułeś mnie.

Jeszcze raz spojrzeli sobie głęboko w oczy, lekko się przy tym uśmiechając.
Brunet podał jej dłoń, którą z chęcią przyjęła.

- To teraz patrz. - szepnął z cynicznym uśmiechem.

Kiedy mocnej ścisnął jej dłoń, światła w sali zaczęły migać.

Pośród ludzi dało się ujrzeć zaniepokojenie. Kiedy światła na dobre zgasły, a wszystkie wyjścia ucieczki zostały zamknięte, z daleka dało się wyczuć strach ludzi.

Loki widząc to, uśmiechał się coraz szerzej. Oh, tak bardzo mu się to podobało. Tak Bardzo imponowało mu to, że ludzie się bali. Bali się jego...

Po chwili schody oraz parę, małych lampek, zaświeciły się. Bóg Kłamstw odsłonił im swoją postać. Teraz patrzył jednak na nich w swojej zbroi.

Midgardczycy całkowicie dali pochłonąć się strachowi. Zaczęli krzyczeć, próbując przy tym uciekać przez ściany, co wyjątkowo rozbawiło Kłamcę.

Jego okropny śmiech odbijał się echem po całej sali.

- Bu... - powiedział na tyle głośno, aby wszyscy go usłyszali.

Choć ten krótki wyraz nie powinien budzić grozy, w tym przypadku było całkiem inaczej. Po wypowiedzeniu tych dwóch liter, Kłamca odczekał chwilę, nasłuchując przerażenie ludzi, aby po chwili wybuchnąć cynicznym śmiechem.

Choć trzymał blondynę za rękę, ona starała się zsunąć w cień. Nie widząc czemu, ale nie czuła się zbyt dobrze. Może poprostu powinna się wkręcić?

Choć ból zadawała zawodowo, teraz czuła się jakoś inaczej.

- Oh, moi... Kochani... - mówiąc to słowo wyglądał, Jakby zaraz miał zwymiotować. -... Midgardczycy. Wróciłem.

Przy ostatnim wyrazie ściszył głos, budząc przy tym jeszcze większą grozę.

Tak bardzo było po nim widać, ile sprawia mu to przyjemności. Jaką energię czerpie z cierpienia innych.

Oczy ludzi nie malowały nic innego niż smutek, bezbronność i przerażenie. Clare w pewnym stopniu współczuła im. Chociaż sama zaproponowała pomysł, aby się zabawiać, jak na razie nie było jej do śmiechu.

Oczywiście nie mogła zostać pominięta w tym wydarzeniu. Dumnie uniosła głowę i z cynicznym uśmiechem stanęła bliżej Kłamcy.

Stając nieco przed nim, brunet położył ręce na jej talii. Nachylając się, cmoknął ją w szyję, po czym z złowieszczym uśmiechem spojrzał na przerażonych ludzi.

- Ale najpierw chciałbym wam przedstawić moją kochaną partnerkę. Clare...

Kobieta z dumą i wyższością spoglądała na ludzi. Początkowo tylko udawała powagę, jednak kiedy zobaczyła, że Midgardczycy się jej boją, zaczęła czerpać z tego energię niczym Kłamca. Teraz jej usta przyzdabiał prawdziwy, złowieszczy uśmiech...








💚💚💚

Outside The Law ~ Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz