[32] Zasada...

1.2K 74 6
                                    

Wpychając ją do jakiegoś pokoju, szybko zamknął drzwi. Kobieta zakłopotanie rozejrzała się po pomieszczeniu. Byli w jakimś pokoju.

- Rozgościć się. - powiedział szybko brunet. - Jeśli Chcesz zostać, to musisz dzielić ze mną pokój. - Clare pokiwała głową. - Ale są zasady.

Na ostatnie zadanie wyraźnie się skrzywiła. Zasady. Coś, czego nienawidzi. Dobrze pamięta pierwszy dzień na arenie i zasady. Oh, te krótkie słowo wyrządzało jej tyle bólu...

- Coś nie tak? - ciemnooki zauważył gwałtowną zmianę nastroju kobiety.

- Nie, nic... Wszytko w porządku. Kontynuuj... - delikatnie się uśmiechnęła.

- Więc dla twojego dobra, musisz przestrzegać parę zasad. - wojowniczka mocno musiała się powstrzymywać, aby na jej twarzy nie zawitał grymas. Słowa dla twojego dobra słyszała jako poważną groźbę. - Halo, Zara, żyjesz?

Brunetka z zdezorientowaniem spojrzał na mężczyznę. Ah, dała zatracić się w myślach..

- Przepraszam.. nie potrafię zebrać myśli.. - Powiedziała, potrząsając głową.

- Dobrze więc tak. Pierwsza zasada. Nie wychodzisz z tą bez mojej zgody... - przez chwilę udawał mocno zamyślonego. - I w sumie jest tylko jedna zasada. - powiedział niepewnie, robiąc zastanawioną minę.

Jedna zasada. Nie wychodzić bez jego zgody... Niby proste, ale Clare na coś takiego przybywały wspomnienia. Te słowa były niczym Zakaz wychodzenia poza arenę...

- Dobrze. - powiedziała szybko aby przestać zaprzątać sobię głowę wspomnieniami. Nerwowo zaczęła przestąpywać z nogi na nogę.

- Na pewno wszystko w porządku? - mężczyzna uniósł jedną brew. Brunetka dopiero teraz zdała sobie sprawę, co właśnie robiła. Szybko zaprzestała czynność i stanęła na baczność. - Hej, co się dzieje? - zapytał troskliwie i ze zmarszczonym czołem przytulił kobietę.

Brunetkę zdziwił ten gest, jednak go odwzajemniła.

- Lepiej? - uśmiechnął się pocieszycielsko, na co Clare pokiwała głową. - Będzie dobrze. Naprawdę przykro mi, że Musisz tutaj zostać sama, ale na obecną chwilę nic więcej nie mogę zrobić.

- Rozumiem. I tak Bardzo ci dziękuję. Za wszytko. Dziękuję, że wstawiłeś się za mną, chociaż praktycznie mnie nie znasz. - na jej twarzy pojawił się piękny uśmiech, który szybko został odwzajemniony.

Brunet odwrócił się i wyszedł z pokoju. Clare głośno wzdychając obróciła się dookoła. I co teraz? Szczerze, to mimo tego, że Anthony był naiwny i egoistyczny, polubiła go. Jego zachowanie czasem jest wnerwiające i postąpił Bardzo nierozsądnie broniąc kobietę, jednak Clare potrafiła przymknąć na to oko.

Potrafiła sobię wyobrazić jego zawiedzioną twarz, kiedy zobaczy ją razem z Lokim. On tak się dla niej poświęca, a ona zaraz wbiję mu nóż w serce.

Słyszała w głowie głos Nathasy, który był kierowany do bruneta: A nie mówiła?
Anthony przecież może się złamać. Chociaż od kiedy zaczęło ją obchodzić kogoś życie? A szczególniej, życie Midgardczyka.

Zmęczona myślami, opadła na łóżko i zapadła w głęboki sen...

***

Kiedy się obudziła, było jeszcze ciemno. Spojrzała na zegar. Dochodziła północ. Nagle przypomniała sobie o Lokim którego musiała odwiedzić.

Wstając z łóżka poczuła się inaczej. Jakby bardziej silnie... Spojrzała na swoje ręce i nogi. Nie mogąc uwierzyć, pobiegła do łazienki. Gdy tylko spojrzała w lustro, na jej twarzy pojawił się uśmiech.

Zaczęła wracać do własnego wyglądu. Jej ciało przybrało wysportowaną postawę. Twarz również zaczęła powracać do normalności. Jedynie nie zgadzał się kolor oczu i włosów.

Jej szczęście nie trwało jednak długo. No bo co teraz? Jak ma niepostrzeżenie dostać się do Kłamcy?

Po chwili namysłu stwierdzał, że mało ją to interesuje. Cicho wybiegając z pokoju skierowała się do celi Lokiego, łamiąc przy tym pierwszą i jedną zasadę...




~535

Outside The Law ~ Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz